Reklama

Polska

Prezes PAK dla Space24: Do 2022 r. polska rakieta suborbitalna powinna przekroczyć granicę kosmosu

Fot. Paweł Ziemnicki/Space24.pl
Fot. Paweł Ziemnicki/Space24.pl

„Do 2022 roku powinniśmy być w stanie, przynajmniej teoretycznie, wysłać rakietę na granicę kosmosu. Powinniśmy móc przekroczyć rakietą suborbitalną pułap 100 kilometrów. To jest cel całkowicie realny do zrealizowania w tej perspektywie czasowej. Zrobię jednak wszystko, aby to jeszcze bardziej przyspieszyć” – mówi w rozmowie ze Space24.pl dr hab. Grzegorz Brona, prezes Polskiej Agencji Kosmicznej.

Paweł Ziemnicki: Jakie satelity mają szanse powstać w ramach Krajowego Programu Kosmicznego i w jakim horyzoncie czasowym?

Grzegorz Brona: To nie Krajowy Program Kosmiczny ma wskazać, jakie satelity powstaną w ramach rozwoju polskiego sektora kosmicznego. To raczej sektor definiuje, jakie satelity są potrzebne, a KPK ma pomagać i wspierać podmioty w ich produkcji, integracji i wysłaniu w przestrzeń kosmiczną oraz operowaniu nimi na orbicie. 

A zatem, to przedstawicieli sektora trzeba zapytać, na jakie niekomercyjne satelity jest zapotrzebowanie w najbliższych latach. Na pewno bardzo aktywną częścią sektora kosmicznego jest jego gałąź naukowa. Można się więc spodziewać, że w ramach KPK zostanie, w ten czy inny sposób, wsparty program budowy następcy satelitów BRITE.

Z drugiej strony obszarem, który mógłby być zainteresowany satelitami, jest oczywiście segment wojskowy. Tu pojawia się pytanie do osób decyzyjnych w Ministerstwie Obrony Narodowej – jak widzą zakup czy budowę polskich zdolności satelitarnych w najbliższych dziesięciu latach. Wiadomo, że MON ma podpisaną umowę na otrzymywanie zobrazowań satelitarnych w programie COSMO-SkyMed. Ale na jak długo resortowi obrony wystarczą te zdolności operacyjne? To już jednak pytanie do MON. Agencja może oczywiście wesprzeć budowę i pozyskanie dalszych zdolności. A nawet być ciałem doradczym, ale na pewno nie może samodzielnie podejmować takich decyzji.

Czy w zakresie zobrazowań satelitarnych potrzeby administracji i wojska powinno się realizować wspólnie, czy też rozłącznie?

To jest dobre pytanie. Zastanawiam się, na ile jest potrzebny satelita przeznaczony na potrzeby administracji publicznej. Mamy przecież dostęp do zobrazowań pochodzących z programu Copernicus. Możemy też kupować zdjęcia powierzchni Ziemi pochodzące z różnych prywatnych konstelacji satelitarnych. 

Pojawia się tu pytanie zasadnicze: czy potrzebujemy budować satelitę dual-use, który z jednej strony będzie świadczył usługi dla administracji, a z drugiej być może obsługiwał wojsko? Czy może warto się skoncentrować na satelicie przeznaczonym dla wojska z jednej strony, a z drugiej - pomóc administracji publicznej w pozyskiwaniu zdolności od sektora prywatnego? Na dłuższą metę może to się okazać bardziej opłacalne.

Na czym będzie polegało przystąpienie polski do europejskiego konsorcjum na rzecz świadomości sytuacyjnej w przestrzeni kosmicznej (SSA/SST) i co nasz kraj może na tym zyskać?

To jest chyba obecnie najważniejszy temat w Polskiej Agencji Kosmicznej. Konsorcjum europejskie związane ze Space Situational Awareness zostało formalnie zawiązane w 2014 roku. Wówczas w projekt zaangażowały się: Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania i Włochy. Polska do niego nie przystąpiła. Konsorcjum otrzymało pewne środki z Unii Europejskiej w ramach programu ramowego na wsparcie budowy zdolności operacyjnych, teleskopów, radarów, stacji laserowych i centrów obsługi danych.

Bieżąca perspektywa finansowa Unii Europejskiej powoli dobiega końca, a konsorcjum dostrzega, że w Polsce jest dość duży potencjał związany z SST. Nie ukrywam, że toczymy rozmowy z konsorcjum na temat dołączenia do niego naszego kraju. Gdyby udało nam się to osiągnąć w najbliższym czasie, korzyść byłaby podwójna. Moglibyśmy mieć udział w środkach przewidzianych w przyszłej perspektywie UE na rozwój świadomości sytuacyjnej w kosmosie. A jednocześnie mielibyśmy jeszcze szansę na wykorzystanie bieżącej perspektywy finansowej, przynajmniej w 2019 i 2020 r.

