Reklama

Arsenał rakietowy gwarantem trwałości dyktatury

Utworzone w 1999 roku Strategiczne Wojska Rakietowe Koreańskiej Armii Ludowej to wraz z programem jądrowym oczko w głowie reżimu w Pjongjangu. Zgodnie z założeniami północnokoreańskiej doktryny obronnej to właśnie te siły mają zapewnić trwałość dyktatury i uniemożliwić wariant siłowej zmiany reżimu, jaki miał miejsce w 2003 roku w Iraku czy w 2011 roku w Libii. 

Korea Północna prowadzi więc intensywne prace nad wieloma typami rakiet balistycznych – od broni taktycznej przeznaczonej do użycia przeciwko wrogim celom na Półwyspie Koreańskim przez rakiety średniego i pośredniego zasięgu zdolne do zaatakowania Japonii i amerykańskich instalacji wojskowych w Azji Południowo-Wschodniej i na Dalekim Wschodzie po broń międzykontynentalną. Bazą dla północnokoreańskich systemów są przy tym stare radzieckie technologie pochodzące najczęściej z lat 60. i 70. XX wieku. Nie inaczej było w przypadku ostatniego testu rakiety mającej w założeniu posiadać zdolność do ataku na USA.

R-29
Rakiety z rodziny R-29 Vysota. Od lewej: R-29, R-29RL, R-39, R-29RM oraz chińskie JL-1 i JL-2, ilustracja: MDA-file, Wikipedia

Korea Północna stawia na lżejsze i bardziej mobilne rakiety balistyczne

Wykorzystany podczas testu w dniu 4 lipca pocisk Hwasong-14 znany też pod oznaczeniem KN-14 ma być modyfikacją pocisku Hwasong-13 (KN-08). Oba typy pocisków mają być daleką modyfikacją sowieckiego pocisku odpalanego z okrętów podwodnych typu R-29 Vysota, który wszedł do służby w Marynarce Wojennej ZSRR w roku 1974. Reżim Kim Dzong Una po raz pierwszy pokazał tą broń na paradzie w stolicy kraju w 2012 roku, a w 2016 roku mogło dojść do nawet dwóch nieudanych prób tej broni. Według innych źródeł nowy północnokoreański pocisk to natomiast radziecka rakieta R-27 z dodanym drugim stopniem oraz nową głowicą.

Ostatnia próba, która rozpoczęła się na poligonie rakietowym Banghyon, zdaniem północnokoreańskich mediów zakończyła się natomiast sukcesem, a przetestowany pocisk ma być przystosowany do przenoszenia dużej i ciężkiej głowicy jądrowej. Rakieta miała przelecieć dystans 933 km i osiągnąć pułap 2802 km podczas trwającego 39 minut lotu.

Start rakiety Hwasong-14, Fot. Północnokoreańskie media

Południowokoreańscy i amerykańscy analitycy zgadzają się jednak z tym, że koreańska broń może mieć zasięg ponad 6700 km (prawdopodobnie ponad 8000 km), co powoduje, że może być użyta do ataku na cele na Alasce czy na Hawajach. Próba zbliża też Koreę Północną do budowy broni zdolnej do osiągnięcia także kontynentalnych Stanów Zjednoczonych.

Warto przy tym podkreślić, że także w tym roku, 14 maja miał miejsce test pocisku Hwasong 12 (KN-17) o zasięgu szacowanym na 5 do 6 tys. km, który podczas próby osiągnął apogeum 2111,5 km i przeleciał 787 km, a cały lot trwał 30 minut. Także ta broń może być wariantem sowieckiej rakiety odpalanej z okrętów podwodnych - R-27 Zyb.

Próby zbudowania i przetestowania rakiety międzykontynentalnej podejmowane przez reżim w Pjongjangu nie są niczym nowym. Wcześniej jednak skupiały się na pociskach z rodziny Taepodong, których pierwszy test miał miejsce w 2006 roku. Dotychczas wszystkie znane próby tego pocisku zakończyły się niepowodzeniem choć należy nadmienić, że prawdopodobnie na jej bazie powstała rakieta nośna Unha-3. Mimo początkowych trudności tego programu posłużył on do skutecznego wyniesienia na orbitę okołoziemską dwóch satelitów – w 2012 i 2016 roku.

Czytaj też: Korea Północna leci na Księżyc. „Osiągniemy cel w ciągu 10 lat”

Po tych sukcesach Korea Północna ogłosiła też dalsze plany podboju przestrzeni kosmicznej, w tym realizację własnej misji księżycowej, a doświadczenia zdobywane podczas misji orbitalnych są z całą pewnością wykorzystywane w wojskowych programach rakiet balistycznych. Tak samo zresztą jak miało to miejsce w innych krajach budujących w przeszłości swój arsenał rakietowy. 

Unha-3
Północnokoreańska rakieta Unha-3 używana do wynoszenia satelitów. Fot. Sungwon Baik / VOA/Wikipedia

To, co odróżnia przetestowane w tym roku pociski Hwasong-12 i 14 od Taepodong, to na pewno rozmiary. Ta druga rakieta mierzy ok. 30 metrów długości i waży ok. 80 ton, podczas gdy sowieckie pociski z rodziny R-29 mają masę całkowitą do około 30-35 ton, a ich długość wynosi tylko 14,4 m. R-27 są jeszcze mniejsze i mają masę niecałych 15 ton, a długość nie więcej niż 9 metrów.

