Do grona prywatnych podmiotów zdolnych samodzielnie zaprojektować i zbudować sprawną rakietę nośną dołączyła amerykańsko-nowozelandzka firma Rocket Lab. W przeprowadzonym w Nowej Zelandii teście udało się wystartować i wprowadzić w przestrzeń kosmiczną rakietę Electron. Nie osiągnęła ona co prawda docelowej orbity, lecz prawidłowa separacja stopni zakończyła się pełnym sukcesem, co dobrze wróży planom rychłego wdrożenia Electrona do użytku komercyjnego.
Przeznaczona do wynoszenia lekkich ładunków satelitarnych rakieta Electron ma wysokość 17 m, średnicę 1,2 m i wagę 12 550 kg. Napędza ją sprawdzona kombinacja kerozyny i ciekłego tlenu. W projekcie zawarto również innowacyjne technologie w rodzaju elektrycznych pomp paliwa i utleniacza oraz specjalnego kompozytu węglowego. Główne elementy silników Rutherford zostały natomiast wydrukowane w technologii 3D. Z tych względów w mediach określa się Electrona mianem „rakiety na baterie” czy „rakiety nośnej XXI w.”.
Debiut rakiety nazwano oryginalnie „It’s a Test” („To test”). Z uwagi na niesprzyjające warunki pogodowe został on przesunięty z poniedziałku na środę. Start z prywatnej placówki zbudowanej przez Rocket Lab na nowozelandzkim półwyspie Mahia przebiegł prawidłowo, zaś wszystkie pozostałe fazy – separacja i odpalenie silników drugiego stopnia – zakończyły się całkowitym sukcesem. W kolejnych tygodniach inżynierowie będą analizować zgromadzone podczas startu dane, ustalając przyczynę, w wyniku której Electronowi nie udało się osiągnąć zamierzonej orbity.
W kolejnych testach rakieta spróbuje rozmieścić na niskiej orbicie okołoziemskiej niewielkie CubeSaty. Jeśli Electron zostanie dopuszczony do użytku, będzie to dla Rocket Lab olbrzymi sukces komercyjny, który zmaże nie do końca udany projekt Ātea-1.
Lista późniejszych klientów Rocket Lab obejmuje m.in. NASA, Spire Global, Spaceflight Inc. i Moon Express. Chętnych zapewne będzie wielu, ponieważ miniaturowe satelity zyskują w ostatnich latach na popularności, a brakuje dedykowanych tylko takim urządzeniom niewielkich, regularnie latających rakiet. Cena również jest konkurencyjna: niecałe 5 mln dolarów za start, a zatem mniej niż liczą sobie obecnie działający operatorzy. W przyszłości firma skupi się na zwiększeniu możliwości produkcyjnych oraz rozbudowie działalności na rynku amerykańskim.
Czytaj też: Lekkie rakiety nośne. Wielkie nadzieje w skromnej oprawie
Katarzyna Stróż