O jak dużych środkach mówimy?

Przyszła perspektywa finansowa UE ma zapewnić na SST środki w wysokości do 0,5 mld euro. To kilka razy więcej niż w obecnej perspektywie. Wydaje się więc, że będzie znacznie więcej pieniędzy na budowę, utrzymanie i rozwój systemu w latach 2021-2027 lub nawet dłużej. Jako członek konsorcjum Polska mogłaby brać udział w rozdzielaniu tych środków pomiędzy kraje członkowskie. To byłby olbrzymi zastrzyk finansowy dla krajowych podmiotów, które już uczestniczą w różny sposób w działaniach związanych z SST. Z drugiej strony, dołączając do konsorcjum już teraz, w bieżącej perspektywie, wciąż mielibyśmy możliwość wykorzystania kilkudziesięciu milionów euro na rozwój czy budowę nowych sensorów. Lub na połączenie ich w sieć sensoryczną, co tak naprawdę jest pierwszym krokiem do uczestnictwa w kolejnej fazie związanej z utrzymaniem infrastruktury SST po 2021 roku.

Polska Agencja Kosmiczna w tej chwili intensywnie pracuje nad skonsolidowaniem krajowych starań związanych z akcesją do konsorcjum. Proszę trzymać kciuki za szybką finalizację rozmów, bo od ich wyniku zależy duży zastrzyk finansowy dla sektora!

Jakie realne cele możemy postawić przed rozwojem polskich rakiet?

Do 2022 roku powinniśmy być w stanie, przynajmniej teoretycznie, wysłać rakietę na granicę kosmosu. Powinniśmy móc przekroczyć rakietą suborbitalną pułap 100 kilometrów. To jest cel całkowicie realny do zrealizowania w tej perspektywie czasowej. Zrobię jednak wszystko, aby to jeszcze bardziej przyspieszyć. W tej chwili staramy się wesprzeć proces zmiany przepisów, tak żebyśmy mogli choćby na określony czas otworzyć przestrzeń powietrzną nad Polską do wysokości przynajmniej 25 km. 

Polska Agencja Kosmiczna będzie dążyć do tego, żebyśmy – jako kraj – w kontekście legislacyjnym nadążali za potrzebami środowiska. Wydaje się, że nic nie stoi na przeszkodzie od strony technologicznej, abyśmy mieli polską rakietę kosmiczną – może nie orbitalną, ale suborbitalną. I pokazali w ten sposób, że jesteśmy kolejnym krajem, który może wysłać rakietę na granicę kosmosu. Nie chodzi tu jednak tylko o zaspokojenie naszych narodowych ambicji, ale także - a może nawet przede wszystkim - o sprzedaż usług lotów suborbitalnych dla innych krajów.

Polskie specjalizacje w przemyśle kosmicznym – co może stanowić nasze mocne strony w przyszłości?

W tej kwestii trzeba patrzeć na trendy światowe. Żaden duży biznes w jakimkolwiek obszarze nigdy nie powstał dlatego, że walczył z trendami światowymi, wręcz przeciwnie. Sukces wynika z rozpoznania takich trendów na odpowiednio wczesnym etapie i zrobienia użytku z tej wiedzy.

W tej chwili trendów jest kilka. Z jednej strony można wskazać małe rakiety. Nie sądzę, by Polska stała się akurat w tej materii gigantycznym graczem. Raczej nie ma większych szans na to, żeby z terytorium Polski można było wystrzeliwać rakiety orbitalne. Natomiast w kwestii lotów suborbitalnych możemy wejść do gry.

Drugi trend jest związany z wykorzystaniem danych satelitarnych. Tych danych pojawia się coraz więcej, co zostało doskonale rozpoznane przez polskie firmy, zarówno od strony przechowywania danych, jak i ich przetwarzania. Ten trend będzie się w najbliższym czasie wzmacniał - taką mam przynajmniej nadzieję, jeśli chodzi o wykorzystanie danych z obserwacji Ziemi i biznesowe możliwości, jakie niesie on dla polskich firm.

Trzeci aspekt to produkcja małych satelitów, o wadze do 150 kg. Mamy obecnie w Polsce kilka podmiotów, które próbują takie kompetencje posiąść. Być może uda się w niedługim czasie wynieść w przestrzeń kosmiczną polskie prywatne mikrosatelity.

No i oczywiście wejście w łańcuchy dostaw dla dużych graczy zagranicznych. Dzięki wykorzystaniu funduszy płynących z Europejskiej Agencji Kosmicznej oraz olbrzymiej ambicji polskich firm, jesteśmy na to już w pełni gotowi. A duże firmy, na przykład integratorzy, poszukują obecnie nowych możliwości biznesowych pozwalających na zmniejszenie kosztów przy jednoczesnym zachowaniu wysokiej jakości. 

