Reklama

Systemy Nośne

Artemis I: kolejne przetasowania w terminie startu

Autor. NASA via Facebook

NASA zamierza podjąć w sobotę drugą próbę wystrzelenia w kierunku Księżyca rakiety Space Launch System w ramach misji Artemis I, pięć dni po tym, jak odwołano jej start w powodu usterki jednego z silników - podała agencja Reuters, powołując się na komunikat agencji. Jak skomentował Łukasz Wilczyński - przekładanie startów rakiet ze względu na usterki czy zmiany pogody to rzecz normalna. Nikt nie chce powtórzenia tragedii z misji Apollo czy wahadłowców kosmicznych. Przypomniał też, że ewentualne niepowodzenie zagroziłoby całemu programowi Artemis.

Reklama

Powodem odwołania poniedziałkowego startu rakiety była usterka jednego z czterech silników na ciekły wodór i tlen. Wcześniej podobny problem odnotowano podczas czerwcowego testu rakiety. Kolejne podejście powinno nastąpić nie wcześniej niż 3 września (sobota).

Reklama
Reklama

„Przekładanie startów ze względu na usterki czy zmiany pogody to rzecz normalna. Pamiętajmy, że to test przed misją załogową, więc wszystko musi zostać wyjątkowo dokładnie sprawdzone. Nikt nie chce powtórzenia tragedii z misji Apollo czy wahadłowców kosmicznych. Awaria mogła być naprawdę drobna, ale to wystarczy, aby wstrzymać lot" - komentuje Łukasz Wilczyński, prezes Europejskiej Fundacji Kosmicznej, założyciel firmy Planet Partners, a także współtwórca największej w Europie otwartej imprezy robotyczno-kosmicznej European Rover Challenge.

Na razie o usterce wiadomo relatywnie niewiele - NASA mówi o kłopotach z jednym z silników. „Ok. 1,5 godziny przed startem pojawiła się informacja o wycieku w silniku nr 3, (jednym - PAP) z czterech głównych silników, a to spowodowało wzrost temperatury. NASA nie udzieliła jeszcze szczegółowych informacji, ale z szefem misji rozmawia teraz ekipa odpowiedzialna za wodór, więc mogło chodzić o wyciek paliwa" - dodaje Łukasz Wilczyński.

Czytaj też

Ekspert podkreśla przy tym, że misja jest ekstremalnie ambitna, bo następny lot ma być przeprowadzony już być z załogą na pokładzie. „O przesuniętym właśnie locie NASA mówi, że z założenia ma testować granice wytrzymałości statku kosmicznego. To m.in. dlatego kapsuła okrążając Księżyc po orbicie eliptycznej w skrajnym momencie znajdzie się ok. 64 tys. km od jego powierzchni, czyli dalej niż byli astronauci Apollo 13" – podkreśla ekspert.

Zaznacza jednocześnie, że od sukcesu tego lotu wiele zależy. „Kolejne misje mają być organizowane co dwa lata. Wszystko przypomina więc trochę kostki domina. Niepowodzenie projektu SLS zagrozi więc całemu programowi Artemis, w ramach którego ma przede wszystkim powstać baza na orbicie Księżyca, a ludzie mają stale lądować na jego powierzchni" - przypomina.

Program może mieć kolosalne znaczenie nie tylko dla podboju kosmosu. „Podobnie jak misje Apollo pozwoli ludzkości rozwinąć się w wielu sferach - technologicznej, naukowej, medycznej, a także społecznej" - twierdzi Łukasz Wilczyński.

Wracając do wpływu pogody na start SLS, to należy odnotować, że Floryda jest regionem, w którym dość często pojawiają się tropikalne burze. Na Florydzie każdego roku dochodzi do 14 mln uderzeń piorunów, przy czym większość z nich ma miejsce w lecie. "Błyskawice są problemem każdego dnia w okresie letnim na Florydzie, gdzie występują interakcje między lądem a bryzami morskimi. Według tego można jakby odmierzyć czas na swoim zegarku" – wyjaśnił Chris Vagasky, którego cytuje telewizja KCRA.

Czytaj też

Zwraca uwagę, że dwa dni przed planowanym w poniedziałek startem rakiety w misji Artemis kilka błyskawic uderzyło w duże wieże ustawione wokół platformy startowej. Mają one chronić obiekty Kennedy Space Center w tym też rakiety lecące w promieniu 10 mil morskich (przeszło 18 km) od ośrodka przed piorunami.

Podejmowanie przez NASA ryzyka łączącego się z błyskawicami tłumaczone jest dwoma podstawowymi powodami. Pierwszym jest bezpieczeństwo. W przypadku kłopotów w fazie startowej z florydzkiego Cape Canaveral rakieta wpadłaby do Atlantyku, a nie na gęsto zaludnionych obszarach.

Jako drugi istotny powód wymienia się fakt, że ruch obrotowy ziemi wokół własnej osi na obszarach bliżej równika jest szybszy niż bliżej biegunów. KCRA podaje, że np. w kalifornijskim Sacramento, wynosi około 1207 km/godz. W położonym bardziej na południu Cape Canaveral jest to 1450 km/godz.

Czytaj też

„To niewielka różnica w stosunku do prędkości ponad 40 tys. km/godz. potrzebnej rakiecie w misji Artemis 1 do wyrwania się z ziemskiej grawitacji. Wszystko się jednak liczy, gdy chodzi o oszczędzanie na paliwie rakietowym" – podkreśla KCRA.

Artemis I to pierwszy z lotów, które mają doprowadzić do powrotu astronautów na Księżyc, a później założenia tam stałej bazy. Uprzedzając astronautów, w specjalnej kapsule ku Księżycowi polecą Campos, Helga i Zohar - trzy manekiny. Następna misja Artemis II będzie już załogowa. Czworo astronautów obleci Księżyc na wysokości 8900 km nad powierzchnią. Powinno to nastąpić w 2024 roku. Potem, w ramach misji Artemis III, planowane jest lądowanie na powierzchni w okolicach południowego bieguna Księżyca.

Czytaj też

Źródło:PAP
Reklama

Komentarze

    Reklama