Zagrożenia kosmiczne
Ziemia bezbronna wobec zagrożeń z kosmosu
O kosmicznych zagrożeniach dla naszej planety mówił na spotkaniu Amerykańskiej Unii Geofizycznej dr Joseph Nuth z NASA. Naukowiec alarmował, że wobec potencjalnego uderzenia w Ziemię planetoidy lub komety jesteśmy w zasadzie bezbronni. Amerykańska agencja kosmiczna mogłaby jednakże podjąć działania prewencyjne, które w razie zagrożenia zwiększyłyby nasze szanse.
Kolizje dużych kosmicznych ciał niebieskich z Ziemią zdarzają się rzadko – raz na ok. 50-60 mln lat. Zwykle takie katastrofy powodowały masowe wymieranie żyjących na Ziemi gatunków, tak jak miało to miejsce w przypadku dinozaurów 65 mln lat temu. Naukowcy, którzy monitorują ruch obiektów potencjalnie zagrażających naszej planecie uspokajają, że ryzyko uderzenia czegoś dużego w naszą planetę przez najbliższe sto lat jest bardzo niskie.
Jednak nie powinniśmy też czuć się stuprocentowo bezpieczni. Odkryta w styczniu 1996 kometa Hyakutake w marcu tego samego roku minęła planetę w odległości 0,1 jednostki astronomicznej (ok. 15 mln km). Do myślenia daje też przykład z 2014 roku, kiedy to kometa C/2013 A1 (Siding Spring) przeleciała tylko 140 tys. km od Marsa. Odkryto ją ledwie 22 miesiące przed tym wydarzeniem. To stanowczo za mało, żeby zareagować w wypadku ryzyka kolizji z Ziemią.
Dr Nuth z NASA Goddard Space Flight Center tłumaczył w San Francisco, że przygotowanie od podstaw misji ratującej planetę przed zderzeniem musiałoby potrwać około pięciu lat. To stanowczo za długo. Naukowiec przekonywał, że po uzyskaniu aprobaty Kongresu NASA mogłaby zbudować rakietę do przechwytywania groźnych komet lub planetoid i trzymać ją stale w pogotowiu, dokonując okresowych testów. W takim wypadku pojazd kosmiczny mógłby wyruszyć w kierunku niepożądanego ciała niebieskiego już po 12 miesiącach od jego wykrycia. To istotnie zwiększałoby nasze szanse obrony np. przed wyjątkowo zdradliwymi, bo trudnymi do wypatrzenia, skałami kosmicznymi nadlatującymi od strony Słońca. W skład całego systemu planetarnej obrony powinna też wchodzić sonda obserwacyjna.
Dr Cathy Plesko z Los Alamos National Laboratory wskazuje dwa sposoby unieszkodliwienia bryły zmierzającej w kierunku Ziemi. Jedna droga to metoda „kuli armatniej”. Polega ona na uderzeniu w asteroidę z dużą prędkością, co w efekcie przyniesie zmianę jej trajektorii. Takie podejście ma być ogólnie dobre, jednak będzie wymagać długich i żmudnych obliczeń. Drugi sposób to posłużenie się wybuchem głowicy jądrowej dla zmiany trasy lotu ciała niebieskiego. To jednak niesie ryzyko rozczłonkowania skały na szereg małych elementów, które mogą dalej nieść zagrożenie dla Ziemi. Problematyczne jest także to, że nasza wiedza o budowie, strukturze i właściwościach wewnętrznych części komet czy planetoid jest wciąż niewystarczająca.
O zagrożeniu przypomniał 17-metrowy meteor, który w lutym 2013 r. rozpadł się w atmosferze nad Czelabińskiem. Powstała wówczas fala uderzeniowa uszkodziła tysiące budynków i spowodowała obrażenia u setek osób. Eksplozja obiketu w atmosferze miała moc szacowaną na 0,5 megatony TNT. Również na terenie Rosji w 1908 r. upadek kilkudziesięciometrowego meteorytu lub komety nad rzeką Podkamienna Tunguzka zniszczył olbrzymie połacie lasu w promieniu 40 km od epicentrum wybuchu. Niedawno ONZ na pamiątkę tego wydarzenia ustanowił 30 czerwca Międzynarodowym Dniem Planetoidy. Z myślą o przeciwdziałaniu tego typu zagrożeniom Amerykanie utworzyli w tym roku w ramach NASA jednostkę zwaną Planetary Defense Coordination Office.
Czytaj też: Creotech buduje kamery dla obrony planetarnej