A kosmiczne górnictwo i wyzwania związane ze zbieraniem kosmicznych śmieci?

Z pewnością warto spoglądać do przodu. Należy się zastanowić, czy polskie systemy deorbitacyjne, czyli służące usuwaniu kosmicznych śmieci, wpasowują się w obszar, który rozwinie się w przyszłości. Podejrzewam, że wcześniej taką niszą będzie samo SSA czy SST, bo zanim usuniemy niepotrzebne obiekty z orbity, najpierw trzeba je wykryć, a w Polsce mamy przecież szereg firm, które specjalizują się w systemach optycznych. Mamy pięć albo sześć podmiotów, w tym również naukowych, które potrafią konstruować doskonałe systemy teleskopów oraz oprogramowanie przetwarzające dane. To będzie ogromny rynek w przyszłości – wykrywanie oraz posiadanie i sprzedaż informacji dotyczących zagrożeń w przestrzeni kosmicznej.

Czy w dłuższej perspektywie mamy szansę w górnictwie kosmicznym? Obawiam się, że takie przełomowe obszary wymagają jednak istotnego finansowania, na jakie mogą sobie pozwolić tylko największe potęgi, takie jak USA czy Chiny. Wydaje mi się, że Polska może przodować w konkretnych technologiach, związanych czy to z usuwaniem śmieci kosmicznych, czy z górnictwem kosmicznym, ale nie sądzę, abyśmy mogli w jakiś sposób zdominować ten rynek.

Z jakich źródeł należałoby zapewnić stabilne finansowanie Krajowego Programu Kosmicznego?

Krajowy Program Kosmiczny nie powinien być programem Polskiej Agencji Kosmicznej. Powinien to być program krajowy, który obejmuje wszystkie istotne zadania, projekty i programy realizowane w Polsce.

Krytykowałem projekt KPK, który wcześniej powstał, bo nie uwzględniał on tego, co już jest na rynku i tego, w którym kierunku sektor podąża. A to, co jest na rynku, bardzo często ma już przecież swoje finansowanie.

Chodzi więc o to, żeby mieć pewność, że środki już przeznaczone na krajowe projekty kosmiczne zostaną właściwie wykorzystane. A poprzez wpisanie takich działań do KPK być może uda się przekonać decydentów do przedłużenia już istniejącego finansowania.

Skąd pozyskiwać środki?

Trudno abstrahować od pieniędzy będących np. w gestii Narodowego Centrum Badań i Rozwoju, Agencji Rozwoju Przemysłu czy Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości i innych jednostek państwowych, bo te fundusze istnieją i są już wykorzystywane przez sektor kosmiczny. W zeszłym roku 40-50 mln złotych z NCBR zostało zabudżetowane w projektach kosmicznych. To dość duża kwota w porównaniu do proponowanego finansowania dla całego programu kosmicznego, dla którego plan określony w pierwszym projekcie KPK zakładał 1,4 mld PLN na 8 lat. Jeśli bowiem przemnożymy tę kwotę z NCBR przez 8, to mówimy już o 400-500 milionach złotych, które można uzyskać tylko z jednego źródła.

Inna możliwość to sięgnięcie po środki spoza Polski. Jeśli przystąpimy do konsorcjum EU SST, będziemy mieli szansę na pozyskanie przynajmniej 100 milionów złotych w perspektywie kilku lat. Stanowi to kolejny zastrzyk pieniędzy na rozwój sektora. Aby go uzyskać, trzeba usiąść, przyłożyć się do negocjacji i ustalić odpowiednie warunki wejścia do konsorcjum. Potem natomiast należy wykonać zadanie nieco trudniejsze, czyli znaleźć projekty, w których dałoby się te fundusze efektywnie ulokować. Trzeba patrzeć w sposób inteligentny na to, gdzie już są pieniądze i w co się angażować, żeby je pozyskać. Po to, aby w perspektywie kilku lat przyniosło to efekty w postaci silnego wzrostu naszego sektora kosmicznego.

Są oczywiście również zadania, których nie da się sfinansować z istniejących środków krajowych i międzynarodowych. Agencja powinna w związku z tym dysponować pewnym zwiększonym budżetem, tak aby móc wspierać takie przedsięwzięcia lub otwierać niewielkie projekty, które wzmocnią nasz sektor, a w przyszłości będzie je można przeskalować w oparciu o środki już istniejące. Obecnie pracujemy nad tym, żeby takie środki finansowe zapewnić.

A kosmiczne programy wojskowe?

