Reklama

Zagrożenia kosmiczne

Rok 2017 przełomowy dla rozwoju północnokoreańskiego arsenału. Wyzwanie na dziesięciolecia [ANALIZA]

Start rakiety balistycznej Hwasong-15, Fot. KCNA/Youtube
Start rakiety balistycznej Hwasong-15, Fot. KCNA/Youtube

Rok 2017 był przełomowy dla północnokoreańskiego programu rakietowego. Przeprowadzone testy wykazały, że reżim Kim Dzong Una dysponuje pociskami o zasięgu międzykontynentalnym zdolnymi do uderzenia w cele nawet na wschodnim wybrzeżu USA. Choć najprawdopodobniej północnokoreańskie rakiety nie są jeszcze zdolne do wykonywania skutecznych uderzeń z użyciem broni jądrowej, to należy oczekiwać, że już w najbliższej przyszłości kraj ten będzie dysponować arsenałem rakietowym podobnym rozmiarami do chińskiego i zdolnym do ataku w praktycznie dowolny punkt ziemi. Będzie to stanowić wyzwanie dla światowego bezpieczeństwa przez kolejne dziesięciolecia. 

Arsenał rakietowo-jądrowy gwarantem trwałości reżimu

W 2017 roku odbyło się w sumie 20 testów północnokoreańskich rakiet balistycznych. Przełom miał więc także charakter ilościowy. Warto dodać, że w czasach trwających czternaście lat (1997-2011) rządów poprzedniego przywódcy kraju Kim Dzonga Ila takich testów było tylko szesnaście. Za czasów Kim Dzong Una ich liczba zbliża się już do stu, co wskazuje na zdecydowaną intensyfikacje prac nad systemami rakietowymi. 

Strategia obecnego reżimu w Pjongjangu sprowadza się więc do stworzenia z arsenału rakietowo-jądrowego najważniejszego elementu zapewniającego ciągłość władzy i umożliwiającego szachowanie już nie tylko sąsiadów ale też Stanów Zjednoczonych. Takie podejście jest przy tym racjonalne i spodziewane. Koreańska Armia Ludowa choć bardzo liczna (ok. milion żołnierzy i sześć milionów rezerwistów), to pozostaje formacją niezwykle przestarzałą, wciąż wyposażoną w broń pochodzącą przede wszystkim z lat 60. i 70. XX wieku. W razie wybuchu otwartego konfliktu z południowym sąsiadem, wspieranym przez USA, jej możliwości bojowe, imponujące liczbami na papierze, mogą się więc okazać bardzo ograniczone, podobnie jak wojsk Saddama Husajna w czasie Pustynnej Burzy. 

W związku z tym Kim Dzong Un od momentu przejęcie władzy w Pjongjangu postawił na rozwój arsenału rakietowego i prace nad bronią masowego rażenia, co ma zapewnić mu nietykalność, której nie mogli sobie zagwarantować wspomniany już Saddam Husajn czy Muammar Kaddafi. 

Wszystko wskazuje na to, że rok 2017 był przełomowy dla wcielenia tej strategii w życie. Korea Północna pomimo presji dyplomatycznej, w tym gróźb prezydenta USA Donalda Trumpa, przeprowadziła udane testy kilku klas rakiet balistycznych, w tym budzących największe obawy pocisków o zasięgu międzykontynentalnym, a także kolejną - najsilniejszą z dotychczasowych - próbę jądrową. 

Czytaj też: Atak prewencyjny na Koreę Północną [3 SCENARIUSZE]

Udane testy rakiet ICBM

W lipcu br. dwukrotnie sprawdzono rakietę Hwasong-14, która może być daleką modyfikacją radzieckiego pocisku odpalanego z okrętów podwodnych R-27 lub R-29, wyposażoną w silnik będący modyfikacją jednostki napędowej RD-250 używanej w największych rakietach balistycznych z czasów ZSRR typu R-36 (kod NATO: SS-18 Satan). W dniu Święta Niepodległości USA 4 lipca rakieta Hwasong-14 miała przelecieć dystans 933 km i osiągnąć pułap 2802 km podczas trwającego 39 minut lotu. Na tej podstawie amerykańscy i południowokoreańscy analitycy oszacowali, że pocisk odpalany z trudnych do zniszczenia wyrzutni mobilnych może mieć zasięg nawet ponad 8000 km, czyli wystarczający do zaatakowania Hawajów, Alaski, a być może nawet stanu Waszyngton i jego największego miasta - Seattle. Kolejny test z 28 lipca wykazał jeszcze większe możliwości pocisku. Rakieta wzbiła się wtedy na wysokość 3724,9 km i przeleciała w czasie 47 minut i 12 sekund odległość 998 km. Parametry lotu pokazały więc, że pocisk może sięgnąć celów w kontynentalnych Stanach i to nie tylko na Zachodnim Wybrzeżu, ale nawet tak odległych od Korei Północnej miejsc jak Chicago. 

