KOSMONAUTYKA
Usterka na Ziemi przyczyną nieudanego debiutu rakiety Electron
Amerykańsko-nowozelandzka firma Rocket Lab zakończyła analizę zebranych materiałów z pierwszego lotu kosmicznej rakiety Electron. Rakieta nie osiągnęła docelowej orbity, a z analiz przeprowadzonych przez firmę wynika, że powodem takiego stanu rzeczy mogła być niepoprawnie przeprowadzona obsługa naziemna, a nie jak wcześniej zakładano, problem z rakietą.
Od wielu tygodni analitycy i naukowcy z firmy Rocket Lab badali wyniki testu rakiety, która mimo udanego startu, nie osiągnęła docelowej orbity. Mimo to, test uznano za dobry prognostyk jeśli chodzi o dalsze plany firmy, związane z umieszczaniem lekkich satelitów na orbicie. W analizę i dochodzenie pomóc zaangażowała się Federalna Administracja Lotnicza (FAA).
Od czasu rozpoczęcia badań sprawdzono ogromną ilość danych zebranych podczas lotu oraz przeprowadzono szereg testów w ośrodkach firmy mieszczących się w Kalifornii i Nowej Zelandii.
Z badań wynika, że problem mogła stanowić konfiguracja urządzeń telemetrycznych, które wspierały cały proces startu za pośrednictwem firmy zewnętrznej. Na skutek tego, doszło do utraty kontaktu z rakietą na wysokości 224 kilometrów, po czterech miunutach od startu. Zgodnie z wprowadzonymi procedurami bezpieczeństwa anomalia zaowocowała przerwaniem lotu. Jednak wedle pozyskanych danych, do czasu tej awarii rakieta zachowywała swoją prędkość oraz zaplanowaną trajektorię lotu.
„Pokazaliśmy, że Electron podążał swoją zaplanowaną trajektorią i na pewno był w stanie osiągnąć orbitę. Chociaż przerwanie lotu było rozczarowujące, to (...) można powiedzieć, że przetestowaliśmy prawie wszystko, w tym system zakończenia lotu. Cieszymy się z ilości danych, które udało nam się zgromadzić podczas pierwszego testu. " - Peter Beck, dyrektor generalny Rocket Lab
Utrata danych telemetrycznych, która była bezpośrednią przyczyną przerwania lotu, była związana z błędem dotyczącym podstawowego sprzętu, przetwarzania sygnałów radiowych w dane, służące do śledzenia drogi pojazdu. Odkryto również, że producent urządzenia, którego nazwy nie ujawniono, uniemożliwił wprowadzanie różnego typu korekt na urządzeniach innej firmy, co skutkowało powstaniem serii błędów. Kiedy wprowadzono skorygowane dane, problem z błędnym odczytem został rozwiązany.
Zdaniem firmy, rozwiązać problem może wprowadzenie szeregu procedur, które będą zapobiegać podobnym problemom w przyszłości. Nie zaistniała natomiast potrzeba zmiany technicznej w rakietach, co skutkowało podjęciem decyzji o produkcji kolejnych egzemplarzy.
Firma zapowiedziała że drugi z zaplanowanych trzech lotów odbędzie się w przeciągu ośmiu tygodni, po tym jak zostaną wprowadzone wszystkie poprawki oraz eliminacji ulegną błędy z pierwszego lotu.
Czytaj też: Lekkie rakiety nośne. Wielkie nadzieje w skromnej oprawie