Mamy budżet Ministerstwa Obrony Narodowej, który w tej chwili jest nie do końca sprecyzowany w sektorze kosmicznym. Nad tym też trzeba popracować. Pojawia się pytanie o wkład MON w budowę krajowego sektora kosmicznego. Czy resort obrony chce polskiego satelity obserwacyjnego, czy może konstelacji takich satelitów? W jaki sposób tego rodzaju przedsięwzięcie miałoby być finansowane? Czy w ścieżce wojskowej zostaną wykorzystane środki z NCBR? To są wciąż jeszcze pytania otwarte, na które odpowiedzi musimy wypracować wraz z czynnikami decyzyjnymi.

Ostatni punkt w kwestii pozyskiwania finansowania dotyczy sięgnięcia po środki prywatne. Obecnie na świecie miliardy dolarów są alokowane na rynku kosmicznym przez kapitał prywatny, na przykład przez firmy typu venture capital, które potrafią wypatrzyć sensowne start-upy kosmiczne i rozsądnie je wesprzeć. Program kosmiczny powinien przewidzieć działania zmierzające do zachęcania firm prywatnych do takich inwestycji.

Finansowanie KPK należy więc postrzegać jako połączenie różnych strumieni pieniędzy, z pewnym również udziałem środków z budżetu centralnego, które pozwolą na zasilenie projektów nie mogących uzyskać wsparcia z innych źródeł.

Czy sama Agencja powinna zostać z czasem wzmocniona jeśli chodzi o jej budżet i kadry?

Faktycznie, budżet PAK powinien być zwiększony. Jednak środki agencji nie powinny być poświęcone na zarządzanie projektami wewnętrznymi samej instytucji. To powinien być budżet konkursowy, przeznaczony na pewne zlecenia zewnętrzne.

Chodzi na przykład o wsparcie polskich studentów. Dlaczego świetni studenci, oprócz budowy nanosatelity czy wysyłania kosmicznego eksperymentu rakietą lub balonem, muszą jeszcze samodzielnie zbierać na to pieniądze od instytucji, firm, czy korzystając z portali crowdfundingowych? Dajmy tym fantastycznym, zorganizowanym w koła studenckie młodym ludziom skoncentrować się na pracy nad ciekawymi projektami, które pozwolą im się nauczyć, w jaki sposób uprawiać inżynierię kosmiczną. A troskę o finanse niech weźmie na siebie ktoś inny. Być może warto otworzyć centralny program, czy to w Polskiej Agencji Kosmicznej, czy też w Ministerstwie Nauki i Szkolnictwa Wyższego, który pozwalałby wybrać 5-6 projektów studenckich do wsparcia w każdym roku.

Warto także pamiętać o tym, że otwierając kolejne projekty czy myśląc o finansowaniu przedsięwzięć zewnętrznych, Polska Agencja Kosmiczna musi dysponować odpowiednią kadrą zarządzającą, która potrafi zagospodarować fundusze w sposób racjonalny, a także ocenić efektywność wydawania tych środków w dłuższej perspektywie.

W jaki sposób prowadzić edukację i zwiększać w społeczeństwie świadomość, że przemysł kosmiczny jest potrzebny?

Przede wszystkim trzeba pokazywać sukcesy. To, czego zabrakło w ostatnich latach, to konsekwentna promocja osiągnięć krajowego sektora kosmicznego. Chodzi mi o demonstrowanie, że jesteśmy blisko tego, by dysponować własnymi rakietami suborbitalnymi. Że być może już zaraz będziemy mieli własne satelity. Że mamy projekty takie jak EO DIAS, które pozwalają przetwarzać dane satelitarne całej Unii Europejskiej! Że dysponujemy świetnymi kadrami, które potrafią wejść do takich projektów jak misja NASA InSight na Marsa.

W przeszłości tych osiągnięć było mniej, mówiono o nich gdzieś w tle, były one niewystarczająco nagłaśniane. Dziś wydaje się, że sukcesy krajowej branży kosmicznej stanowią podstawę, by pokazać społeczeństwu, że „Polak potrafi”, że mówienie o Polskiej Agencji Kosmicznej czy polskim sektorze kosmicznym nie jest dla mediów tematem egzotycznym.

Przemysł kosmiczny faktycznie w kraju istnieje i szybko zaczyna nadążać za europejskim sektorem kosmicznym. Polski akcent w misji sondy InSight był już dobrze nagłośniony i szeroko komunikowany. Informacja o polskim wkładzie w misję NASA na Marsa pojawiała się w wielu istotnych i zróżnicowanych mediach. W tych działaniach pewien swój udział miała również po raz pierwszy PAK. Myślę, że takie kampanie powinny być powtarzane w najbliższej przyszłości, na przykład przy okazji przystąpienia naszego kraju do konsorcjum EU SST. Chodzi o to, żeby pokazać rodakom, że w obszarze technologii kosmicznych mamy być z czego dumni i że nie odstajemy już od poziomu Europy. Jeżeli Polacy to zobaczą, to postrzeganie krajowego sektora kosmicznego będzie bardzo pozytywne.

Reklama
Reklama

Komentarze