Z jednej strony umożliwia to rozmieszczenie Hwasongów na trudniejszych do wykrycia i zniszczenia wyrzutniach mobilnych. Z drugiej część analityków zadaje jednak pytanie, czy Korea Północna opanowała już na tyle proces miniaturyzacji głowic jądrowych, by uzbroić w nie te względnie niewielkie rakiety i umożliwić im operowanie na pełnym możliwym dystansie. Wydaje się jednak, że Kim Dzong Un zniechęcony problemami z Taepodong-2 postawił właśnie na te mniejsze i bardziej mobilne rakiety, które są obecnie intensywnie testowane.

Jak odpowie Waszyngton? 

Osobnym pytaniem pozostaje możliwość amerykańskiej odpowiedzi na coraz bardziej agresywne próby rakietowe prowadzone przez Koreę Północną. Należy jednak przy tym nadmienić, że Waszyngton już wiele lat temu brał pod uwagę możliwość opracowania przez Pjongjang rakiet balistycznych o zasięgu wystarczającym do zaatakowania z użyciem broni jądrowej terytorium Stanów Zjednoczonych. Był to główny powód budowy naziemnego komponentu amerykańskiego systemu antyrakietowego Ballistic Missile Defense opartego o rakiety Ground Based Interceptor (GBI) rozmieszczone w Fort Greely na Alasce oraz w Bazie Sił Powietrznych Vandenberg w Kalifornii.

Obecnie najprawdopodobniej więc broń północnokoreańska nie może stanowić bezpośredniego zagrożenia dla terytorium USA. Zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że siły Pjongjangu są nieliczne i bardzo zawodne, a na próbę ataku Waszyngton może odpowiedzieć zmasowanym atakiem zarówno konwencjonalnym, jak i jądrowym, przed którym reżim Kim Dzong Una nie będzie w stanie się obronić.

GBI
Antyrakieta GBI w Forcie Greely na Alasce, fot. https://www.greely.army.mil

Niemniej jednak rozbudowa koreańskiego potencjału militarnego będzie stanowić ogromne wyzwanie dla administracji prezydenta Trumpa. Zostało to już zresztą zauważone przez Waszyngton, który wzmacnia swój potencjał antyrakietowy wokół Korei Północnej zarówno na lądzie, jak i na morzu, a także zwiększa wydatki na systemy obronne. W przyszłym roku budżetowym zgodnie z projektem na strategiczny system Ground-based Midcourse Defense ma być wydanych 828,1 mln USD, co pozwoli na zwiększenie docelowo do 44 liczby antyrakiet GBI w bazach na terenie USA.

465 mln USD ma zostać natomiast spożytkowane na program rozwoju najważniejszej części tego pocisku, czyli Redesigned Kill Vehicle służącego do niszczenia wrogich ICBM przy użyciu energii kinetycznej. Missile Defense Advocacy podkreśla, że administracja wnioskuje o niższą niż w br. kwotę na system GMD, co jest jednak zbieżne z długofalową strategią. 

Oprócz tego rozbudowywany będzie system Aegis. Dodatkowe środki przeznaczono też na rozwój broni ofensywnej. Do 451 mln USD rocznie wzrośnie finansowanie programu nowej odpalanej z bombowców strategicznych rakiety manewrującej zdolnej do ataków z użyciem głowic jądrowych Long Range Stand-Off (LRSO).

Przykłady z przeszłości nie napawają jednak optymizmem, co do możliwości zahamowania planów Kim Dzong Una. Polityka sankcji, izolacji politycznej czy demonstrowania siły wojskowej nie były wstanie powstrzymać Korei Północnej przed realizacją swoich zamierzeń w zakresie budowy systemów rakietowych dalekiego zasięgu i arsenału jądrowego. Stąd też USA postawiły na inwestycję w skuteczny potencjał do obrony i odstraszania, który jednak sam w sobie nie doprowadzi do wyeliminowania źródła zagrożenia. Z tego powodu należy spodziewać się w najbliższym czasie dalszych prób rakietowo-jądrowych prowadzonych przez Koreę Północną, która obecnie podbudowana jest ostatnimi sukcesami swoich testów.

Istotnym ryzykiem dla całego regionu może być też ewentualne podjęcie interwencji zbrojnej przez USA w celu uniemożliwienia dalszej rozbudowy potencjału północnokoreańskiego. Administracja Trumpa deklaruje bowiem determinację, aby powstrzymać Pjongjang przed uzyskaniem zdolności uderzenia jądrowego na kontynent amerykański. Scenariusz przeprowadzenia przez Stany Zjednoczone operacji wojskowej jest jednak mało prawdopodobny ze względu na wspomniane ryzyko związane ze spodziewanym kontratakiem północnokoreańskim przeciw Korei Płd., Japonii i amerykańskim bazom w rejonie Pacyfiku, którego skuteczność pomimo rozmieszczenia systemów obrony przeciwrakietowej pozostaje pod znakiem zapytania. 

Czytaj więcej: Atak prewencyjny na Koreę Północną. 3 scenariusze

 

Reklama

Komentarze

    Reklama