Strona główna
Nowe badania zmienią podejście do wykrywania egzoplanet?
Współczesne poszukiwania planet zdolnych do podtrzymania życia opierają się głównie na selekcji pod względem odpowiedniego oddalenia od macierzystych gwiazd. Wyniki badań przeprowadzonych na amerykańskim uniwersytecie Yale sugerują jednak, że wspomniane kryterium może mieć mniejsze znaczenie niż do tej pory sądzono.
Choć astronomowie od dawna mają świadomość, że istnienie planet sprzyjających przetrwaniu życia stanowi efekt splotu bardzo wielu różnych czynników, to jednak w dalszym ciągu nie sposób pozyskać kompletnej wiedzy na temat ich specyfiki. Poza głównym kryterium ulokowania w tzw. ekostrefie macierzystego układu gwiezdnego – w odpowiednim oddaleniu od jego centrum, zapewniającym właściwą temperaturę dla utrzymania wody w stanie ciekłym – znany jest też szereg innych. Wspominając jedynie o niektórych, warto wymienić te kluczowe dla „ziemskiego” przetrwania - ustabilizowaną orbitę wokół gwiazdy, własne pole magnetyczne zapewniane przez płynne żelazowe jądro planety czy ograniczone występowanie niebezpiecznych asteroid i komet (w przypadku Układu Słonecznego, skutecznie wychwytywanych przez Jowisza).
Amerykańscy uczeni z Uniwersytetu Yale chcą dopisać do tej listy kolejny istotny czynnik – odpowiednią temperaturę wejściową jądra planety w trakcie jej formowania. W wynikach badań upublicznionych 19 sierpnia br. badacze podważyli dotychczasową tezę o samoregulacyjnej roli warstwy konwekcyjnej pod skorupą ziemską, która miałaby umożliwiać planecie zachowanie stabilnej temperatury wewnętrznej. Ich zdaniem, podpowierzchniowe przemieszczanie się materii skalnej pod wpływem różnic termicznych nie jest w stanie wygenerować odpowiedniej energii do zrównoważenie temperatury planety w sytuacji, gdy zakumulowała ona zbyt lub niedostatecznie dużo ciepła.
Determinowanie temperatury wnętrza planet skalistych miałoby zatem następować na etapie protoplanetarnym oraz w wyniku kolizji z innymi planetami i masywnymi planetoidami. Amerykańscy badacze sugerują więc, że planety typu ziemskiego formują się w dużo bardziej przypadkowy sposób. Słuszność tego założenia może oznaczać wyraźnie mniejszą liczbę planet sprzyjających życiu, niż pierwotnie szacowano.
Czytaj też: Ziemia 2.0 jest bliżej niż sądzono? Zagadkowa planeta w sąsiednim układzie