Reklama

Zagrożenia kosmiczne

Człon rakiety SpaceX na kursie kolizyjnym ze Srebrnym Globem

Start misji Deep Space Climate Observatory
Autor. NASA/Kim Shiflett [nasa.gov]

Zdaniem środowiska naukowego fragmenty systemu nośnego Falcon 9 są na kursie kolizyjnym z Księżycem. Zderzenie wyższego stopnia rakiety produkcji przedsiębiorstwa Elona Muska z powierzchnią naszego naturalnego satelity ma nastąpić w pierwszych dniach marca.

Reklama

Owy fragment jest drugim członem dwustopniowego systemu nośnego Falcon 9, jaki został użyty do wystrzelenia sondy Deep Space Climate Observatory (DSCOVR) 11 lutego 2015 roku, co miało miejsce z wojskowego kosmodromu na Florydzie. Sonda została umieszczona na oddalonej o około 1,5 mln kilometrów orbicie wokół punktu libracyjnego L1 układu Ziemia-Słońce (przy czym owy punkt, w przeciwieństwie do znanego nam L2 z misji teleskopu Jamesa Webba, jest położony bliżej gwiazdy), po czym przystąpiła do badania pogody kosmicznej, dając skuteczne narzędzie wczesnego ostrzegania przed wzmożoną aktywnością Słońca, co jest niebezpieczne dla satelitów i elektroniki.

Reklama

Umieszczając satelity na wysokich i oddalonych orbitach należy liczyć się z tym, że użyte do wyniesienia pojazdów wyższe stopnie rakiety pozostaną nienaruszone w przestrzeni kosmicznej, dopóki nie zostaną przechwycone przez masywniejszy obiekty. W tym wypadku drugi stopień rakiety Falcon 9 najwyraźniej wpadł w "grawitacyjne sidła" Księżyca i zdaniem cytowanego przez serwis Space Daily astronoma Billa Gray'a na podstawie matematycznych wyliczeń wyższy człon systemu nośnego Falcona 9 opadnie na Srebrny Glob 4 marca bieżącego roku, z prędkością około 9 tysięcy kilometrów na godzinę, po jego niewidocznej (z naszej planety) stronie. Uderzenie spowoduje powstanie niewielkiego krateru, co będzie okazją dla orbitujących wokół Księżyca satelitów do ewentualnego zbadania skutków kosmicznej kolizji. Zdaniem naukowca fragment rakiety już w styczniu wystarczająco zbliżył się do naturalnego ziemskiego satelity, co doprowadziło do zmiany orbity kosmicznego śmiecia.

Czytaj też

Przedsiębiorstwo Elona Muska jeszcze nie wydało komentarza w tej sprawie.

Reklama

Uderzenie członu rakiety Falcon 9 z powierzchnią Księżyca nie powinno rodzić powodów do obaw, przynajmniej do momentu utworzenia tamże stałej bazy. Tego typu wydarzenie może stanowić kolejną okazję do zbadania najbliższego ciała niebieskiego, tak jak to miało miejsce w przeszłości (np. w programie Apollo, kiedy poprzez kontrolowane kolizje testowano sejsmometry). Jednakże w tym wypadku należy pamiętać, że tego fragmentu rakiety nikt nie kontroluje i w można raczej mówić o dużym szczęściu - gdyby celem boostera byłby położony bliżej Ziemi satelita, to skutki takiej kolizji mogłyby spowodować nagły wzrost kosmicznych odpadów, zagrażając m.in. stacjom orbitalnym.

Czytaj też

Oczywiście jest to poważny problem, będący pod baczną obserwacją agencji kosmicznych oraz przedmiotem zmagań całego sektora w skali globalnej. W wypadku satelitów probuje się temu zaradzić nie tylko post factum - najnowsze z nich zwykle posiadają już systemy ułatwiające deorbitację (pasywnie bądź aktywnie) u schyłku ich cyklu życiowego - stosując wyhamowanie silnikowe lub różnego rodzaju żagle deorbitacyjne, które w odpowiednim momencie są rozwijane z satelity (jak to miało miejsce choćby w przypadku projektu PW-Sat z rodzimej Politechniki Warszawskiej). Warto dodać, że kontrolowana deorbitacja dużych obiektów winna się kończyć w tzw. Punkcie Nemo, czyli nad odległym obszarem Oceanu Spokojnego, z dala od wysp i osiedli ludzkich.

Z kolei na orbicie geostacjonarnej większość satelitów lub wyższych stopni rakiet - o ile do końca pełnienia swej misji zachowały paliwo i są w dalszym ciągu kontrolowane - można przenieść na orbitę cmentarną tj. na taką, która znajduje się kilkaset kilometrów ponad orbitą geostacjonarną. Tam mogą one pozostać na tysiące lat, jednakże w dalszym stopniu muszą być monitorowane pod kątem ich dalszej fragmentacji, która może zagrażać obiektom znajdującym się na innych trajektoriach.

Osobnym zakresem zainteresowania są zdolności przechwytywania kosmicznych śmieci. Tutaj chodzi przede wszystkim o pojazdy serwisowe, które mają dysponować zdolnością pochwycenia innego obiektu i odtworzenia jego funkcji lub sprowadzenia go w wyznaczone miejsce. Oprócz tego rozważa się też stosowanie pojemnych stacji orbitalnych zbierających "martwe" obiekty lub systemy wyposażone w sieci umożliwiające "łowienie" pobliskich obiektów. Wykorzystanie takich sieci do "łapania" satelitów dawniej było planowane w misji Europejskiej Agencji Kosmicznej - e.Deorbit, która miała zadebiutować w roku 2025. Niemniej w 2018 roku doszło do wstrzymania finansowania owej misji.

Czytaj też

Reklama

Komentarze

    Reklama