Sondy
Czy próbki z Marsa trafią na Ziemię? NASA ma dwie opcje
We wtorek, 7 stycznia 2025 r. odbyła się konferencja prasowa z udziałem administratora NASA Billa Nelsona oraz jego zastępcy w Dyrekcji Misji Naukowych - Nicky Fox. Podczas spotkania podano nowe informacje w sprawie programu Mars Sample Return.
Należy zauważyć, że program Mars Sample Return jest od wielu lat jednym z kluczowych przedsięwzięć, przygotowywanych przez NASA w celu eksploracji innych ciał niebieskich. Misja pozwoli pogłębić wiedzę ludzkości na temat tej planety oraz całego Układu Słonecznego.
Pierwotne założenia
Początkowe plany NASA były jednak zbyt złożone i kosztowne. Zgodnie z założeniami misji, łazik Perseverance zbiera próbki, a następnie wkłada je do zasobnika. Zostaną one przetransportowane w miejsce, gdzie wylądowałby specjalny lądownik, do którego zostaną włożone próbki.
Lądownik byłby wyposażony w rakietę Mars Ascent Vehicle, która wyniosłaby kapsułę z próbkami na orbitę. Tam zostałaby przechwycona przez europejski statek kosmiczny i tym samym zabrana w stronę Ziemi.
Po pewnym czasie kapsuła weszłaby w atmosferę Ziemi i wylądowała ze spadochronem na pustyni. Dalsze kroki to odbiór próbek przez NASA i badania w odpowiednich warunkach. W tym wszystkim jednym z problemów byłoby opracowanie specjalnego i kosztownego systemu lądowania.
NASA zakończyła analizy
Podczas konferencji poinformowano, że koszt programu Mars Sample Return szacowany jest obecnie na 11 mld USD, a próbki nie wróciłyby na Ziemię do 2040 r. Kilka miesięcy temu NASA podjęła zatem decyzję o rozpoczęciu konsultacji z ekspertami zewnętrznymi i przemysłem na temat nowego kształtu misji.
Z analiz wynika, że NASA rozważa obecnie między 2 opcjami. Pierwsza polega na wykorzystaniu sprawdzonego systemu EDL (Entry, Descent, Landing) - Sky crane, który został wykorzystany w przypadku lądowania marsjańskich łazików Perseverance i Curiosity.
Druga zakłada współpracę z przemysłem przy tzw. „ciężkim lądowniku” (Bill Nelson użył sformułowania heavy lander). Administrator wspomniał o SpaceX lub Blue Origin, natomiast nie wykluczył współpracy z innymi podmiotami.
Zarówno w pierwszym, jak i drugim przypadku na Marsa trafiłaby platforma, która zbierze próbki i przeniesienie je do transportowanego ze sobą systemu Mars Ascent Vehicle. Ta z kolei wyniesie materiał na orbitę, gdzie zostanie przejęty przez statek kosmiczny od ESA - Earth Return Orbiter.
Platforma byłaby jednak lekko zmodyfikowana. Przykładowo NASA planuje usunąć panele słoneczne i zastąpić je radioizotopowym generatorem termoelektrycznym (RTG). Ograniczy to ryzyko zasypania matryc przez marsjański pył.
Administrator NASA podał również szacowane koszty programu Mars Sample Return w zależności od propozycji. Wybór opcji nr 1 byłby związany wydatkami rzędu 6,6 - 7,7 mld USD, natomiast opcja nr 2 5,8 mld - 7,1 mld USD. Drogo? Parafrazując Billa Nelsona, lepiej niż 11 mld USD.
Z nowym planem próbki mogłyby trafić na Ziemię w latach 2035-2039. Dużo zależy od ruchów nowej administracji w Stanach Zjednoczonych i przyszłego administratora NASA. Ostateczna decyzja, co do wyboru planu ma zapaść w 2026 r.