Reklama

Kosmiczne śmieci

Chiński satelita o włos od kolizji. Dalsze skutki rosyjskiego testu ASAT

Autor. ESA/ID&Sense/ONiRiXEL (CC BY-SA 3.0 IGO) [esa.int]

Centrum obserwacji i monitorowania przestrzeni orbitalnej w strukturach CNSA (chińskiej agencji kosmicznej) powiadomiło o wystąpieniu poważnego zagrożenia kolizyjnego związanego ze skupiskiem szczątków po listopadowym teście rosyjskiego pocisku antysatelitarnego. Powstałe wówczas odłamki miały bezpośrednio zagrozić znajdującemu się na wysokości blisko 500 km satelicie naukowemu Tsinghua. Jak podano, chiński instrument uniknął zderzenia praktycznie o włos, mijając przelatujący najbliżej fragment zaledwie o 14,5 metrów.

Reklama

Centrum monitoringu działające w obrębie Chińskiej Narodowej Administracji Kosmicznej (CNSA) powiadomiło o wystąpieniu niebezpiecznej sytuacji w ubiegłym tygodniu. Zgodnie z wystosowanym komunikatem, miało do niej dojść 18 stycznia br. około godz. 3:49 nad ranem (czasu polskiego - CET). Zdarzenie dotyczyło mikrosatelity naukowego Tsinghua wystrzelonego w sierpniu 2020 roku na szczycie rakiety Chang Zheng 2D (tłum. Długi Marsz 2D), na którego drodze znalazły się szczątki nagromadzone w wyniku rosyjskiego testu ASAT z 15 listopada 2021 r. Odnotowany test przeciwsatelitarny Federacji Rosyjskiej (którego dokonanie potwierdził 16 listopada tamtejszy resort obrony) miał charakter próby pocisku rakietowego z głowicą kinetyczną, odpalonego z powierzchni Ziemi.

Reklama

Czytaj też

Reklama

Wystrzelenie doprowadziło do skutecznego rażenia celu, którym był wygasły radziecki satelita z serii Celina-D (Kosmos-1408). W rezultacie testu doszło do powstania co najmniej 1500 dużych odłamków pozostawionych po zniszczonym satelicie i prawdopodobnie nawet kilkaset tysięcy mniejszych, ale nadal groźnych fragmentów. Co więcej, test przeprowadzono na relatywnie dużej wysokości (ponad 500 km nad Ziemią) oraz w pobliżu stref prowadzenia aktywności satelitarnej i załogowej.

Z tego powodu szczątki wkrótce znalazły się nieopodal Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), wymuszając na NASA przesunięcie zaplanowanego spaceru kosmicznego oraz skierowanie załogi do zacumowanych kapsuł na czas podwyższonego zagrożenia. Chmura szczątków znalazła się także niebezpiecznie blisko powstającej nadal chińskiej stacji kosmicznej Tiangong (obsadzonej trzyosobową załogą).

Czytaj też

Z kolei w kontekście sytuacji z 18 stycznie br. chińskie media poinformowały, że jeden z odłamków znalazł się bezpośrednio obok chińskiego satelity Tsinghua - w odległości zaledwie 14,5 metra, co zostało sklasyfikowane jako "niezwykle niebezpieczne" zbliżenie, ze względu na bardzo wysokie ryzyko kolizji. "Rzadko się zdarza, aby śmieci i statki kosmiczne były oddalone od siebie o zaledwie kilkanaście metrów" - skomentował ekspert od monitorowania obiektów kosmicznych, Liu Jing w wywiadzie dla serwisu Global Times.

Ministerstwo Spraw Zagranicznych Chin wstrzymywało się dotąd z szerszym komentowaniem skutków rosyjskiego testu ASAT, pomimo licznych wyrazów oburzenia państw na całym świecie. Międzynarodowi specjaliści zwracają przy okazji uwagę, że Chiny same w poprzednich latach doprowadziły do wydatnego wzrostu zagrożenia kolizyjnego na niskiej orbicie okołoziemskiej - w kontekście próby pocisku ASAT zrealizowanej w 2007 roku, gdy chiński pocisk skutecznie zestrzelił wygasłego satelitę pogodowego Fengyun-1C.

Próby typu ASAT są poważnym czynnikiem podwyższania ryzyka kolizyjnego na niskiej orbicie okołoziemskiej, lawinowo zwiększając nagromadzenie kosmicznych śmieci. Część z dotychczasowych prób pocisków ASAT prowadziła do wygenerowania krótkotrwale utrzymujących się skupisk odłamków (jak indyjska z 2019 roku, która doprowadziła do zniszczenia satelity na wysokości ok. 280 km). W takich przypadkach czynnikiem łagodzącym skutki jest szybsza naturalna deorbitacja, która w przypadku próby indyjskiej w większej części przebiegła w ciągu jednego roku od przeprowadzenia próby. Zestrzelenia rosyjskie i chińskie dotyczyły z kolei wyższych orbit - odpowiednio na wysokości ponad 500 oraz 865 km, co oznaczać może deorbitację w skali od kilku do nawet kilkudziesięciu lat.

Według stanu na kwiecień 2019 r., aż 3 tys. z blisko 10 tysięcy ogółu większych odłamków rutynowo śledzonych przez systemy rządu USA jako potencjalnie niebezpieczne dla Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) powstała na skutek zestrzelenia chińskiego satelity w 2007 roku. Należy przy tym pamiętać, że zagrożeniem w takiej sytuacji są także te najmniejsze odłamki.

Mikrosatelita Tsinghua to instrument badawczy przeznaczony do pomiarów włąściwości fizycznych atmosfery i pola grawitacyjnego.

Czytaj też

MM/MK

Reklama

Komentarze (1)

  1. kaczkodan

    Już dawno, najpóźniej w 1990 roku powinno się podpisać traktat unikaniu zanieczyszczenia w kosmosie, który zabroniłby takich niebezpiecznych zabaw. Jesteśmy dosyć blisko momentu gdy rozpocznie się reakcja lawinowa, tzn. ilość śmieci będzie rosnąc i rozbijać kolejne satelity.

Reklama