BEZPIECZEŃSTWO
US Space Command: wypatrzono rosyjski test pocisku antysatelitarnego
Działające w strukturze Departamentu Obrony USA połączone dowództwo kosmiczne (US Space Command) zarzuciło Rosji przeprowadzenie kolejnego w tym roku testu kinetycznej broni antysatelitarnej. Próba miała nastąpić w nocy z 15 na 16 grudnia i przebiegać pod baczną obserwacją amerykańskich systemów wczesnego ostrzegania - nie stwierdzono przy tym, by jej założeniem było zniszczenie satelity. W ogólnym opisie zdarzenia wskazano natomiast, że sprawa dotyczy rakietowego pocisku bazowania lądowego.
US Space Command (SPACECOM) wydało oświadczenie w sprawie domniemanej rosyjskiej próby antysatelitarnej krótko po jej przeprowadzeniu, tj. w środę 16 grudnia 2020 roku. W komentarzu wypomniano Rosji wprowadzanie dodatkowych napięć do sfery działalności kosmicznej oraz stosowanie podwójnych standardów, wobec forsowanego rozwoju arsenału antysatelitarnego przy jednoczesnym oficjalnym nawoływaniu do działań na rzecz zapobiegania militaryzacji kosmosu. "Rosja uczyniła z kosmosu teatr działań bojowych, testując broń orbitalną i naziemną przeznaczoną do namierzania i niszczenia satelitów" - przekazał w oficjalnym oświadczeniu obecny szef dowództwa kosmicznego, gen. US Army James Dickinson. Przedstawiciel Pentagonu podkreślił, że jest to postawa sprzeczna z "publicznymi twierdzeniami Moskwy, że Rosja stara się zapobiec konfliktowi w kosmosie".
US Space Command (SPACECOM) utrzymuje, że Rosja rozwinęła w ostatnich latach i testowała na przestrzeni 2020 roku dwojaki potencjał środków rażenia obiektów satelitarnych. Pierwszy to pociski antysatelitarne odpalane w atmosferze i kierowane prosto w cel na orbicie (Direct Ascent Anti-Satellite weapon, DA-ASAT). Drugi wskazywany rodzaj to natomiast satelitarne systemy ofensywne rozmieszczane w przestrzeni pozaziemskiej (Co-orbital ASAT). Jak się wspomina, na przestrzeni ostatnich lat wielokrotnie dochodziło do przypadków testowania przez Rosję obu takich rodzajów uzbrojenia.
Obecny test rozpoznano jako odpalenie rakietowego pocisku bazowania lądowego zdolnego do niszczenia obiektów satelitarnych na niskiej orbicie okołoziemskiej. Jak wynika tymczasem z treści niedawnej rosyjskiej depeszy notyfikacyjnej kierowanej rutynowo do personelu morskiego (Notice To All Mariners, wersja lotnicza: Notice To AirMen – NOTAM), w tych dniach faktycznie miało dojść do wystrzelenia dużego pocisku rakietowego. Przelot zadeklarowano nad północnymi obszarami morskimi względem terytorium Rosji - z wyszczególnieniem Morza Łaptiewów w pobliżu archipelagu Ziemi Północnej. Jak zauważa część komentatorów, wskazuje to prawdopodobnie na testowe odpalenie efektora systemu PL-19 (14C033 – ros. 14Ц033) Nudol z bazy w Plesiecku.
#Russia conducted an anti-satellite missile test. #Russia continues to weaponize #space. @US_SpaceCom stands ready to protect/defend US/allied interests from aggression in the space domain. @DeptofDefense @SpaceForceDoD pic.twitter.com/wfcYqx5UFb
— U.S. Space Command (@US_SpaceCom) December 16, 2020
Pocisk tego rodzaju może mieć zarówno zastosowanie przeciwbalistyczne, jak i przeciwsatelitarne, jako specyficzny wariant wyposażenia rosyjskiego systemu obrony rakietowej A-235. Używany w nim efektor najdalszego zasięgu (o sygnaturze 14А042) działa w oparciu o dwusegmentowy silnik rakietowy na stały materiał pędny i startuje najprawdopodobniej z mobilnej wyrzutni. Nie jest przy tym przesądzone, że chodziło o test ASAT, choć pocisk tego typu może z powodzeniem wykonywać loty suborbitalne na wysokości przekraczające 750 km (niekiedy wspomina się nawet o 1600-2000 km nad Ziemią).
