Amerykański, bezzałogowy wahadłowiec nowej generacji (X-37B) wystartował z kolejną misją. Jej cel, podobnie jak w poprzednich lotach, nie został ujawniony. Można jednak przypuszczać, że chodzi o przetestowanie nowych silników jonowych mogących zrewolucjonizować loty w kosmos.
To już czwarty ujawniony strat X-37B w ciągu pięciu lat. Kolejny raz nie przekazano do publicznej wiadomości zarówno celu misji, jak i czasu jej trwania. Przypuszcza się jednak, że X-37B może przebywać na orbicie nawet kilkanaście miesięcy. Wahadłowiec został zbudowany przez zakłady Boeing Space & Intelligence Systems w Kalifornii i wyniesiony na orbitę z Przylądka Canaveral na Florydzie przez rakietę nośną Atlas V.
Amerykańskie siły powietrzne wykorzystują zamiennie dwa bezzałogowce X-37B (OTV-1 i OTV-2) i są z nich bardzo zadowolone. Pojazdy te są ponad czterokrotnie mniejsze od niedawno wycofanych, załogowych wahadłowców kosmicznych (8,9 m długości, 2,9 m wysokości oraz 4,5 m rozpiętości skrzydeł), ale i tak, w swoich ładowniach mogą przenosić ładunek wielkości małej ciężarówki o wadze do 2 ton. X-37B mają przy tym możliwość przebywania miesiącami w przestrzeni kosmicznej (jak dotąd spędziły już w Kosmosie 1367 dni) zachowując się jak manewrujące satelity i później powrócić na Ziemię i lądować jak samoloty.
Cel misji – silnik jonowy?
Brak informacji o celach obecnej misji nie oznacza wcale, że nic nie wiadomo o ładunku wahadłowca. Zgodnie z przeciekami jakie dotarły do amerykańskich mediów tym razem na orbitę okołoziemską wyniesiono m.in. próbki różnych materiałów (chcąc zbadać wpływ Kosmosu na ich właściwości), „solarny żagiel” oraz silnik jonowy Halla. Przypomnijmy, że jest to silnik, w którym jony gazu szlachetnego, np. ksenonu są przyśpieszane za pomocą pola elektrycznego do takiej prędkości, że na zewnątrz zapewniają odpowiedni ciąg dla pojazdu.
Jak dotąd były one niewielkie i wykorzystywane głównie do podtrzymywania właściwej orbity satelitów. Obecnie siły powietrzne Stanów Zjednoczonych planują wykorzystać silniki jonowe do o wiele poważniejszych zadań, chcąc w ten sposób zrewolucjonizować przyszłe podróże kosmiczne. Amerykanie już przypominają wszystkim, że podobnie działający silnik był zastosowany na myśliwcu TIE („Twin Ion Engine” – „Podwójny Silnik Jonowy”) Dartha Vadera w filmie „Gwiezdne Wojny”.
Testowanie silnika jonowego potwierdziło laboratorium badawcze amerykańskich sił powietrznych (Air Force Research Lab), wyjaśniając jednocześnie, że sprawdzany będzie miedzy innymi wpływ takiego systemu napędowego na sam pojazd i jego wytrzymałość mechaniczną.
Amerykanie zakończyli więc już prawdopodobnie prace nad modelem samego silnika jonowego i teraz chcą sprawdzić, jak z jego pomocą można manewrować bezzałogowymi pojazdami poza atmosferą ziemską. Będzie to kolejny krok na drodze do stworzenia myśliwców kosmicznych, które być może nie będą wyglądały tak samo jak filmowe statki bohaterów „Gwiezdnych Wojen”, ale na pewno w przyszłości wejdą w skład amerykańskich sił powietrznych.
Amerykanie jak na razie nie przyznają się, że X-37B ma być w przyszłości systemem uzbrojenia. Jednak konsekwentnie milczą na temat celów poszczególnych misji oraz oczekiwanych efektów badań, jakie chcą osiągnąć po ich zakończeniu.
W przypadku czwartego lotu X-37B może to więc być rzeczywiście jedynie „pokojowy” eksperyment, w odróżnieniu od trzeciej podróży X-37B, której celem prawdopodobnie było szpiegowanie Chińczyków przy ich pracach nad własną stacją orbitalną.