Rok fiskalny 2017, którego dotyczy długo wyczekiwany projekt appropriation bill, rozpoczął się w Stanach Zjednoczonych z dniem 1 października 2016 r. W związku z zażartą kampanią i do ostatniej chwili nieprzewidywalnym wynikiem jesiennych wyborów, poprzedniemu Kongresowi nie udało się uchwalić budżetu w przeznaczonym na to czasie. Nowy skład natomiast potrzebował kilku miesięcy na dostosowanie się do powyborczych zmian, rewizję prac poprzedników oraz ustalenie własnej wizji finansów państwa.
Przez ostatnie pół roku NASA – jako agencja federalna – funkcjonowała w oparciu o serię prowizoriów tworzonych na bazie budżetu na rok fiskalny 2016, bez uwzględnienia zmieniających się potrzeb czy kierunków politycznych Agencji. Najnowsze z nich wydano w zeszły piątek i przewidziano na czas zaledwie tygodnia. Wszystko wskazuje zatem na to, iż zakulisowe ustalenia przedstawicieli Kongresu i Białego Domu udało się dopiąć do końca, zaś głosowanie w obu izbach oraz podpisanie ustawy przez Donalda Trumpa będą tylko formalnością. Całość projektu dalece wykracza wszak poza samą agencję kosmiczną.
Propozycja budżetu NASA na rok fiskalny 2017, wystosowana przez Baracka Obamę, została całkowicie zmieniona, co dobrze obrazuje, kto w rzeczywistości dzierży w Stanach Zjednoczonych władzę nad sakiewką. W myśl prezydenta Obamy NASA miała otrzymać łącznie 19,025 mld dolarów, lecz tylko 18,262 mld z nich miało pochodzić ze źródeł objętych jurysdykcją zajmujących się Agencją komisji budżetowych, Appropriation Committees. Różnicę, 763 miliony, prezydent chciał uzyskać z dwóch źródeł: programów podobnych do Medicare (przy czym nie sprecyzowano, jak dokładnie miano oddać te pieniądze NASA) oraz specjalnego podatku, który Obama planował nałożyć na koncerny naftowe. Komisje zignorowały te plany z uwagi na wspomniany brak jurysdykcji i przyjęły za bazę 18,262 mld, nad którymi miały kontrolę.
Komisja senacka zaproponowała 19,306 mld – mniej więcej tyle, ile zakładał budżet na rok fiskalny 2016 (19,282 mld). Przedstawiciele Izby Reprezentantów szczodrze zatwierdzili 19,508 mld. Ostateczna wersja, która przechodzi właśnie końcowe etapy ścieżki legislacyjnej, zakłada jeszcze więcej: 19,653 miliarda dolarów dla NASA. Aby lepiej uzmysłowić, ile mogą zmienić cyfry po przecinku, wystarczy przytoczyć łączny koszt znanej ze spektakularnych zdjęć Plutona misji New Horizons w latach 2001-2016, szacowany na zaledwie około 700 milionów.
Projekt daje NASA sporą elastyczność w wydatkowaniu pieniędzy z poszczególnych działów. Agencja będzie mogła na przykład dość swobodnie manewrować ponad 4 miliardami dolarów przeznaczonymi ogólnie na eksplorację, a w praktyce przede wszystkim na Space Launch System i kapsułę Orion. NASA musi jednak przedstawić Kongresowi do zatwierdzenia plan podziału tej kwoty między poszczególne programy.
Najważniejsze postanowienia i największe działy budżetowe to:
- Nauka: 5,765 mld. Niemal nie zmieniono finansowania nauk o Ziemi, wbrew obawom części komentatorów. Planowana misja na Europę otrzymała 275 milionów, zaś Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba 569,4 mln.
- Operacje kosmiczne: 4,951 mld, w tym 1,185 mld na operacje załogowe i „do” 1,028 mld na operacje transportowe. NASA ma samodzielnie przygotować podział łącznej kwoty i przedstawić go do zatwierdzenia.
- Eksploracja: 4,324 mld, o ponad miliard więcej niż pierwotnie proponowano. NASA ma przedstawić do zatwierdzenia szczegółowy podział pieniędzy. Kongres nakazał też kontynuowanie prac nad technologiami przeznaczonymi na Asteroid Redirect Mission (ARM), której anulowanie zaproponował prezydent Trump w swojej propozycji budżetu na następny rok fiskalny. Zastrzeżono przy tym, że prace te mają „nie odrywać Agencji od nadrzędnego celu, jakim jest załogowa ekspedycja marsjańska”.
- Nie zlikwidowano mimo sugestii Donalda Trumpa działu edukacja. Został zachowany i jako część działu nauka, i jako osobny dział budżetowy.
- Wszelkie dokonane cięcia są niewielkie (np. 68 mln z działu bezpieczeństwo, ochrona i obsługa misji), lecz mogą odbić się negatywnie na codziennym funkcjonowaniu i organizacji pracy Agencji.
NASA uznaje się za jednego z największych zwycięzców opóźnionej batalii budżetowej w USA, jednak Agencja okupiła ten szczęśliwy rezultat przedłużającym się reżimem prowizoriów. Nie wiadomo również, jak potoczą się losy zbliżającej się debaty nad prezydencką propozycją budżetu na rok fiskalny 2018.
Pokłosiem kryzysu gospodarczego z końcówki kadencji Busha Juniora i początku Obamy jest Budget Control Act, w którym określono górne limity wydatków w ramach dyscypliny budżetowej. W bieżącym roku fiskalnym były one tymczasowo zniesione, jednak w przyszłym mają powrócić. Prezydent Trump zapowiedział ponowne zniesienie tych limitów jedynie w wydatkach dotyczących obronności – co nie objęłoby NASA – czego formalnie nie może zrobić, bowiem to Kongres jest ciałem ustawodawczym, i co już wywołało liczne protesty.
Cywilna agencja kosmiczna ma w Kongresie potężnych protektorów z obu stron sceny politycznej, a jej 19-20 miliardów ginie w skali łącznych wydatków federalnych. Niska - w porównaniu z projektem budowy muru na granicy z Meksykiem czy planowaną reformą podatkową kontrowersyjność - może być więc dla NASA tak wybawieniem, jak i przekleństwem.
Czytaj też: Co dalej z budżetem NASA?
Katarzyna Stróż