Prawdopodobną obecność Iskanderów w Syrii wykryli eksperci izraelskiej firmy iSi (ImageSat International), analizując zdjęcia satelitarne bazy lotniczej Chmejmim w prowincji Latakia. Firma należąca do koncernu IAI (Israel Aerospace Industries) opublikowała wyniki tej analizy wskazując na możliwość wykorzystania przez Rosjan na Bliskim Wschodzie najnowszych rakiet balistycznych „krótkiego zasięgu”.
Dowodem na to mają być sylwetki dwóch długich pojazdów stojących w bazie logistycznej obok północno-wschodniej części pasa startowego. Według Izraelczyków mogą to być kołowe transportery rakiet, wchodzące w skład baterii Iskander-M. Dodatkowo, na innych zdjęciach wykonanych przez tego samego satelitę obserwacyjnego Eros-B, zaobserwowano kolejne elementy zestawów Iskander-M ukrytych pod siatkami maskującymi.
Ma to być kolejne potwierdzenie przebazowania do Syrii baterii najnowszych, rosyjskich rakiet balistycznych krótkiego zasięgu. Już bowiem na początku 2016 r. analitycy dostrzegli jeden z pojazdów kompleksu Iskander-M na nagraniu do bazy Chmejmim - opublikowanym przez kanał telewizyjny Zwiezda. Pojawiające się co jakiś czas podobne informacje nie zostały jednak nigdy oficjalnie potwierdzone.
Twardym dowodem na przerzucenie baterii Iskander-M do Syrii nie są również zdjęcia opublikowane przez firmę iSi. Nie wiadomo np., dlaczego Rosjanie nagle wystawili na widok pojazdy wcześniej ukryte środkami kamuflującymi. Izraelczycy przypuszczają, że powodem mógł być deszcz, który zalał widoczne na innych zdjęciach dwa stanowiska bojowe i zmusił do wyprowadzenia pojazdów na zewnątrz.
Po co Rosjanom Iskandery w Syrii?
Nawet tak słabe dowody wywołały dosyć nerwowe reakcje w Izraelu. Po pierwsze, nie wiadomo jakie rakiety przerzucili Rosjanie do Syrii. Mogą to być bowiem rakiety balistyczne 9M723 o zasięgu oficjalnie wynoszącym 500 km, ale również rakiety manewrujące systemu 3M14 normalnie stosowane w okrętowym systemie Kalibr (zestaw Iskander-K) o zasięgu ponad 2000 km.
Wykorzystanie tej wersji Iskanderów byłoby oczywiście dowodem na złamanie przez Rosję traktatu INF z 1987 r. (zakazujący użycia pocisków średniego i pośredniego zasięgu bazowania lądowego). Z drugiej jednak strony i tak wszyscy już o tym wiedzą, a Rosjanie pozbyliby się w ten sposób problemu związanego ze stosowaniem okrętowych wyrzutni Kalibr (konieczność przerzutu okrętów na Morze Śródziemne z Morza Czarnego lub uzyskania zgody od Iranu i Iraku na przelot rakiet z Morza Kaspijskiego). Wyrzutnie lądowe ułatwiałyby stosowania rakiet 3M14 i realizowanie „polityki Tomahawków” w rejonie Bliskiego Wschodu.
O wiele większe niebezpieczeństwo wiąże się planami sprzedaży baterii Iskander-M poza granice Federacji Rosyjskiej. Już wcześniej wskazywano, że systemem tym są zainteresowane takie państwa jak: Armenia, Chiny, Iran i Pakistan, pierwsze wyrzutnie według doniesień zostały dostarczone Armenii w ubiegłym roku. Izraelczycy doskonale zdają sobie sprawę, że rakiety 9M723 baterii Iskander-M są specjalnie przygotowywane do przebijania się przez najnowsze systemy obrony przeciwrakietowej, a dodatkowo mogą przenosić głowice jądrową. Mało prawdopodobne by Rosjanie chcieli użyć w Syrii tego rodzaju uzbrojenia, ale mogą to próbować zrobić jego przyszli nabywcy.
