KOSMONAUTYKA
Nowy krater na Marsie po upadku lądownika Schiaparelli
Lądownik Schiaparelli rozbił się o powierzchnię Czerwonej Planety przy prędkości ponad 300 km/h i niewykluczone, że wybuchł - poinformowała w piątek Europejska Agencja Kosmiczna (ESA). Dowodem na taki przebieg nieudanego lądowania są zdjęcia wykonane przez należącą do amerykańskiej agencji kosmicznej sondę Mars Reconnaissance Orbiter
Nieudane lądowanie na Marsie
Zdjęcia przesłane przez sondę NASA Mars Reconnaissance Orbiter (MRO) wskazują, że lądownik spadł na powierzchnię Marsa z wysokości 2-4 kilometrów i uległ zniszczeniu. Kontakt z Schiaparellim stracono w środę ok. 50 sekund przed oczekiwanym lądowaniem. Centrum kontroli tej misji w Darmstadt poinformowało, że lądownik uderzył o powierzchnię Marsa z prędkością ponad 300 km/h. "To smutne, ale musimy stwierdzić, że Schiaparelli nie wylądował pomyślnie" - powiedział agencji dpa szef ESA Jan Woerner.
Zdjęcia wykonane przez instrument Context Camera (CTX) sondy MRO pokazują mały krater o wymiarach 15 m x 40 m, jaki powstał po uderzeniu i prawdopodobnej eksplozji lądownika (ciemny obszar). Fotografia pokazuje też odrzucony spadochron Schiaparelli o średnicy 12 metrów. (biała kropka). Dokładniejsze obrazy obiektów zidentyfikowanych jako pozostałości europejskiego lądownika mają zostać wykonane w przyszłym tygodniu z wykorzystaniem najdokładniejszej kamery sondy MRO - HiRISE.
Lądownik Schiaparelli
Schiaparelli, nazwany tak na cześć włoskiego astronoma Giovanniego Schiaparellego (1835-1910), został wysłany na Marsa w ramach misji ExoMars m.in. w celu poszukiwania biologicznych śladów życia na tej planecie. Lądownik zbudowano pod kierownictwem brytyjskiego oddziały firmy Airbus Defence & Space. Sprzęt ważył ok. 600 kg.
Na trzy dni przed planowanym lądowaniem Schiaparelli oddzielił się od sondy Trace Gas Orbiter. 12 godzin po odłączeniu sonda skorygowała swój kurs, żeby uniknąć wejścia w atmosferę i znaleźć się na orbicie wokół Marsa. Z kolei Schiaparelli pozostał w trybie hibernacji, aby ograniczyć zużycie energii. Wybudził się dopiero na krótko przed wejściem w atmosferę Marsa, na wysokości 122,5 km i przy prędkości około 21 tysięcy km/h.
Procedura lądowania rozpoczęła się od wytracania prędkości za pomocą aerodynamicznych osłon cieplnych. Obejmowała otworzenie się spadochronu na wysokości 11 km, przy prędkości 1650 km/h, by obniżyć prędkość do 250 km/h, a potem odrzucenie przedniej osłony i włączenie dopplerowskiego wysokościomierza radarowego oraz miernika prędkości.
Na wysokości około 1 km po odrzuceniu tylnej osłony termicznej i spadochronu zaplanowane było uruchomienie trzech silników na paliwo ciekłe (hydrazynę), aby obniżyć prędkość do mniej niż 7 km/h. Na wysokości 2 metrów nad powierzchnią silniki miały zostać wyłączone.
ESA poinformowała, że Schiaparelli przeszedł przez górne warstwy atmosfery Marsa, osłona termiczna zadziałała poprawnie, spadochron otworzył się zgodnie z oczekiwaniami, ale potem lądownik zaczął zachowywać się inaczej niż się spodziewano. Najprawdopodobniej silniki lądowniki działały tylko przez 3-4 sekundy zamiast planowanych 30 sekund. W związku z tym lądownik zamiast osiąść na powierzchni planety przy prędkości ok. 10 km/h rozbił się, swobodnie spadając z wysokości kilku kilometrów.
Jednocześnie ESA potwierdza, że sonda Trace Gas Orbiter weszła na zakładaną orbitę wokół Marsa i jest gotowa do prowadzenia badań atmosfery planety, w tym poszukiwania śladów życia oraz wsparcia przyszłych misji na Czerwoną Planetę takich jak druga część ExoMars, której start przewidziany jest w 2020 roku. Sonda znajduje się na orbicie 101 000 km x 3691 km licząc od centrum planety. Jedna orbita zajmuje jej 4,2 dnia. Już w listopadzie br. rozpocznie się kalibrowanie urządzeń naukowych zamontowanych na sondzie.
Czytaj więcej: Misja ExoMars pomoże ustalić czy na Marsie istniało życie
PAP/AH