Reklama

Technologie wojskowe

Rosja po długiej przerwie wystrzeliła satelitę wojskowego

Fot. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej
Fot. Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej

W czwartek 25 maja miał miejsce pierwszy od czerwca 2016 r. start wojskowy z kosmodromu w Plesiecku. Rakieta Sojuz 2-1B wyniosła satelitę wczesnego ostrzegania EKS, oznaczonego jako Kosmos-2518 – drugiego z konstelacji sześciu urządzeń. Tak długa przerwa w lotach spowodowana była problemami finansowymi i technologicznymi, które w ostatnim czasie poważnie spowolniły rosyjski program kosmiczny.

Ostatni rosyjski start wojskowy miał miejsce 4 czerwca ubiegłego roku. Kilka dni później udało się – nie bez problemów – wynieść satelitę komunikacyjnego Intelsat. Od tego czasu Rosjanie wykonywali tylko i wyłącznie loty związane z obsługą Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, nie licząc dwóch obsługiwanych przez Arianespace startów Sojuzów z Gujany Francuskiej. Łącznie w roku 2016 odbyło się więc 18 udanych startów. Mimo kłopotów finansowych państwa oraz głośnego śledztwa w sprawie wad produkcyjnych silników rakiet Proton, Roskosmos zapowiedział ich na bieżący rok aż 30.

Misja nie była ze zrozumiałych względów zapowiadana aż do ostatniej chwili, kiedy to Ministerstwo Obrony udostępniło w mediach społecznościowych zdjęcia rakiety i wydało ostrzeżenia dla strefy powietrznej wokół Plesiecka. Wyniesione właśnie urządzenie to EKS 2, element zaprojektowanej na sześć satelitów konstelacji wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym. Jej instalacja ma zakończyć się w 2020 r., przywracając Rosji pełną możliwość skutecznego wykrywania ataków z użyciem pocisków balistycznych.

Długotrwałe problemy techniczne orbitalnych komponentów systemu wczesnego ostrzegania sprawiły, że ciężar tego zadania spoczął w Rosji przede wszystkim na naziemnych stacjach radarowych. Mają one jednak nieporównywalnie mniejszy zasięg niż satelity, co przekłada się na czas na reakcję – a w razie ataku jądrowego liczy się każda minuta. Konstelacja pełniąca obecnie tę rolę – Oko, opiera się na technologii z lat 70., która uważana jest za mocno przestarzałą. Z tego względu Rosjanie rozpoczęli pracę nad EKS jeszcze zanim zakończono jej rozmieszczanie.

Nowa konstelacja również boryka się z opóźnieniami – pierwotnie miała być gotowa już 10 lat temu. Nie doszło do startu, lecz serii procesów sądowych między rosyjskim Ministerstwem Obrony a wytwórcą urządzeń, spółką Energia. Firma wygrała w sądzie, zasłaniając się niemożliwością wytworzenia satelitów na czas z uwagi na ciągłe zmiany stawianych jej wymogów i specyfikacji. Szczegółowa natura tych problemów nie jest jednak znana z uwagi na wojskowy – a zatem tajny – charakter programu.

W rezultacie pierwszego satelitę konstelacji EKS wystrzelono dopiero w 2015 r. Ich działanie polega na wykrywaniu sygnatury podczerwieni, emitowanej przez gorące spaliny nadlatującej rakiety. Satelity te mają również możliwość śledzenia ścieżki pocisku. Zdolność detekcji obejmuje szeroką ich gamę, począwszy od pocisków międzykontynentalnych, a skończywszy na taktycznych pociskach krótkiego zasięgu. Podobne osiągi mają amerykańskie satelity SBIRS.

Oba urządzenia EKS trafiły na Tundrę, geosynchroniczną orbitę typu HEO (highly elliptical orbit – orbita silnie eliptyczna). Przypomina ona orbity Mołnia, używane przez Sowietów od połowy lat 60. m. in. do rozmieszczania satelitów komunikacyjnych nad Rosją – czy szpiegowskich ponad Stanami Zjednoczonymi. Właściwości fizyczne takich orbit sprawiają, że niewielka konstelacja urządzeń krąży stale ponad danym fragmentem terytorium. Sprawdzają się one zwłaszcza w wypadku, gdy operator chce zagwarantować zasięg ponad obszarami w pobliżu ziemskiego bieguna, które sprawiają problemy umieszczonym w płaszczyźnie równika satelitom geostacjonarnym.

Kolejną misję rakiety Sojuz zaplanowano na 14 czerwca, kiedy to z kosmodromu Bajkonur wystartuje bezzałogowy Progress MS-06 z misją zaopatrzeniową dla ISS.

Czytaj też: Rosja tworzy mobilny system wykrywania rakiet balistycznych

Katarzyna Stróż

Reklama

Komentarze

    Reklama