Reklama

Dziś Mars jest zimnym, jałowym światem, otoczonym cienką warstwą rzadkiej atmosfery. Znacząco komplikuje ona wszelkie długofalowe plany i wizje związane z kolonizacją planety, niemal całkowicie uniemożliwiając występowanie na powierzchni wody w stanie ciekłym i utrudniając lądowanie urządzeń, którym trudno jest w niej wyhamować. Również życie potencjalnych kolonistów w dzisiejszych warunkach byłoby usłane trudnościami. Starczy wymienić choćby zwiększone poziomy szkodliwego promieniowania czy skomplikowany proces odzyskiwania tlenu i wody.

W Waszyngtonie odbyła się niedawno branżowa konferencja Planetary Science Vision 2050 Workshop. Dyrektor Planetary Science Division NASA, Jim Green, przedstawił wraz z grupą naukowców Agencji interesującą koncepcję, która miałaby pozwolić na odtworzenie atmosfery Marsa dość niewielkim wysiłkiem i w relatywnie krótkim czasie. Jest nią umieszczenie w marsjańskim punkcie Lagrange’a L1 urządzenia wytwarzającego pole magnetyczne.

Schemat koncepcji osłonięcia Czerwonej Planety sztucznym polem magnetycznym poprzez umieszczenie dipola magnetycznego w punkcie Lagrange'a L1 układu Słońce-Mars. Ilustracja: NASA/J.Green

Wedle dzisiejszego stanu wiedzy naukowej, Czerwona Planeta była niegdyś zupełnie innym światem: 30% jej północnej półkuli pokrywał ocean. Około 4 miliardów lat temu otaczające planetę pole magnetyczne z nieznanych przyczyn zanikło. Spowodowało to powolną, stopniową utratę dawnej atmosfery. Proces ten trwa do tej pory, co potwierdzają pomiary dokonywane za pomocą sondy MAVEN.

Zaproponowane przez NASA rozwiązanie utworzyłoby sztuczną magnetosferę, chroniącą Marsa z dystansu przed wiatrem słonecznym i promieniowaniem. Pozwoliłoby to z czasem w naturalny sposób zagęścić atmosferę, zwiększyć ciśnienie i temperaturę. Jej wzrost o 4° C wystarczyłby do rozpoczęcia efektu cieplarnianego poprzez uwolnienie cząsteczek CO2 z czap na północnym biegunie. To z kolei ma spowodować topnienie lodu, jedynej pozostałości po marsjańskim oceanie, a w konsekwencji stopniowe „terraformowanie” całej planety. Ostrożne szacunki wskazują, że pierwsze skutki, istotne przede wszystkim dla załogowej eksploracji, byłyby odczuwalne już w ciągu kilkudziesięciu lat.

Naukowcy swój projekt określili na dzień dzisiejszy mianem „fantazji”. Zostanie on jednak gruntownie przeanalizowany. Nad podobnymi urządzeniami pracuje się obecnie w wersji zminiaturyzowanej, przeznaczonej dla ochrony astronautów w pojazdach kosmicznych. Wyniki tych badań są na tyle obiecujące, że zostaną stworzone symulacje i prognozy dotyczące tego, jak długo zajęłaby przemiana Marsa w miejsce choć trochę bardziej zbliżone do Błękitnej Planety.

Czytaj też: Wyścig na Marsa. Kiedy człowiek stanie na Czerwonej Planecie?

Katarzyna Stróż

Reklama

Komentarze

    Reklama