Ogłoszenie o zamiarze przeprowadzenia przez Inspektorat Uzbrojenia (IU) dialogu technicznego w temacie „System Nawigacji Satelitarnej” zostało opublikowane 18 sierpnia br. Wynika z niego, że wojsko chce tym razem przygotować się do pozyskania nowego typu wojskowych, platformowych odbiorników nawigacji satelitarnej, które będą współpracowały zarówno z amerykańskim systemem NAVSTAR GPS, jak i europejskim Galileo GPS.
Przy czym wyraźnie zaznaczono, że chodzi o wersję „wojskową” urządzeń: współpracujących z sygnałami niedostępnymi dla normalnych - cywilnych użytkowników oraz odporne na zakłócanie (jamming) i podłożenie fałszywego sygnału zniekształcającego pozycję (spoofing).
W przypadku systemu NAVSTAR GPS mają to być odbiorniki wyposażone w moduł kryptograficzny SAASM (Selective Availability Anti-spoofing Module). W przypadku odbiorników Galileo chodzi o urządzenie w wersji przystosowanej do odbioru chronionego sygnału PRS (Public Regulated Service) - przygotowanej specjalnie dla użytkowników publicznych potrzebujących bardzo dużej dokładności i wiarygodności danych. Dzięki temu mogą go wykorzystywać m.in.wojsko, służby bezpieczeństwa lub ważne instytucje i organizacje państwowe, a także międzynarodowe.
Dialog techniczny ma zostać przeprowadzony w okresie październik – listopad 2017 r., natomiast zgłoszenia podmiotów chętnych do wzięcia w nim udziału mają być przesłane do IU do 15 września 2017 r.
Procedura z pozoru wydawałaby się więc standardowa, gdyby nie fakt, że Inspektorat Uzbrojenia chce ją zastosować w odniesieniu do odbiorników systemów nawigacji satelitarnej, które powinny być bardzo dobrze znane w Polskich Siłach Zbrojnych, a w przypadku systemu NAVSTAR GPS, które są dodatkowo wykorzystywane od wielu lat – w tym także w czasie faktycznych działań bojowych. Co więcej uruchomiono procedurę w odniesieniu do wojskowych odbiorników dwusystemowych, które prawdopodobnie będą dostępne na rynku dopiero w 2020 r. Wtedy informacje zdobyte w czasie dialogu technicznego w 2017 roku będą więc najprawdopodobniej nieaktualne, a specjaliści, którzy je uzyskali będą już na zupełnie innych stanowiskach.
Nieprzydatny dialog techniczny?
Zgodnie z ustawą z dnia 29 stycznia 2004 r. – Prawo zamówień publicznych Zamawiający może przeprowadzić dialog techniczny, ale tylko przed wszczęciem postępowania o udzielenie zamówienia. Może wtedy zwrócić się „do ekspertów, organów władzy publicznej lub wykonawców o doradztwo lub udzielenie informacji w zakresie niezbędnym do przygotowania opisu przedmiotu zamówienia, specyfikacji istotnych warunków zamówienia lub określenia warunków umowy”.
Nie jest to więc forma zdobywania informacji „dla własnej wiedzy” (ponieważ od tego są np. realizowane w wojsku prace analityczno–badawcze), ale jeden z etapów postępowania mającego się zakończyć konkretnym zakupem. Takiego zakupu w przypadku obecnego dialogu technicznego nie da się jednak zrealizować, a więc dialog ten jest tak naprawdę jedynie stratą czasu i pieniędzy, albo co gorsza pozorowaniem działań, które znowu nie zakończą się w najbliższym czasie niczym konkretnym.
Oczywiście w opublikowanym oficjalnie ogłoszeniu zaznaczono, że Inspektorat Uzbrojenia chce: ocenić możliwość spełnienia przez oferowany sprzęt wstępnie określonych wymagań, sprecyzować uwarunkowania dotyczące systemu zabezpieczenia logistycznego, bezpieczeństwa dostaw oraz szkolenia a także wstępnie oszacować czas i koszty dostawy urządzeń.
Problem jest jednak w tym, że jak na razie nikt na świecie nie może zaoferować wyspecyfikowanego przez Inspektorat Uzbrojenia sprzętu wojskowego. Według optymistycznych szacunków dwusystemowe odbiorniki GPS, które spełniałyby polskie wymagania będą bowiem dostępne na rynku dopiero około 2020 r. Nie można więc ocenić możliwość spełnienia przez nieistniejący sprzęt wstępnie określonych wymagań, a tym bardziej sprecyzować „uwarunkowań dotyczących systemu zabezpieczenia logistycznego, bezpieczeństwa dostaw i szkolenia oraz wstępnie oszacować czas i koszty dostawy urządzeń”.
Zgodnie z zapowiedziami agencji GSA (European GNSS Agency) koordynującej europejski program nawigacyjny, sygnał PRS (Public Regulated Service) będzie w pełni dostępny dopiero po 2020 roku, a więc gdy zgodnie z planami zaczną pracować na orbicie wszystkie potrzebne satelity konstelacji Galileo.
