Reklama
  • Wiadomości

Marsjański Kret zagłębił się, ale nadal wymaga asekuracji

Trwa żmudna operacja zagłębiania robotycznego penetratora misji NASA InSight w marsjańskim gruncie. Od momentu stwierdzenia problemu z samodzielnym wkopywaniem się urządzenia HP3 (zwanego też Kretem) w głąb powierzchni Czerwonej Planety minęło już wiele miesięcy. Przyjęta na tę okoliczność niekonwencjonalna metoda „wbijania” urządzenia w warstwę regolitu pozwoliła wprawdzie poczynić wyraźne postępy, niemniej jednak nadal nie otworzyła drogi do jego niezależnej pracy. Naukowcy mają nadzieję, że moment ten nastąpi już niebawem.

Laboratoryjna próba skuteczności dociskania penetratora Kret HP3 z użyciem robotycznego ramienia misji NASA InSight. Fot. NASA Jet Propulsion Lab/Caltech [mars.nasa.gov]
Laboratoryjna próba skuteczności dociskania penetratora Kret HP3 z użyciem robotycznego ramienia misji NASA InSight. Fot. NASA Jet Propulsion Lab/Caltech [mars.nasa.gov]

Rozpoczęte w lutym 2019 roku przewiercanie się przez marsjański grunt nastręczyło instrumentowi HP3 (Heat Flow and Physical Properties Package - sonda ciepła podpowierzchniowego, stworzona przy znacznym zaangażowaniu polskich inżynierów) pewnych kłopotów ze względu na strukturę pokonywanej warstwy regolitu. W odróżnieniu od górnych partii niespoistego, osypującego się gruntu, w warstwach poniżej napotkano na stwardniały osad (ang. duricrust), przypominający ziemskie caliche. Zetknięcie z nim spowodowało, że działający udarowo mechanizm penetratora doprowadził do wybicia całego urządzenia z wykopanego otworu. Ułatwił to również niski współczynnik tarcia górnych warstw regolitu oraz słabe zakotwiczenie penetratora w spulchnionym materiale.

Przez dość długi czas HP3 spoczywał częściowo wysunięty i przechylony na bok w swoim zagłębieniu - aż do momentu, gdy naukowcy NASA Jet Propulsion Lab wpadli na pomysł zastosowania prowizorycznej metody wsparcia pracy urządzenia. W tym celu użyto robotycznego ramienia z przybornikiem, w jakie zaopatrzony jest stacjonarny lądownik marsjański misji NASA InSight. W efekcie, świat obiegły intrygujące zdjęcia z Czerwonej Planety, na których utrwalono kolejne momenty dociskania górnego skraju obudowy penetratora miniaturową łyżką zamontowaną na wysięgniku.

Dzięki temu, po długich miesiącach oczekiwania Kret zdołał wreszcie zagłębić się całkowicie w marsjańskiej powierzchni. Zdjęcia wykonane z lądownika InSight w sobotę 20 czerwca pokazywały już jedynie "okruchy" regolitu wibrujące w otoczeniu "łopatki", dociskającej nie tyle trzon penetratora, co płytką warstwę gruntu ponad nim. Zinterpretowano to wówczas jako potwierdzenie, że Kret ponownie napotkał na twardszą warstwę podpowierzchniową, co wprawiło układ w drgania z racji działania mechanizmu udarowego. Aby nie dopuścić do ponownego wybicia się HP3 na powierzchnię, utrzymano ramię w pozycji dociskowej nad otworem tunelu.

Do tej pory nie wiadomo, czy penetrator w zaistniałych okolicznościach będzie w stanie dokopać się wystarczająco głęboko - na co najmniej 3 metry (przy pierwotnym planie zakładającym 5 m) - aby uzyskać dokładny odczyt temperatury z wnętrza planety. W dalszym ciągu jednak notowane są postępy - jak wynika z krótkiego raportu z 28 sierpnia, najnowsza próba ponownego docisku w zagłębieniu poskutkowała skutecznym wprowadzeniem Kreta na większą głębokość. Nadal jednak nie jest to samodzielny postęp penetratora, którego działanie miało przebiegać w założeniu autonomicznie.

Misja lądownika NASA InSight polega m.in. na pierwszym dokładniejszym zbadaniu gruntu i warunków panujących we wnętrzu Marsa, aby ujawnić szczegóły dotyczące formowania się planety, jej struktury geologicznej oraz podobieństw do innych planet skalistych, w tym Ziemi. Koordynowana przez NASA we współpracy niemiecką agencją kosmiczną DLR misja działa od czasu udanego lądowania na wielkiej równinie Elysium Planitia w pobliżu marsjańskiego równika, 26 listopada 2018 roku.

Oprócz próbnika HP3 przeznaczonego do mierzenia gradientu temperaturowego marsjańskiego gruntu (zintegrowanego pod przewodnictwem DLR jako lidera zespołu przemysłowo-badawczego z dużym udziałem polskich inżynierów z Centrum Badań Kosmicznych PAN oraz spółki Astronika, którzy opracowali mechanizm wbijający), na pokładzie sondy umieszczono także sejsmometr SEIS do wykrywania wstrząsów oraz stację pogodową do pomiarów temperatury, kierunku i prędkości wiatru, a także ciśnienia atmosferycznego.

Reklama
Reklama