Nie było to przy tym ostatnie słowo Kim Dzong Una. Dzięki dostępowi do potężnych rosyjskich jednostek napędowych RD-250, które z niewiadomego źródła trafiły do Korei Północnej, już w listopadzie zademonstrowano jeszcze potężniejszą rakietę niż Hwasong-14. Nowy pocisk Hwasong-15, chociaż nie pokazano tego na testach, także ma być odpalany z mobilnej wyrzutni, którą stanowi dziewięciosiowy drogowy Transporter-Erector-Launcher (TEL). Ważąca prawdopodobnie 80 ton rakieta ma mieć przy tym ok. 23 metry wysokości, a więc znacznie przyćmiewa swoimi rozmiarami amerykańskiego Minutemana III, a być może jest większa i cięższa także od wycofanej w 2005 roku rakiety Peacekeeper zdolnej do przenoszenia 11 głowic MIRV. 

Podczas próby pocisk osiągnął pułap 4500 km i przeleciał w ciągu 50 minut ponad 1000 km. Parametry wskazują więc, że jego maksymalny zasięg może sięgnąć nawet 13000 km, a więc jest wystarczający do uderzenia we wschodnie wybrzeże USA i miasta takie jak Waszyngton i Nowy Jork. 

Zagadką w przypadku północnokoreańskich rakiet pozostaje ładunek, który mogą one przenosić. Podobnie jak w przypadku innych krajów, które dysponują tej klasy bronią, najprawdopodobniej jest to głowica jądrowa. Masa ładunku i jego wpływ na całkowity zasięg pocisków pozostaje jednak nieznany. Prawdopodobnie Hwasong-14 i Hwasong-15 mogą zabrać ważącą 1000 kg głowice, ale może się to odbywać kosztem zmniejszenia zasięgu. Testy mogły być bowiem prowadzone z pustymi pociskami. Część ekspertów powątpiewa przy tym w umiejętności miniaturyzacji głowic jądrowych przez inżynierów z Korei Północnej, a także w techniczne możliwości ich zamontowania na pocisku balistycznym. Z całą pewnością taki jest jednak cel Kim Dzong Una i zapewne, nawet jeśli jeszcze nie jest to możliwe, to cel ten zostanie wkrótce zrealizowany. 

Broń termojądrowa w rękach Kim Dzong Una? 

Niewątpliwie także w broni jądrowej Korea Północna dokonała w 2017 roku progresu przeprowadzając 3 września br. szóstą próbę - najpotężniejszą z dotychczas przeprowadzonych. Zdaniem władz w Pjongjangu była to pierwsza testowa eksplozja ładunku termojądrowego. Zagraniczne źródła szacowały moc wybuchu na ponad 100 kt, a US Intelligence Community, federacja 16 amerykańskich agencji wywiadowczych stwierdziła, że jej moc wynosiła pomiędzy 70, a nawet 280 kt. Stanowi to więc znaczny progres w stosunku do prób poprzednich, względnie małych ładunków o mocy nieprzekraczającej 20 kt, a więc charakterystycznych dla broni o przeznaczeniu taktycznym, a nie strategicznym. 

W grudniu pojawiły się także informacje, ze Pjongjang pracuje nad wyposażeniem rakiet ICBM w głowice z bronią biologiczną - wąglikiem. Wskazywać by na to miały prowadzone w Korei Północnej testy nad utrzymaniem żywych bakterii w warunkach wysokiej temperatury i ciśnienia charakterystycznych dla fazy ponownego wejścia w atmosferę pojazdu powrotnego przenoszonego przez rakietę balistyczną. 

Świat reaguje. Azjatycki wyścig zbrojeń

Reakcja świata na działania Korei Północnej jest stanowcza, o czym najlepiej świadczą wprowadzona przez Radę Bezpieczeństwa ONZ kolejne sankcje wobec Pjongjangu, tym razem dotyczące dostaw ropy naftowej i zatrudniania pracowników z Korei Północnej za granicą. Reżim już nazwał je "wypowiedzeniem wojny" chodź należy mieć na uwadze, że to określenie często używane w retoryce władz północnokoreańskich. 

Do tej pory jednak sankcje nie były w stanie zmienić polityki władz w Pjongjangu, które pomimo problemów gospodarczych zdołały kontynuować rozwój broni rakietowej i jądrowej. W związku z tym kraje regionu szykują się na ewentualny wybuch konfliktu zbrojnego i wzmacniają swoje siły zbrojne. Japonia rozwija systemy obrony przeciwrakietowej oparty o rakiety Patriot i rozmieszczone na okrętach z systemami Aegis pociski SM-3. Za 1,8 mld USD mają zostać zbudowane także dwie stacje naziemne systemu Aegis Ashore w prefekturach Akita i Yamaguch. Kolejne 200 mln USD ma pochłonąć uzbrojenie japońskich myśliwców F-15 i F-35 w rakiety manewrujące dalekiego zasięgu. Niewykluczony jest także zakup myśliwców F-35B i rozmieszczenie ich na helikopterowcach klasy Izumo. 

