Reklama

KOSMONAUTYKA

Starliner nadal daleko od decydującej próby. Powtórne podejście za pół roku?

Fot. NASA [nasa.gov]
Fot. NASA [nasa.gov]

W staraniach o zapewnienie zdolności transportu astronautów na niską orbitę okołoziemską w programie Commercial Crew, koncern Boeing doświadcza poważnych przeszkód. Pracownicy NASA i Boeinga wspólnymi siłami naprawiają jednak usterkę, która uniemożliwiła ponowienie bezzałogowego lotu kapsuły CST-100 Starliner (w sierpniu bieżącego roku). Pomimo przeciągających się prac i odkładanych terminów kolejnego startu, zarówno amerykańska agencja kosmiczna, jak i przedstawiciele koncernu deklarują konsekwentne dążenie do ostatecznego potwierdzenia skuteczności załogowego statku.

Koncern Boeing utrzymuje obecnie, że bezzałogowy lot kapsuły CST-100 Starliner będzie możliwy najwcześniej w maju 2022 roku. Wynika to z problemu, jaki zaistniał w 13 (spośród 24) zaworów paliwowych modułu serwisowego tego pojazdu. Owe mechanizmy przestały poprawnie funkcjonować, po tym jak pod wpływem kwasu azotowego (uwolnionego z reakcji wody z tetratlenkiem diazotu) uległy silnej korozji. Żrący i niebezpieczny związek chemiczny pojawił się w wyniku nagromadzenia wilgoci (spowodowanej ulewą, jaka miała miejsce na dzień przed oczekiwanym lotem).

Najpierw inżynierowie Boeinga pracowali nad feralnymi zaworami na samej wyrzutni, a gdy się okazało, że usterka jest niemożliwa do szybkiego usunięcia, cała rakieta nośna została cofnięta do budynku serwisowego Vertical Integration Facility. Tam, po osuszeniu instalacji, okazało się, że część zaworów nie działa poprawnie, co zmusiło inżynierów Boeinga do usunięcia ich z modułu serwisowego i opracowania innego systemu, odpornego na występowanie podobnego problemu w przyszłości. Zdaniem dyrektora generalnego Boeinga, Davida Calhouna, zespół badający usterkę w kapsule Starliner jest bliski rozwiązania zaistniałego problemu.

W związku z awarią i przestojem uziemiającym Starlinera, doszło do pewnych przetasowań w składach załóg przypisanych pierwotnie do tej kapsuły. Załoga pierwszego lotu Boeing Crewed Flight Test, czyli Nicole Mann i Josh Cassada ma teraz lecieć na Międzynarodową Stację Kosmiczną kapsułą SpaceX Crew Dragon - w ramach misji Crew-5 we wrześniu 2022 roku. Z kolei Koichi Wakata, który miał lecieć w pierwszym operacyjnym starciesystemu Boeinga (z półroczną wizytą na ISS) znalazł się także w piątym załogowym locie użytkowym statku SpaceX.

Pierwszy kosmiczny test kapsuły Boeing CST-100 Starliner miał miejsce 20 grudnia 2019 roku – nieobsadzona kapsuła nie była w stanie wówczas wykonać zamierzonego cumowania do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, choć znalazła się na orbicie i zdołała z niej powrócić. Niemniej, w wyniku błędu oprogramowania sterującego pojazd przedwcześnie odpalił napęd i zmienił kurs, doprowadzając do wyczerpania paliwa potrzebnego do wykonania manewrów orbitalnych, w tym połączenia z ISS. W związku z powyższym podjęto decyzję o sprowadzeniu CST-100 na Ziemię. Starliner dwa dni później lądował w bazie White Sands w Nowym Meksyku.

Według restrykcyjnych norm NASA, pojazd załogowy, zanim zabierze obsadę na ISS, musi przejść dogłębną procedurę sprawdzającą, włączając w to testy systemów bezpieczeństwa w bezzałogowym, a potem załogowym locie próbnym na stację. Taką ścieżkę pozytywnie przeszło SpaceX, pomimo jednego incydentu związanego z eksplozją kapsuły Dragon 2 w 2019 roku.

Ponowna droga Boeinga do sukcesu miała rozpocząć się 30 lipca bieżącego roku. To wtedy, po miesiącach wytężonych prac nad udoskonalaniem rakiety i samego pojazdu, miało dojść do startu, który w konsekwencji miał otworzyć dalszą furtkę do certyfikacji.

Reklama
Reklama

Pomimo pasma niepowodzeń firma Boeing deklaruje mocne postanowienie doprowadzenia do certyfikacji statku do skutku - aby konkurować ze SpaceX w programie dostarczania amerykańskich astronautów na ISS (Commercial Crew Program). Na początku 2020 roku firma z tytułu prac mających na celu usunięcie usterki z pierwszego ewaluacyjnego lotu poniosła nadprogramowe koszty w wysokości 410 milionów USD. Ostatnio natomiast - po tym, jak drugi start nie doszedł do skutku - koncern zadeklarował konieczność dopłacenia kolejnych 185 mln USD.

Boeing liczy, że finalizacja prac nad Starlinerem umożliwi jej powrót do "pierwszej ligi" dostawców pojazdów załogowych. Ostatnie doświadczenia przedsiębiorstwa dotyczyły prac nad promami kosmicznymi, głównie za pośrednictwem spółki zależnej Rockwell International.

W ciągu najbliższych sześciu miesięcy okaże się, czy Boeingowi uda się powrócić na właściwe tory w stronę załogowych lotów orbitalnych. Ewentualny sukces Boeinga w tym przedmiocie leży również w interesie NASA, która liczy na utrzymanie konkurencyjności na rynku świadczenia usług przewozu załogowego w przestrzeń pozaziemską.

Reklama
Reklama

Komentarze (1)

  1. R

    A Davieny sie simeja z radzieckiej technologi, XXI wiek i US nie potrafia sobie z wilgocia poradzic.

    1. Levi

      Porównai ilosc startów z USA i reszty świata... To że Boing ma ostatnio problem z 'kosmosem' to inna sprawa. Musk nadrabia za 2 albo i 3 firmy. Powiedzmy ze to jednak zupelnie co innego niż zestaw problemów z rosyjskim modułem który o mało calej stacji kosmicznej nie rozwalil..

    2. a

      No to porównaj ilość startów ZSRR/Rosja a USA a jak się skończą Starlinki to co będą wysyłać?

    3. żenua

      Nie słyszałeś o innych ładunkach niż starlinki wynoszonych przez SpaceX? Na sputniku nie pisali?