Reklama

Problem monitorowania przestrzeni kosmicznej i obserwowania tzw. "kosmicznych śmieci" na orbicie okołoziemskiej oraz obiektów kosmicznych w bliskim otoczeniu naszej planety mogących jej potencjalnie zagrażać staje się coraz częściej poruszanym tematem. O skali problemu najlepiej świadczą liczby. Na połowę 2016 roku wyśledzono około 12 tys. dużych obiektów orbitalnych (średnice powyżej 10 cm) i blisko 700 tys. mniejszych (o wymiarach powyżej 1 cm). Szacuje się również, że na orbicie może znajdować się około 1 miliard obiektów nie schodzących poniżej średnicy 1 mm. Nawet małe obiekty o wymiarach poniżej 1 cm ale poruszające się z prędkościami powyżej Mach 20 mogą stanowić ogromne zagrożenia dla urządzeń umieszczonych przez człowieka na orbicie. 

W związku z tym konieczne jest śledzenie, katalogowanie, a w przyszłości być może także usuwanie z orbity niepotrzebnych obiektów pozostawionych przez misje kosmiczne oraz powstałych w wyniku zderzeń satelitów, testów broni antysatelitarnej i innych podobnych incydentów. Dodatkowo dochodzi także kwestia śledzenia naturalnych obiektów kosmicznych znajdujących się w bliskim otoczeniu Ziemi i mogących stanowić potencjalne zagrożenie dla satelitów na orbicie, a także infrastruktury naziemnej. W tym ostatnim kontekście często przypomina się tzw. katastrofę tunguską z 30 czerwca 1908 roku czyli upadek niezidentyfikowanego ciała kosmicznego na Syberii. W wyniku zdarzenia doszło do potężnej eksplozji i powalenia drzew w promieniu 40 km od epicentrum. Ofiar w ludziach było bardzo mało, prawdopodobnie tylko dwie ale tylko dlatego, że do wybuchu doszło nad terenami niezamieszkałymi. Niedawno na pamiątkę tego wydarzenia ONZ ustanowiło 30 czerwca Międzynarodowym Dniem Planetoidy

Fot. NSFCTC

Prace nad systemami śledzenia sytuacji w kosmosie  są więc realizowane w większości krajów rozwijających własne kompetencje kosmiczne. Największe tego typu programy rozwijają obecnie USA, Federacji Rosyjska i Europejska Agencja Kosmiczna w ramach programu Space Situational Awarness (SSA). W projekt zaangażowanych jest wiele krajów, w tym Polska gdzie powstają specjalne kamery dla teleskopów Neostel. Kompetencje w tej dziedzinie mają jednak nie tylko kraje członkowskie Unii Europejskiej. Jednym z państwa mogących zaoferować swoją infrastrukturę w ramach programu jest Ukraina. W dziedzinie śledzeni sytuacji w kosmosie Ukraina rozwija własny National Space Monitoring and Analysis System (USMAS). Skład się on obecnie z Centrum Monitoringu Kosmosu, stacji radarowej 5N86 "Dnipro", systemu obserwacji optycznej "Sazhen-S", stacji radiotechnicznych ulokowanej w Złoczowie w obwodzie lwowskim, centrum monitorowania pogody kosmicznej oraz czterech obserwatoriów astronomicznych (we Lwowie, Odessie, Mikołajowie i Użgorodzie). 

Kijów stawia obecnie na modernizację tych systemów, a wśród głównych wyzwań dla tego procesu wymienia się wysoki poziom konsumpcji energii przez przestarzałe systemy, w tym radar 5N86, zbyt małą liczbę własnych instrumentów obserwacyjnych, a także potrzebę dostosowania instrumentów do standardów międzynarodowych. Dzięki planowanym pracom ukraińska infrastruktura ma być gotowa do współpracy w ramach europejskich programów Space Surveillance and Tracking (SST) oraz Space Situational Awarness (SSA) oraz włączenie do nich systemów antenowych w Złoczowie. W dalszej przyszłości Ukraina chciałaby także zastąpić radar 5N86 zupełnie nową instalacją.

Fot. NSFCTC

Przyszły system ma zapewnić Ukrainie dostęp do aktualnych i wiarygodnych danych o sytuacji w kosmosie przydatnych do analizowania finansowania oraz przygotowywania operacji zarówno własnych, jak i zagranicznych pojazdów kosmicznych. Dane mogłyby być pozyskiwane także na zasadach komercyjnych. Dodatkowo Kijów, który podpisał porozumienie o współpracy z ESA liczy na włączenie się w rozwijane obecnie europejskie programy obserwacji przestrzeni kosmicznej korzystając z już istniejącej na Ukrainie infrastruktury, kompetentnego personelu oraz korzystnego do tych celów położenia geograficznego. 

 

Reklama
Reklama

Komentarze