Czytaj też: Uruchomienie systemu nawigacji satelitarnej Galileo. "Krok milowy dla Europy"
Dwusystemowe odbiorniki GPS i Galileo to przyszłość – ale trzeba się do niej odpowiednio przygotować.
Dobrą stroną obecnego dialogu technicznego jest uzyskane w ten sposób potwierdzenie, że wojsko dostrzega potrzebę wykorzystania dwusystemowych odbiorników systemów nawigacji satelitarnej, złą – że robi to po najprostszej linii oporu – poprzez zakup i to jeszcze z góry skazany na porażkę. A przecież wykorzystanie w działaniach bojowych satelitów Galileo nie może polegać jedynie na włączeniu pozyskanych urządzeń i to tym bardziej w wersji cywilnej.
Pamiętać bowiem należy, że większość obecnie wykorzystywanych wojskowych systemów uzbrojenia pracuje według danych NAVSTAR GPS. Nie można więc nagle wprowadzić informacji o pozycji z „cywilnych” odbiorników systemu Galileo, ponieważ w działaniach bojowych dane z nich są niewiarygodne i mniej dokładne w warunkach działań operacyjnych niż te - pozyskane z wojskowych odbiorników GPS.
Sytuacja może się zmienić po 2020 r. - po operacyjnym uruchomieniu Galileo PRS. Wprowadzenie nowych odbiorników nie nastąpi jednak od razu, a ponadto nie będą one mogły współpracować ze wszystkimi systemami uzbrojenia (z amerykańskimi prawdopodobnie nigdy). Przykładowo wiele rakiet oraz pocisków będzie miało bowiem nadal tylko odbiorniki NAVSTAR GPS z modułem SAASM (np. „polskie” rakiety przeciwokrętowe RBS-15 Mk3) i nikt nie będzie je uzupełniał o kolejny odbiornik Galileo.
Najpierw więc trzeba sprawdzić, czy dokładniejszy z założenia odbiornik Galileo PRS będzie mógł przekazywać dane do mniej dokładnych (podobno) systemów uzbrojenia wyposażonego jedynie w wojskowy NAVSTAR GPS. Czy np. amerykański system zarządzania obroną powietrzną IBCS, z założenia oparty tylko o GPS NAVSTAR (który ma być m.in. zastosowany w polskich, rakietowych zestawach przeciwlotniczych i przeciwrakietowych Wisła) będzie mógł również działać o w oparciu o Galileo?
Należałoby się dodatkowo zastanowić, czy w tym przypadku nie mamy do czynienia z podstawowym interesem bezpieczeństwa państwa i czy nie należałoby zrezygnować z Prawa zamówień publicznych pomagając polskiemu przemysłowi, który już inwestuje by produkować dwusystemowe odbiorniki GPS.
„Otwarty” dialog techniczny, a ochrona polskiego przemysłu
Polska jest w o tyle dobrej sytuacji, że wojskowe odbiorniki GPS są produkowane na miejscu – w zielonogórskiej spółce Hertz Systems. Jest to polski producent prywatny (w którym spółki Skarbu Państwa są udziałowcami mniejszościowymi). W latach 2007-2015 do starczył on Siłom Zbrojnym RP ok. 600 wojskowych odbiorników HGPST T z modułem kryptograficznym SAASM. Kolejne kontrakty podpisano w 2016 roku.
Czytaj więcej: Polskie odbiorniki nawigacji satelitarnej w Siłach Zbrojnych
Zostały one zamontowane m.in. na transporterach opancerzonych Rosomak, zestawie rozpoznania artyleryjskiego Liwiec, radarach Soła, mobilnych zestawach przeciwlotniczych Poprad, przeciwlotniczych zestawach rakietowo-artyleryjskiego Pilica, wieloprowadnicowej wyrzutni rakietowej Langusta czy nawet na najnowszym, polskim niszczycielu min „Kormoran II” (odbiornik HGPST-EFTS).
Czterech wykonawców odbiornika sygnału PRS
Spółka Hertz Systems przewidując, jakie będą przyszłe potrzeby Sił Zbrojnych już wcześniej zaczęła przygotowywać się do opracowania dwusystemowych, wojskowych odbiorników GPS. W tym celu jako jeden z kilku europejskich producentów zaczęła się starać o udział w specjalnym programie realizowanym w ramach programu ramowego UE Horyzont 2020. To właśnie w czasie prac przy tym projekcie ma być opracowywany odbiornik sygnału PRS z kryptograficznym modułem bezpieczeństwa.
Autoryzacja została przekazana jedynie czterem europejskim wykonawcom, którzy w pierwszych latach będą mieli licencje na produkcję odbiorników PRS. Wśród nich znalazło się również konsorcjum, w skład którego wchodzi polska spółka Hertz Systems. Wymagało to od zielonogórskiej spółki osiągnięcia wysokiego poziomu bezpieczeństwa informatycznego oraz rozpoczęcia inwestycji w dedykowaną bazę laboratoryjną.