Probably "Nudol" from Plesetsk will be launched on December 16, reserve date December 20.
— Evgeniy Maksimov (@PararamTadam) December 12, 2020
On December 14, the launch of "Angara-A5" from Plesetsk.
Is it possible that "Angara-A5", in addition to the satellite, should launch a real target for the "Nudol"? pic.twitter.com/3jfILvoVTX
Takie zasięgi umożliwiałyby rażenie zdecydowanej większości istotnych satelitów rządowych i komercyjnych znajdujących się na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO). Znajduje się tam wiele systemów satelitarnych wykorzystywanych do celów zwiadowczych, teledetekcyjno-obserwacyjnych, jak również komunikacyjnych.
Generał Dickinson wyraził w tym kontekście przekonanie, że Rosjanie starają się pozyskać środki, które ugodzą w zależność USA od "systemów rozlokowanych w kosmosie". Szef SPACECOM zastrzegł przy tym, że siły zbrojne USA są gotowe i zdeterminowane, by zapobiec agresji i bronić swoich zasobów, jak również sojuszniczych przed "wrogimi działaniami w kosmosie". Amerykański dowódca zwrócił przy tym uwagę, że jeśli rosyjska broń zostanie użyta wobec "prawdziwego satelity", to spowoduje powstanie na orbicie rozległego obszaru zalegania niebezpiecznych odłamków, które zagrożą wszystkim okolicznym instrumentom - w tym komercyjnym i "nieodwracalnie zanieczyszczą domenę kosmiczną".
Kolejne eksperckie analizy na przestrzeni ostatnich lat konsekwentnie zwracały uwagę rządu USA na coraz większą skalę wyzwań związanych z ochroną krytycznie ważnych satelitów wykorzystywanych do komunikacji, nawigacji i teledetekcji. W kontekście tych ostrzeżeń zadecydowano m.in. o przywróceniu w strukturze Departamentu Obrony USA zniesionego przed laty wspólnego dowództwa kosmicznego różnych rodzajów sił zbrojnych (US Space Command), a także utworzenia świętujących właśnie swoją pierwszą rocznicę istnienia Sił Kosmicznych USA (US Space Force - powołane jako 6. niezależny rodzaj amerykańskich sił zbrojnych 20 grudnia 2019 roku).
Będący jeszcze do niedawna głównodowodzącym odrodzonego US SPACECOM, gen. John „Jay” W. Raymond (zastąpiony na tym stanowisku w sierpniu 2020 roku przez gen. Dickonsona) nadal pełni rolę szefa operacyjnego US Space Force. Jako najwyższy rangą oficer Sił Kosmicznych USA nadzoruje obecnie proces organizowania tego najnowszego komponentu oraz transfer oficerów i nowo przydzielonego personelu.
Decyzję o utworzeniu Sił Kosmicznych USA tłumaczono głównie konfrontacyjną postawą innych mocarstw kosmicznych (głównie Chin i Rosji) oraz zakrojonymi na szeroką skalę ich militarnymi programami, godzącymi zdaniem USA w bezpieczeństwo wspólne na orbitach. Rząd Stanów Zjednoczonych oraz dowództwo tamtejszych sił kosmicznych wielokrotnie wskazywały na incydenty, do jakich dochodziło na orbitach oraz rozwój potencjału technicznego dającego możliwość blokowania amerykańskich działań w kosmosie. Pentagon uznał to za przejaw polityki kwestionowania amerykańskiej dominacji w sferze pozaziemskiej i konfrontacyjnego ograniczania swobody rozwijania infrastruktury kosmicznej.
Czytaj też: Trump wskazał nominata na szefa US Space Command