Czytaj też: Japonia kupuje Aegis Ashore

Zbroi się także Korea Południowa, która stawia na rozwój zdolności ofensywnych własnego lotnictwa m.in. poprzez pozyskanie samolotów F-35A i rakiet manewrujących Taurus KEPD 350. Seul rozwija też własne rakiety manewrujące i balistyczne. Najnowsza z nich Hyumno-2C o zasięgu ok. 800 km została pokazana po raz pierwszy w 2017 roku. Rakiety manewrujące Hyunmo-3 mają z kolei mieć zasięg nawet ponad 1000 km, a w przyszłości planowana jest także wersja odpalana przez samoloty. Korea Południowa w odpowiedzi na testy swojego północnego sąsiada przeprowadziła w 2017 roku szereg testów różnych typów uzbrojenia ofensywnego potencjalnie zdolnego do atakowania celów na północ od 38 równoleżnika. 

Najważniejsza jest oczywiście reakcja na rozwój arsenału Korei Północnej Stanów Zjednoczonych. Donald Trump wielokrotnie podkreślał, że ewentualna agresja ze strony Kim Dzong Una na Koreę Południową, Japonię czy tym bardziej terytorium USA spotka się z druzgocącą odpowiedzią militarną Stanów Zjednoczonych, być może z użyciem broni jądrowej. Pytanie jednak czy USA mogłyby się zdecydować na wojnę prewencyjną w celu eliminacji zagrożenia pozostaje wciąż otwarte. W ostatnich miesiącach nic nie wskazuje jednak by Waszyngton poważnie rozważał taką akcję. 

USA wzmocniły więc swoje możliwości obronne przed północnokoreańskim zagrożeniem rozmieszczając w Korei Południowej system obrony balistycznej THAAD, kończąc budowę bazy antyrakietowej w Fort Greely na Alasce czy prowadząc liczne ćwiczenia to jednak już wkrótce środki te mogą nie być wystarczające. 

Czytaj też: Apetyt na systemy antybalistyczne. Budżetowa ofensywa Białego Domu [ANALIZA]

Trwała zmiana na geopolitycznej mapie Azji

Należy podkreślić, że pomimo negatywnej reakcji świata, w tym najbliższego sojusznika Korei Północnej - Chin i sankcji należy zakładać, że Pjongjang będzie traktować za priorytet rozwój sił rakietowych i broni masowego rażenia. Dotychczasowe działania w tej sprawie wskazują przy tym na ogromną determinację reżimu Kim Dzong Una, który wbrew kojącym opiniom wielu analityków zdołał zbudować działające rakiety ICBM oraz bombę atomową dużej mocy. Zakładając, że obecny postęp prac zostanie utrzymany to już za kilka lat arsenał północnokoreański będzie zbliżony do chińskiego, a więc będzie składać się z kilkunastu-kilkudziesięciu rakiet balistycznych uzbrojonych w głowice jądrowe (w tym MIRV) i wycelowanych w główne amerykańskie miasta, a także licznych rakiet średniego i pośredniego zasięgu (Hwasong-12, Pukguksong-2) zdolnych do zaatakowania celów w Japonii (w tym amerykańskich baz wojskowych) oraz na wyspie Guam. Niewykluczone też, że Korea Północna rozmieści rakiety balistyczne na okrętach podwodnych. Z całą pewnością kraj ten prowadzi już aktywne próby w tym zakresie. 

W takim układzie wizja Korei Północnej zdolnej szantażować znacznie silniejszego przeciwnika jakim są Stany Zjednoczone staje się coraz bardziej realna. A im więcej rakiet rozmieści Pjongjang tym trudniejsza i bardziej ryzykowna będzie ewentualna akcja militarna przeciw reżimowi. Wątpliwa pozostanie też skuteczność amerykańskiej tarczy antyrakietowej w obecnym kształcie. Wprawdzie jest ona prawdopodobnie zdolna do odparcia ograniczonego ataku to obrona przed masowym uderzeniem z wykorzystaniem zaledwie 44 rakiet GBI będzie niemożliwa. Administracja Donalda Trumpa juz teraz planuje zwiększenie liczby przeciwpocisków do 64 ale już wkrótce i ta liczba może być za mała by mieć pewność ochrony amerykańskich aglomeracji. 

Dalekowschodni rakietowy wyścig zbrojeń stał się z pewnością w 2017 roku faktem i z całą pewnością zostanie on utrzymany angażując znaczny potencjał USA, Japonii i Korei Południowej. Zmiany, które zaszły w sytuacji geopolitycznej regionu w mijającym roku zostaną więc najprawdopodobniej utrwalone, być może na kolejne dziesięciolecia. 

Czytaj też: USA vs. Korea Północna. Czas decyzji [ANALIZA]

Reklama
Reklama

Komentarze