Reklama

Świat

Były szef Roskosmosu zakazał kosmonautom używania europejskiego manipulatora

Dmitrij Rogozin, były szef Roskosmos
Autor. NASA

W ostatnich dniach dowiedzieliśmy się o oficjalnym zakończeniu współpracy Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) z korporacją Roskosmos w zakresie realizacji programu ExoMars. Były już szef rosyjskiej agencji, Dmitrij Rogozin, nakazał swoim kosmonautom znajdującym się obecnie na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) wstrzymać użytkowanie europejskiego ramienia robotycznego (European Robotic Arm), które jest zintegrowane z rosyjskim modułem Nauka.

Reklama

Dnia 12 lipca br. dyrektor generalny ESA Josef Aschbacher oznajmił światu, że zarząd europejskiej agencji upoważnił go zakończenia wcześniej zawieszonej współpracy z Roskosmosem w programie ExoMars, który miał na celu zbadanie Marsa pod względem potencjalnych śladów życia. Rosyjski wkład miał polegać m.in. na dostarczeniu lądownika, który zabrałby na powierzchnię Czerwonej Planety europejski łazik Rosalind Franklin. Rosja także miała być odpowiedzialna za lot sondy badawczej i lądowanie na Marsie, natomiast ESA podjęła się przygotowania i poprowadzenia operacji samego zrobotyzowanego łazika marsjańskiego.

Reklama
Reklama

Odwołany w piątek szef Roskosmosu nie pozostawił decyzji ESA bez reakcji. Za pomocą swojego konta na platformie Telegram oświadczył bowiem, że nakazuje rosyjskim kosmonautom, znajdującym się obecnie na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, zaprzestania używania europejskiego robotycznego ramienia (ERA). Zrobotyzowany manipulator jest podłączony do rosyjskiego modułu Nauka, który zintegrowano ze stacją w lipcu ubiegłego roku. Rezygnacja Rosjan z ERA utrudni prace prowadzone na stacji, co może być symptomem stopniowego wycofywania się ich z projektu, jakim jest ISS. Sytuacja mogłaby się zmienić w trakcie prezesury Jurija Borysowa - nowego CEO Roskosmosu, aczkolwiek czas pokaże, czy dojdzie do przełomu w relacjach.

Dmitrij Rogozin zarzucił dyrektorowi generalnemu ESA sabotowanie programu ExoMars. Stwierdził on, że decyzja przekreśliła pracę tysięcy naukowców zarówno w Europie, jak i w Rosji. Podkreślił, że decyzja zatrzymuje eksplorację przestrzeni kosmicznej, a przez to szefostwo europejskiej agencji będzie musiało za swoją decyzję "odpowiedzieć" przed całym światem. Dodatkowo oznajmił, że Rosja zrobi wszystko, co może, aby odzyskać rosyjski lądownik Kazaczok, który miał zostać wykorzystany do najbliższej misji. Obecnie urządzenie znajduje się we Włoszech, gdzie był przygotowywany do startu.

Czytaj też

W 2016 r. w kierunku Czerwonej Planety został wysłany demonstracyjny moduł Schiaparelli, któremu jednak nie udało się uzyskać wyznaczonego celu, gdyż rozbił się o powierzchnię planety. Inżynierowie oznajmili wtedy, że było to spowodowane usterką systemową, która uniemożliwiła urządzeniu odczyt poprawnej wysokości. Kolejna misja programu ExoMars miała się odbyć w tym roku, lecz z powodu militarnej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę doszło do wprowadzenia zachodnich sankcji na Rosję, również w zakresie współpracy kosmicznej. Spowodowało to zawieszenie wszelkiej współpracy z Roskosmosem.

Rosyjska korporacja poinformowała, że nadal może realizować własną część projektu ExoMars na poziomie krajowym lub z partnerami z "zaprzyjaźnionych" krajów. Wygląda na to, że ich marsjańskie plany dalej pozostają przy życiu, lecz z pewnością będzie to nieco trudniejsze w realizacji. Dopóki Rosja nie wycofa się z terenów Ukrainy, to niemożliwe będzie kontynuowanie współpracy i wspólnych projektów z ESA.

Reklama
Reklama

Komentarze