Europejskiej Agencji Kosmicznej do tej pory nie udało się pozyskać sygnałów z lądownika Schiaparelli, który zgodnie z planem miał osiąść na powierzchni Marsa o godz. 16.58 czasu polskiego w dniu 19 października. Nie wiadomo więc na razie czy sprzęt przetrwał próbę lądowania.
Jak informuje Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) dane dostarczone przez orbiter Mars Express są niejednoznaczne i nie pozwalają określić stanu lądownika Schiaparelli EDM. Kolejne próba nawiązania kontaktu zostanie przeprowadzona z wykorzystaniem sondy NASA Mars Reconnaissance Orbiter.
Według ESA lądowanie miało przebiegać tak jak na poniższej wizualizacji:
Na odpowiedź na pytanie czy faktycznie ten manewr odbył się zgodnie z planem przyjdzie nam jednak jeszcze trochę poczekać. Dyrektor generalny ESA Jan Woerner powiedział jednak, że niezależnie od tego, co stało się z lądownikiem Schiaparelli test był sukcesem ponieważ nikt do tej pory nie zebrał danych na temat tego jak wylądować na Marsie z wykorzystaniem europejskiej technologii. A te parametry są właśnie pobierane z sondy Mars Express.
Na razie poinformowano za to, że sonda Trace Gas Orbiter wyposażona w kamerę CaSSIS, której elementy powstały w Polsce weszła na orbitę Marsa, funkcjonuje zgodnie z założeniami, a obecnie trwa analiza, która ma określić dokładną pozycję satelity.
Na jutro (20 października) na godz. 9 ESA zaplanowała konferencję prasową, na której podsumuje dzisiejsze manewry. Najprawdopodobniej właśnie wtedy, po całej nocy pracy inżynierów agencji nad zebranymi danymi, zostaną przekazane informacje o tym, co stało się z lądownikiem.
Czytaj więcej: Wielki finał misji ExoMars