Reklama

Świat

Czy Rosja rozmieści nuklearną broń w kosmosie do końca roku?

putin szojgu rosja
Prezydent Rosji Władimir Putin wśród wojskowych elit.
Autor. Presidential Press and Information Office/Wikimedia Commons/CC4.0

Ostatnie tygodnie zostały zdominowane doniesieniami na temat nuklearnej broni antysatelitarnej, która miała zostać rozmieszczona przez Rosję na orbicie. Biały Dom zapewnia, że obecnie w kosmosie nie ma tego rodzaju broni, natomiast ostatnie informacje wskazują, że może się tam znaleźć jeszcze w tym roku.

W ubiegłym tygodniu Mike Turner, szef komisji wywiadu w Izbie Reprezentantów poinformował, że komisja udostępniła wszystkim członkom Kongresu informację o „poważnym zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego”. Dotyczyło ono rzekomego umieszczenia przez Rosję na orbicie nuklearnego systemu antysatelitarnego. Podkreślono, że stanowi to zagrożenie międzynarodowe, więc Waszyngton powiadomił o tym sojuszników. W kolejnych dniach Biały Dom podkreślił, że obecnie na orbicie nie ma broni atomowej, więc nie stanowi to zagrożenia dla kraju.

Reklama

Po kilku dniach do sprawy odniósł się sam prezydent Rosji, Władimir Putin, który stwierdził, że Moskwa „kategorycznie sprzeciwia się” rozmieszczeniu broni nuklearnej w przestrzeni kosmicznej i w ten sposób ustosunkował się do informacji z USA, jakoby Rosja pracowała nad bronią tego typu. „Zawsze byliśmy kategorycznie przeciwni rozmieszczeniu broni nuklearnej w przestrzeni kosmicznej i nadal jesteśmy” – powiedział Putin podczas spotkania z ministrem obrony Rosji Siergiejem Szojgu.

Z najnowszych ustaleń portalu Bloomberg, który powołuje się na źródła wśród amerykańskich urzędników (pod warunkiem zachowania anonimowości), wynika, że USA ostrzegły swoich sojuszników, że Rosja jest na dobrej drodze, aby umieścić w przestrzeni okołoziemskiej nuklearny system antysatelitarny lub próbną głowicę bojową do końca bieżącego roku. Podkreśla się, że naruszyłoby to Traktat z 1967 r. (Układ o zasadach działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskimi), którego Rosja jest sygnatariuszem.

Reklama

Układ, zwany w skrócie „Traktatem o przestrzni kosmicznej” reguluje najbardziej podstawowe prawa jeśli chodzi o wykorzystywanie przestrzeni kosmicznej i obecnych w niej ciał niebieskich przez społeczność międzynarodową. Znajdują się w nim zapisy nakazujące pokojowe wykorzystanie kosmosu, czy mówiące o odpowiedzialności krajów za szkody poczynione przez wypuszczane przez nie satelity. Wygląda na to, że dla Moskwy naruszenie zobowiązań z 1967 r. nie stanowi większego problemu. „Robimy w kosmosie tylko to, co robią inne kraje, w tym Stany Zjednoczone” - dodał Putin podczas spotkania z Szojgu.

Jak czytamy w materiale źródłowym, Stany Zjednoczone i sojusznicy pracują obecnie nad odwiedzeniem Rosji od rozmieszczenia tego typu broni, szczególnie za pośrednictwem Chin oraz Indii. Kraje zdają sobie sprawę z tego, jak duże zagrożenie powoduje potencjalne użycie takiej broni na orbicie, gdzie przecież znajduje się wiele systemów satelitarnych, tworzonych od lat. Zniszczenie zaledwie jednego satelity spowoduje powstanie wielu niekontrolowanych szczątków, które mogłyby zagrozić również życiu astronautom stacjonującym na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) oraz chińskiej stacji Tiangong.

Ilustracja: Departament Obrony USA via Wikimedia Commons
Ilustracja: Departament Obrony USA via Wikimedia Commons

Najlepszym tego przykładem jest test broni ASAT z listopada 2021 r., kiedy to Rosja zniszczyła jednego ze swoich niedziałających satelitów, w tym wypadku był to ważący 2200 kg „Kosmos 1408”. Według doniesień, test wygenerował ponad 1500 fragmentów na tyle dużych, by można było je śledzić na bieżąco z wykorzystaniem systemów świadomości sytuacyjnej. Krótko potem NASA wydała komunikat o pojawieniu się dużego skupiska szczątków (poruszający się z prędkością kilkudziesięciu tysięcy kilometrów na godzinę), zagrażających stacjom kosmicznym. Na szczęście obyło się bez katastrofy.

Reklama

W przypadku użycia atomowego systemu, mogłoby dojść do przepalenia systemów elektronicznych na satelitach. Ocenia się, że taka eksplozja jądrowa może potencjalnie wpłynąć na około jedną trzecią satelitów i tym samym spowodować spustoszenie w systemach komunikacyjnych na Ziemi. Trzeba pamiętać, że ucierpiałaby również rosyjska architektura na orbicie, a także chińska, co zapewne nie spodobałoby się władzom w Pekinie. Dokładne skutki takiego ataku są obecnie ciężkie do przewidzenia, choć w przeszłości przeprowadzono taki test.

Wojna na Ukrainie pokazała międzynarodowej społeczności, że satelity i uzyskiwane dzięki nim dane są kluczowym czynnikiem podczas konfliktu. Przestrzeń kosmiczna odgrywa obecnie niezwykle ważną rolę w prowadzeniu operacji militarnych, dlatego systemy na orbicie stały się celem ataków. Rosja od wielu lat grozi, że może zaatakować zachodnie satelity, ale należy pamiętać, że takie działania mają nieuniknione konsekwencje dla każdej ze stron. Obecnie to właśnie Rosja posiada mniejszą ilość urządzeń na orbicie, więc dla Moskwy nie jest to najlepsze rozwiązanie.

Źródła: Bloomberg/Space24.pl

Interesujesz się kosmosem i chciałbyś wiedzieć więcej na temat eksploracji, przemysłu, wojska i nowych technologii? Dołącz do grona naszej społeczności zapisując się do newslettera i zaobserwuj nas na social mediach, aby zawsze być na bieżąco!

Reklama

Komentarze

    Reklama

    Interesujesz się kosmosem i chciałbyś wiedzieć więcej na temat eksploracji, przemysłu, wojska i nowych technologii? Dołącz do grona naszej społeczności zapisując się do newslettera i zaobserwuj nas na social mediach, aby zawsze być na bieżąco!