KOSMONAUTYKA
Start Falcona, deklaracje Elona. Oko na dyskusję z szefem SpaceX i misję Starlink-14
Miniony weekend był owocny pod względem ilości wydarzeń i wieści dotyczących różnych wątków aktywności spółki SpaceX. Po pierwsze, firma Elona Muska zdołała posłać w krótkim czasie kolejną - czternastą już - orbitalną dostawę kilkudziesięciu lekkich satelitów Starlink. Krótko przedtem natomiast charyzmatyczny miliarder wziął udział w konferencyjnej wideorozmowie z dr. Robertem Zubrinem, założycielem i szefem organizacji The Mars Society, podczas której omówił bieżące plany i spodziewane terminy kosmicznego debiutu pojazdu Starship oraz samej inauguracyjnej misji SpaceX na Marsa.
Starlink na fali wznoszącej
Kolejny w tym miesiącu Falcon 9 z minisatelitami Starlink na pokładzie wystartował w niedzielę 18 października o godz. 14:25 czasu polskiego (CEST - 08:25 czasu miejscowego) z kompleksu LC-39A Centrum Kosmicznego im. Kennedy'ego na Florydzie. Górny stopień rakiety bezpiecznie dowiózł ładunek 60 satelitów Starlink w nieco ponad godzinę po starcie. Z kolei segment główny, odbywający w tym locie już szóstą swoją wyprawę, wylądował bez komplikacji na barce oceanicznej na Atlantyku.
Misja Starlink-14 (Starlink v1.0 L13 - czyli trzynasta dostawa użytkowych instrumentów) nastąpiła zaledwie niecałe dwa tygodnie po poprzedniej. Wraz z tym startem SpaceX umieścił na orbicie 835 minisatelitów Starlink. Mała część z nich (blisko 50) uległa już deorbitacji - w tym 45 z 60 satelitów Starlink pierwszego rzutu (v0.9) wystrzelonych w maju 2019 roku. Na orbicie nie ma już też pierwszych dwóch demonstratorów technologii - prototypów „Tintin” wystrzelonych w lutym 2018 roku.
Choć superkonstelacja SpaceX obejmuje obecnie nieco ponad 780 satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej (LEO), jest to już liczba umożliwiająca praktyczne testowanie komercyjnych usług Starlink. System ma docelowo zapewniać globalny dostęp do Internetu, nawet w najbardziej odległych i niedostępnych zakątkach naszej planety. Firma Muska zapowiedziała, że planuje rozpocząć testy publicznej wersji beta swoich funkcjonalności jeszcze przed końcem roku. Zarówno w prezentacji internetowej, jak i ostatnich zgłoszeniach do Federalnej Komisji Łączności, firma wskazała konkretnych wczesnych użytkowników systemu, takich jak wydział zarządzania kryzysowego w stanie Waszyngton, korzystający ze Starlink do zapewniania łączności podczas niedawnych pożarów, a także rdzenne plemię Hoh, które wcześniej nie miało dostępu szerokopasmowego ze względu na zamieszkiwany odludny i niedostępny teren.
Publiczne testy na większą skalę w północnych rejonach Stanów Zjednoczonych, południowej części Kanady oraz być może również innych państwach położonych przy północnych szerokościach geograficznych (między około 45° N a 53° N) mają rozpocząć się już po orbitalnym rozstawieniu satelitów Starlink poprzedniego rzutu. Wraz z dalszym prędkim rozmieszczaniem satelitów na orbicie, dostęp i zasięg testów będzie się odpowiednio powiększał.
SpaceX stara się utrzymać tempo co najmniej dwóch misji Starlink miesięcznie. Starty SpaceX na przestrzeni tego roku doświadczały już jednak parokrotnie znaczniejszych opóźnień, co następowało m.in w maju, wobec równoległych absorbujących przygotowań do misji załogowej Crew Dragona. SpaceX usiłuje nadrabiać te luki, czego przykładem może być kolejny z przewidzianych startów Falcona 9, który miałby obsłużyć 15. rzut Starlinka już 21 października (środa).
Tymczasem inny Falcon 9, przeznaczony do przewiezienia ważnego rządowego satelity nawigacyjnego GPS III (dla Sił Kosmicznych USA), pozostaje uziemiony po wystąpieniu anomalii w działaniu układu napędowego na sekundy przed startem zaplanowanym uprzednio na 2 października 2020 roku. Z uwagi na status misji, ten przypadek stanowi obecnie obiekt intensywnego dochodzenia i kontroli technicznej, która ma zapobiec wystąpieniu podobnej sytuacji przy powtórnej próbie. Jak wskazywano dotychczas, problem dotyczył prawdopodobnie skoku ciśnienia w generatorze gazu obsługującym jeden z silników segmentu głównego.
