Reklama

Strona główna

Co dalej z budżetem NASA?

Fot. Bill Ingalls/NASA
Fot. Bill Ingalls/NASA

W ostatnich tygodniach zaczął dobiegać końca długotrwały okres perturbacji finansowych w NASA. Media obiegają w związku z tym różne, często niedokładne lub wręcz sprzeczne informacje: dziś na przykład że „prezydent Trump podpisał budżet NASA”. Jest to część prawdy. Podpisana ustawa to NASA Transition Authorization Act of 2017 i ustala się w niej pewne propozycje finansowe, ale nie przyznaje – wbrew pozorom – żadnych pieniędzy.

Uroczyste podpisanie miało miejsce wczoraj w Gabinecie Owalnym. Prezydentowi towarzyszyli m. in. zaproszeni astronauci NASA, Caldwell Dyson i Chris Cassidy. Całość transmitowała telewizja. Skąd ten szum medialny? Bez „autoryzacji” Kongres nie może uchwalić ustawy, która w naszym rozumieniu stanowi właściwy budżet na dany rok podatkowy.

Budżet NASA jest ustalany w dwóch zasadniczych krokach: authorization i appropriation bill. Łatwo je pomylić. W pierwszym z nich – czyli ustawie podpisanej właśnie przez prezydenta – rekomenduje się w sposób niewiążący wysokość środków finansowych na wiele kolejnych lat. Konkretne fundusze zostaną przyznane Agencji dopiero w drugim, dotyczącym tylko danego okresu, zatem wiele kwestii wciąż pozostaje otwartych. W najbliższych tygodniach toczyć się będą negocjacje i debaty w ramach kongresowych komisji budżetowych, Appropriation Committees.

W międzyczasie, 16 marca, pojawiła się jeszcze informacja o propozycji budżetu NASA, która wyszła z Białego Domu. Na jej bazie rysują się kwestie politycznie sporne: Asteroid Redirect Mission prezydenta Obamy, Biuro ds. Edukacji NASA oraz dział nauk o Ziemi. Pierwsze dwie pozycje miałyby zostać anulowane. Nauki o Ziemi czekałyby cięcia, jednak nie tak ostre, jak obawiali się eksperci – ledwie 102 mln USD mniej od obliczonych na podstawie obowiązującego prowizorium poziomów rocznych. Przekłada się to na anulowanie misji PACE, OCO-3, DSCOVR i CLARREO Pathfinder oraz redukcję funduszy na granty badawcze związane z tym działem.

Donald Trump wnioskuje o przeznaczenie dla NASA 19,1 mld USD na rok fiskalny 2018. W podpisanym authorization bill mowa jest o kwocie 19,5 mld rocznie, zatem proponowane cięcia wcale nie są drastyczne. Prezydent tradycyjnie wychodzi z taką inicjatywą, jednak wedle amerykańskiej konstytucji tylko i wyłącznie Kongres decyduje o wysokości i celach wydatków państwa. Należy również podkreślić, że prezydent dotrzymuje prawidłowego kalendarza, a gra w tej chwili toczy się również o budżet na trwający rok fiskalny 2017 – czy raczej to, co z niego pozostało, bo w Stanach Zjednoczonych zaczyna się on 1 października. Budżet powinien był więc zostać uchwalony wiele miesięcy temu.

Dla Agencji jako całości to dobre informacje. Prezydent zaakceptował ustawę autoryzacyjną, co oznacza możliwość relatywnie szybkiego uchwalenia appropriation bill i zakończenia trudnego okresu funkcjonowania w oparciu o kolejne prowizoria. Jego propozycja natomiast jest o wiele korzystniejsza dla NASA, niż prognozowali to przeciwnicy Trumpa. Gra toczy się o pojedyncze pozycje budżetowe, nie stawiając pod znakiem zapytania przyszłości Agencji.

Nakreślone wyżej kwestie sporne staną się teraz przedmiotem politycznych przetargów wewnątrz komisji kongresowych. Cięcia zaproponowane przez Trumpa mogą spotkać się z oporem kongresmenów lobbujących dotychczas za poszczególnymi projektami. Przykładem jest nieuwzględniony w prezydenckiej propozycji lądownik na Europie, którego budowę wspierał John Culberson, republikański przewodniczący podkomitetu budżetowego zajmującego się NASA w Izbie Reprezentantów. Jego głos w sprawie decyzji finansowych dotyczących Agencji ma decydującą wagę.

Rozstrzygnięcia, na które Kongres ma w takiej lub innej formie czas do 28 kwietnia, zależeć będą od skuteczności polityków reprezentujących te stany, w których znajdują się poszczególne agendy NASA. To im najbardziej zależy na korzystnych dla swoich wyborców decyzjach. Agencja zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy osób i korzysta z zewnętrznych kontrahentów, zaś cykl wyborczy w USA jest krótki.

W zeszłym roku po 30 latach w Senacie przeszła na emeryturę Barbara Mikulski, demokratyczna senator ze stanu Maryland. Do niedawna przewodniczyła Senate Appropriations Committee, komisji mającej w zasadzie decydujący głos w kwestiach budżetowych. Od lat wspierała program kosmiczny, w szczególności w komponentach takich jak nauka o Ziemi i zrobotyzowane misje kosmiczne – nieprzypadkowo. W Maryland znajduje się Centrum Lotów Kosmicznych im. R. Goddarda, będące ogromnym lokalnym pracodawcą i w związku z tym istotnym czynnikiem wyborczym. Nie wiadomo, jak skuteczny w walce o fundusze dla nauk o Ziemi okaże się jej następca na stanowisku senatora, Chris Van Hollen.

Czytaj też: NASA w pierwszym roku prezydentury Trumpa. Pięć kluczowych inicjatyw [ANALIZA]

Katarzyna Stróż

Reklama
Reklama

Komentarze