Właśnie chęć zaprezentowania tego systemu potencjalnym kupcom mógł być powodem jego przerzucenia do Syrii. I zresztą nie tylko jego. Podobny cel miał prawdopodobnie rejs na Morze Śródziemne zespołu okrętów Floty Północnej z krążownikiem lotniczym „Admirał Kuzniecow”. Na jego pokładzie zaprezentowano zarówno myśliwce MiG-29K i Su-33, jak i śmigłowce bojowe Ka-52K „Katran”, którymi mogą być zainteresowane Chiny, Indie i Egipt (helikoptery). Tymczasem o wiele łatwiejszy, tańszy i bezpieczniejszy niż kilkunastodniowy rejs byłby przelot tych statków powietrznych nad Morzem Czarnym i działanie w oparciu o lądową bazę lotniczą Chmejmim (do czego i tak doszło po dwóch wypadkach w których utracono dwa samoloty pokładowe).
Podobny cel miało również przerzucenie do Syrii zestawu przeciwlotniczego i przeciwrakietowego dalekiego zasięgu S-400 „Triumf”. Zarówno siły opozycyjne do prezydenta Asada, jak i należące do tzw. państwa islamskiego nie miały bowiem lotnictwa, które mogłyby zaatakować rosyjskie bazy. System przeciwlotniczy dalekiego zasięgu jednak przerzucono nadając temu przy okazji odpowiednią oprawę propagandową.
W Syrii znalazły się również mobilne zestawy rakietowo-artyleryjskie krótkiego zasięgu Pancyr-S1, pomimo że 36 takich kołowych kompleksów przekazano Syrii do 2011 r. Rosjanie chcieli jednak prawdopodobnie pokazać najnowszą wersję tego systemu - z nowymi rakietami i ze zmodernizowaną „elektroniką”.
Rosjanie zaprezentowali też swoje najnowsze okręty, które trzykrotnie dokonały pokazowego odpalenia rakiet manewrujących 3M14 Kalibr z Morza Śródziemnego, chociaż taki sam efekt, za to o wiele taniej, można było uzyskać za pomocą samolotów z bazy Chmiejmin. W ten jednak sposób próbowano zainteresować m.in.: Indie fregatami projektu 11356 o wyporności 4000 ton (fregata „Admirał Grigorowicz” odpaliła Kalibry 15 listopada 2016 r.), kraje azjatyckie okrętami podwodnymi projektu 636.6 typu Warszawianka (okręt „Rostow-na-Donu” odpalił spod wody cztery Kalibry 8 grudnia 2015 r.) oraz mniejsze państwa małymi okrętami rakietowymi projektu 21631 typu Bujan-M (okręty „Sierpuchow” i „Zielenyj Don” odpaliły rakiety 3M14 19 sierpnia 2016 r.).
Nawet prezydent Rosji Władimir Putin nakazywał (m.in. w czasie rozszerzonego posiedzenia kolegium rosyjskiego ministerstwa obrony z 22 grudnia 2015 r.) do maksimum wykorzystać efekty skutecznego użycia rosyjskiego uzbrojenia w Syrii do współpracy wojskowo-technicznej; „wiemy, jakie zainteresowanie nowoczesną rosyjską bronią wykazują partnerzy z innych państw”.
Tak agresywne działanie informacyjne, nawet w odniesieniu do najnowszych systemów uzbrojenia, wcześniej nie proponowanych na eksport, nie jest niczym dziwnym. Rosjanie postawieni przez kryzys gospodarczy pod murem, nie mogą się obecnie zastanawiać, czy przekazanie ich wyrzutni rakietowych wpłynie na równowagę sił w regionie. Na to mogą sobie pozwolić jedynie Amerykanie. I to też do czasu.