Wspomniane komplikacje skłoniły także NASA do baczniejszego przyjrzenia się rakiecie, która ma poprowadzić nadchodzący lot użytkowy kapsuły Crew Dragon (z 4 astronautami na pokładzie). Poskutkowało to odłożeniem startu pierwotnie zaplanowanego na 31 października, na bliżej nieokreślony dzień w okolicach połowy listopada 2020 roku.
Marsjańskie ambicje SpaceX
Jeszcze zanim SpaceX przeprowadził udane niedzielne wystrzelenie, w nocy z piątku na sobotę 17 października miało miejsce inne specyficzne wydarzenie ze SpaceX na pierwszym planie. Chodzi o udział Elona Muska w 2020 Mars Society Virtual Convention - konferencji online, podczas której był pytany przez szefa The Mars Society, dra Roberta Zubrina m.in. o ambitne plany dotyczące kosmicznego debiutu pojazdu Starship oraz terminu dalszej przewidywanej wyprawy na Marsa z wykorzystaniem tego statku.
Musk zadeklarował, że użytkowa wersja Starship będzie w stanie przewozić stu pasażerów i tony zapasów oraz sprzętu na użytek możliwie najbardziej autonomicznej marsjańskiej kolonii. Jak podkreślił, celem absolutnym jest "samopodtrzymujące się miasto na Marsie", przy czym jego osiągnięcie wymaga ściśle określonego założenia początkowego. Musk określił je następująco: wystarczający udźwig dla wystarczającej załogi, w jak najkrótszym czasie.
Czytaj też: Kolonizacja Marsa głównym celem Elona Muska
Czynnik czasu przewijał się zresztą często w rozważaniach szefa SpaceX - raz przy okazji wątku zagrożeń związanych z ludzką eksploatacją Ziemi i widmem możliwej cywilizacyjnej samozagłady, a innym razem, gdy była mowa o oknach startowych umożliwiających sprawne dotarcie na Czerwoną Planetę. Tutaj padło jedno z kluczowych zapewnień ze strony Muska. „Myślę, że mamy szansę na pokonanie tego drugiego okna transferowego na Marsa” - powiedział, odnosząc się do możliwości wystrzelenia bezzałogowej komercyjnej misji w 2024 roku (szansa taka pojawia się co 26 miesięcy, kiedy orbity Marsa i Ziemi zbliżają się do siebie, umożliwiając najkrótszą podróż - ostatnio był to lipiec 2020 roku). Stwierdził przy tym, że „niezbędne” jest zwiększenie tempa innowacji, aby dotrzeć do Marsa za jego życia - uznał, że statek kosmiczny bez załogi może wylądować na powierzchni Marsa blisko 2024 roku, jeśli tempo innowacji SpaceX wzrośnie „wykładniczo”.
Szef SpaceX podkreślił, że kluczowym warunkiem, by to osiągnąć, będzie opracowanie duetu statek kosmiczny-superciężki segment rakietowy (w obu przypadkach, wielokrotnego użytku). Wskazał, że to jest cel podejmowanej tytanicznej pracy, jaka postępuje w teksańskim ośrodku Boca Chica oraz w innym centrum SpaceX na Florydzie. Walka z czasem, jaką mają prowadzić oba zespoły polega, zdaniem Muska, na "dowiezieniu" najpierw prototypu pojazdu Starship, gotowego do wystartowania w kosmos jeszcze w 2021 roku. Dalej mają następować prace nad segmentem napędowym znanym wcześniej jako Super Heavy.
Jednocześnie Musk spodziewa się, że w 2022 roku będą następować już częste testowe loty tej konstrukcji. Firma planuje również przewiezienie prywatnych klientów w roli turystów kosmicznych w toku wyprawy wokół Księżyca w 2023 roku. Szef SpaceX przypomniał tutaj, że NASA wybrała spółkę do zbudowania statku kosmicznego Lunar Lander w programie Artemis, którego celem jest wysłanie pierwszej kobiety i następnego mężczyzny na powierzchnię Księżyca w 2024 roku.
Musk mówił też o skali wyzwania, przed którym stoi SpaceX, wyrażając jednocześnie nadzieję, że dotychczasowe doświadczenia odpowiednio przygotowały jego zespół do stawienia temu czoła. Nawiązał tutaj do początkowych prac nad rakietami SpaceX - stwierdzając, że spodziewał się i nadal oczekuje awarii w trakcie testów kolejnych prototypów i rozwoju konstrukcji Starship, zanim dotrze ona na orbitę. "Do czterech razy sztuka [...] tak było w przypadku pierwszej misji SpaceX na orbitę - to zdecydowanie nie jest gładka przeprawa" - zastrzegł, nawiązując do tego, że dopiero czwarty Falcon 1 zdołał sięgnąć orbity wokółziemskiej.