NAUKA I EDUKACJA
Misja Artemis I to dopiero początek
Po udanym starcie Artemis I ludzkość stawia pierwsze kroki w kontekście stałej obecności na Srebrnym Globie i otwiera nową erę podboju kosmosu - ocenił w rozmowie z PAP Łukasz Wilczyński, prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej.
W środę (tj. 16 listopada br.) przed godziną 8 nad ranem polskiego czasu z ośrodka NASA Kennedy Space Center na Florydzie wystartowała rakieta Space Launch System (SLS). Najpotężniejsza rakieta w historii wyniosła kapsułę Orion z manekinami w podróż dookoła Księżyca w ramach misji Artemis I.
„Podekscytowanie to zbyt słabe słowo, aby opisać to, co czuję. To niesamowita chwila dla całego sektora kosmicznego i nie tylko. Ludzkość wykonuje właśnie pierwszy krok, który może oznaczać początek prawdziwej obecności człowieka na Srebrnym Globie. To oznacza nową erę w podboju kosmosu. W ramach programu Artemis ma przecież m.in. powstać pierwsze stabilne osiedle na Księżycu" - skomentował w rozmowie z PAP Łukasz Wilczyński.
Czytaj też
Jeśli wszystkie cele misji zostaną zrealizowane, ludzie mają wylądować na Księżycu całkiem niedługo. „Następna misja Artemis II będzie już załogowa. Czworo astronautów obleci Księżyc na wysokości 8900 km nad powierzchnią. Powinno to nastąpić w 2024 roku. Potem, w 2025 roku w ramach misji Artemis III, planowane jest lądowanie na powierzchni w okolicach południowego bieguna Księżyca" - wyjaśnia specjalista.
Rozpoczęty w środę lot był wcześniej przekładany z powodu awarii i pogody i także teraz pojawiły się drobne usterki. To może budzić niepokój, choć takich kłopotów, w programach kosmicznych można się spodziewać. „Przekładanie startów ze względu na usterki czy zmiany pogody to rzecz normalna. Pamiętajmy, że to test przed misją załogową, więc wszystko musi zostać wyjątkowo dokładnie sprawdzone. Nikt nie chce powtórzenia tragedii z misji Apollo czy wahadłowców kosmicznych. Awaria mogła być naprawdę drobna, ale to wystarczy, aby wstrzymać lot. Pamiętajmy też, że rakietę z całym systemem budowało prawie tysiąc firm - to ogromne wyzwanie logistyczne i organizacyjne" - stwierdza Łukasz Wilczyński.
Czytaj też
Kolejne odłożenie lotu mogłoby jednak mieć skutki różnej natury. „Z punktu widzenia technicznego oznaczałoby tylko kolejne przesunięcie. Miałoby jednak duże znaczenie wizerunkowe, szczególnie w świetle ostatnich wydarzeń w Chinach. Kraj ten ukończył właśnie stację kosmiczną, pobił rekord czasu dostarczania na nią ładunków, ma ogromne ambicje księżycowe i marsjańskie. Rośnie więc imperium, które nie jest z zachodem współpracujące" - zwraca uwagę ekspert.
Teraz pozostaje czekać na rozwój wydarzeń. „Pamiętajmy, że kapsuła musi jeszcze wrócić na Ziemię, co zaplanowane jest na grudzień. Start rakiety zakończył się powodzeniem, czekamy teraz na sukces całej misji. NASA chce w niej przekroczyć wszelkie limity. To dlatego m.in. kapsuła ma polecieć aż 64 tys. km za orbitę Księżyca, czyli najdalej w historii, jeśli chodzi o misje księżycowe" - podkreśla Łukasz Wilczyński.
Powodzenie misji i całego programu Artemis ma znaczenie dla licznych kosmicznych programów, także polskiego. „Różne kraje mogą mieć nawet szanse na wystawianie swoich księżycowych astronautów. Także Polska w tym programie uczestniczy. Prowadzone są m.in. rozmowy o wysłaniu krajowego ładunku w stronę Księżyca" - zauważa prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej.