Schiaparelli oddzielił się od sondy Trace Gas Orbiter i przeprowadził prawidłowe podejście do lądowania, które niespodziewanie zakończyło się rozbiciem urządzenia o powierzchnię Czerwonej Planety. W ramach śledztwa szczegółowo przeanalizowano wszystkie zgromadzone informacje. Lądownik do końca transmitował dane, zaś manewr monitorowały sondy marsjańskie oraz naziemna kontrola misji. Miejsce katastrofy szczegółowo obfotografował w ciągu następnych tygodni amerykański Mars Reconnaissance Orbiter. Prowadząca śledztwo komisja odtworzyła na tej podstawie przebieg wydarzeń, potwierdzając spekulacje snute zaraz po katastrofie.
Po wejściu w atmosferę lądownik wszedł w niespodziewanie szybką rotację, co doprowadziło do chwilowego przeciążenia jego czujników. Oprogramowanie urządzenia błędnie oszacowało jego wysokość, przypisując negatywną wartość temu parametrowi. Systemy przyjęły, że Schiaparelli znajduje się poniżej poziomu gruntu; zabrakło programu, który zweryfikowałby prawdopodobieństwo takiego zdarzenia i opóźnił procedury ostatniej fazy lądowania. Zostały one automatycznie uruchomione w myśl zasady, że bez nich dokończenie tego manewru jest niemożliwe, a pracowały w oparciu o nieprawidłowy pomiar wysokości.
W rezultacie od lądownika zbyt szybko oddzieliła się osłona i otworzył spadochron, a spowalniające opadanie silniki odpaliły się na 3 sekundy zamiast pierwotnie planowanych 29. Bezwładny Schiaparelli spadł na powierzchnię planety z wysokości 3,7 km, rozbijając się po 34 sekundach z prędkością 540 km/h. Nie było szans, by przetrwał.
Czytaj też: Lądownik Schiaparelli myślał, że już wylądował
ESA podkreśla, że misja Schiaparellego nie była kompletną klęską. Wiele systemów urządzenia zdało egzamin i zadziałało prawidłowo, co skrupulatnie wyliczono pod koniec konkludującego śledztwo raportu. Znalazł się w nim również szereg zaleceń dla inżynierów zaangażowanych w projektowanie i budowę podobnych pojazdów, których celem jest rozszerzenie bazy potencjalnych scenariuszy i lepsze przygotowanie doń urządzeń. Wskazówki dotyczą też usprawnienia organizacji prac projektowych i komunikacji z podwykonawcami.
Oto jak miało przebiegać prawidłowe lądowanie europejskiego lądownika na Czerwonej Planecie:
Nieprawidłowe modele dynamiki lotu oraz zidentyfikowane w oprogramowaniu błędy mają się zaś doczekać stosownych korekt, które zostaną zaimplementowane w ramach misji ExoMars 2020.
Czytaj też: Nowy krater na Marsie po upadku lądownika Schiaparelli
Katarzyna Stróż