Reklama

Obserwacja Ziemi

Los gniewnego wulkanu z Tonga. Satelity radarowe wejrzały za zasłonę pyłu i popiołu

Autor. HIMAWARI-8 / RAMMB - JMA [jma.go.jp]

Po gigantycznej i gwałtownej erupcji wulkanu Hunga Tonga Hunga Ha’apai, do jakiej doszło na południowym Pacyfiku w sobotę 15 stycznia br. (przed zmierzchem czasu lokalnego), miejsce kataklizmu przesłoniła gęsta i rozległa chmura pyłu, gazu oraz popiołu. W połączeniu z nastałymi wkrótce nocnymi warunkami, sprawiło to, że rozpoznanie rejonu wystąpienia zdarzenia było znacząco utrudnione w pierwszych kilkunastu godzinach od krytycznego momentu. Dotyczyło to zwłaszcza samego epicentrum wybuchu - tutaj jednak niezawodnie z pomocą przyszła radarowa technika satelitarna (zwłaszcza na usługach europejskiego programu Copernicus), która pozwoliła bezpośrednio spojrzeć na miejsce erupcji, nie zważając na porę dnia i warunki atmosferyczne. Z przeglądu tego wyłonił się obraz drastycznych zmian, jakie spowodowała wspomniana erupcja w samej „strefie zero”.

Pierwszych publicznie dostępnych danych i zobrazowań radarowych ukazujących dokładne miejsce wielkiej erupcji w obrębie archipelagu Tonga dostarczyły satelity Sentinel-1, należące do konstelacji obserwacji Ziemi w służbie programu Copernicus. Europejski system w ciągu kilku godzin zapewnił otwarty dostęp do zobrazowań miejsca wybuchu, wykonanych dzięki zastosowaniu technologii radaru o syntetycznej aperturze (SAR).

Wydobyty w ten sposób aktualny widok "strefy zero" jednoznacznie wskazał, jak dalece erupcja zmieniła lokalny krajobraz. W zestawieniu z serią wcześniejszych zobrazowań tego obszaru, stwierdzono niemal całkowite zniknięcie niewielkiej połączonej wyspy wulkanicznej, dotychczas naprzemiennie spiętrzanej i naruszanej na skutek pomniejszych erupcji w tym rejonie (na przestrzeni grudnia i stycznia). Nad powierzchnią oceanu w rejonie istniejącej kaldery widoczne pozostały jedynie szczątkowe fragmenty niedawnej wulkanicznej wyspy.

Gigantyczna erupcja z soboty nie zakończyła przy tym bynajmniej aktywności "gniewnego" wulkanu z epicentrum wybuchu. W ciągu zaledwie kilkunastu kolejnych godzin po jego wystąpieniu stwierdzono oznaki kolejnych, pomniejszych już erupcji (sugerowanych kolejnymi silniejszymi wstrząsami). Sytuację sejsmiczną w tym rejonie trwale monitoruje z pewnego dystansu m.in. centrum geologiczne w Nowej Zelandii.

Czytaj też

Wcześniej, spektakularny przebieg samej erupcji Hunga Tonga Hunga Ha'apai został ukazany przede wszystkim dzięki systemowi satelitarnemu Himawari-8, obsługiwanemu przez Japońską Agencję Meteorologiczną. Materiał z obserwacji zgromadziły też systemy satelitarne NOAA (amerykańskiej Narodowej Administracji Oceanicznej i Atmosferycznej) - na czele z satelitą GOES West. Według danych zgromadzonych przez NOAA w dniu wystąpienia wybuchu, chmura wulkaniczna objęła krótko po erupcji obszar o promieniu aż 260 km od epicentrum.

Absolutnie szczególny charakter i zasięg miały także dalsze konsekwencje gigantycznej eksplozji. Wybuch pociągnął za sobą przede wszystkim groźne tsunami, które krótko po wystąpieniu dotarło do znajdujących się w okolicy wysp. Nie był to jednak koniec, bowiem w ciągu kilku dalszych godzin rozległa fala pływowa (niejednokrotnie przekraczająca 1,5 m wysokości) dotarła nawet do wybrzeży Japonii oraz Stanów Zjednoczonych, powodując podtopienia i wkroczenie wód oceanicznych w obręb wybrzeża.

Wiele uwagi na całym świecie poświęcono też skutkom mniej dotkliwym, ale nie mniej spektakularnym - zwłaszcza szybko rozchodzącej się w skali całej kuli ziemskiej (a podczas wybuchu wyraźnie widocznej z orbity) fali uderzeniowej. Wyzwolony podczas erupcji na wyspach Tonga skok ciśnienia został jeszcze tego samego dnia zarejestrowany nawet w Europie, o czym donosiły kolejne stacje meteorologiczne na Starym Kontynencie. W Polsce wystąpienie anomalii stwierdzono w sobotę 15 stycznia wieczorem, w okolicach godz. 20.00 tego dnia.

Sobotnia erupcja wulkanu Hunga Tonga Hunga Ha'apai na południowym Pacyfiku to jak dotąd zdecydowanie najsilniejsze z serii notowanych w ostatnim czasie poważnych zjawisk wulkanicznych w rejonie pacyficznego "Pierścienia Ognia" (obszaru wzmożonej aktywności sejsmicznej na styku lokalnych płyt tektonicznych). W odróżnieniu od poprzedniej poważniejszej (grudniowej) erupcji, wybuch z 15 stycznia br. był co najmniej 7 razy silniejszy.

Czytaj też

Kataklizm poważnie ograniczył możliwości monitorowania i śledzenia sytuacji w regionie. W efekcie gwałtownej erupcji, archipelag Tonga przesłonił sięgający 20 km wysokości i ponad 500 km średnicy piuropusz pyłu, popiołu i gazów wulkanicznych. Sądzi się, że w jej wyniku dojść mogło do uszkodzenia lub upośledzenia działania krytycznej infrastruktury Królestwa Tonga - na czele z podmorską linią światłowodową oraz naziemną infrastrukturą nadawczo-odbiorczą oraz lotniskową.

Podstawowa konstelacja radarowa programu Copernicus składa się z dwóch satelitów, Sentinel-1A i Sentinel-1B, dzielących tę samą płaszczyznę orbitalną. Wyposażone są w radar z syntetyczną aperturą działający w pasmie C, który zapewnia zbieranie danych w każdych warunkach atmosferycznych, w dzień i w nocy. Instrument zapewnia rozdzielczość przestrzenną do 5 m i zasięg obserwacji do 400 km w jednym ujęciu. Konstelacja znajduje się na orbicie heliosynchronicznej - orbita ma 12-dniowy cykl kontynuacji, obejmując 175 okrążeń w pojedynczej serii.

Pierwszy satelita (Sentinel-1A) został wystrzelony na orbitę 3 kwietnia 2014 r., podczas gdy Sentinel-1B trafił tam 25 kwietnia 2016 r. Oba satelity wystartowały z centrum kosmicznego Kourou w Gujanie Francuskiej.

Czytaj też

Reklama

Rok dronów, po co Apache, Ukraina i Syria - Defence24Week 104

Komentarze

    Reklama