Zagrożenia kosmiczne
Spustoszenie w zestawie satelitów Starlink. Powodem burza magnetyczna
Najnowsza partia 49 satelitów superkonstelacji Starlink została w większości utracona w rezultacie wystąpienia burzy geomagnetycznej - wynika z komunikatu przedstawionego 8 lutego br. przez firmę SpaceX, właściciela sieci Starlink. Anomalia ugodziła w urządzenia będące ładunkiem niedawnej misji Starlink Group 4-7, zaledwie jeden dzień od momentu ich wystrzelenia.
Najnowszy zestaw 49 składników superkonstelacji Starlink został wystrzelony 3 lutego br. z Centrum Kosmicznego im. Johna F. Kennedy'ego (Kennedy Space Center) na Florydzie. Minisatelity zostały wyniesione za pomocą rakiety Falcon 9 na wstępną orbitę o perygeum ok. 210 km (w najdalszym jej punkcie dystans sięga ok. 338 km od Ziemi).
Misja początkowo przebiegała bez zarzutu, zważywszy na skuteczne rozmieszczenie urządzeń na wyznaczonej trajektorii i prawidłowe ustawienie satelitów do samodzielnego podwyższania orbity. Niemniej zaledwie dzień po starcie - w piątek 4 lutego - wszystkie składniki tej misji znalazły się w zasięgu oddziaływania burzy geomagnetycznej (gwałtownych wahań natężenia pola magnetycznego Ziemi, wywoływanych najczęściej wiatrem słonecznym). Spowodowała ona czasowy wzrost temperatury w górnych partiach atmosfery oraz jej gęstości na wysokościach odpowiadających akurat obecności Starlinków. "Pokładowy GPS sugeruje, że eskalacja i nasilenie burzy spowodowały wzrost oporu atmosferycznego nawet o 50% w porównaniu z poprzednimi startami"- wskazano w komunikacie SpaceX.
Czytaj też
Podejmując środki zaradcze, zespół inżynierów firmy przełączył wystrzelone satelity w tryb bezpieczny, dzięki któremu urządzenia pozostawałyby na niskiej orbicie w ustawieniu krawędzią w stronę kierunku lotu - minimalizując skutki oporu aerodynamicznego. Niemniej gdy próbowano później przywrócić funkcje satelitów i wznowić podnoszenie orbity, okazało się, że mocno zwiększony opór powietrza uniemożliwia już wyjście z trybu bezpiecznego znacznej części obsługiwanego zestawu. Jak zadeklarowano, anomalia spowodowała lub powoduje przedwczesną deorbitację nawet do 40 z ogólnej liczby 49 nowych satelitów Starlink.
Jest to pierwszy przypadek, gdy anomalia pogody kosmicznej doprowadziła do tak poważnego ugodzenia w działanie tej superkonstelacji. W przeszłości tego typu problemy występowały sporadycznie i z pojedynczymi satelitami - jak uszkodzenie lub wyłączenie elektroniki.
Czytaj też
SpaceX jednocześnie poinformowało, że zniszczone urządzenia nie zagrażają innym satelitom działających obecnie w kosmosie, oraz że wszystkie obiekty superkonstelacji są zaprojektowane w taki sposób, aby w momencie wejścia w ziemską atmosferę doszczętnie spłonąć. Także to, że ich początkowa orbita jest tak niska, jest tłumaczone troską o właściwe zarządzanie ewentualnymi nieczynnymi satelitami (które na niewielkich wysokościach deorbitują naturalnie w ciągu krótkiego czasu). "Ta wyjątkowa sytuacja pokazuje, jak wiele wysiłku włożył zespół Starlink, aby zapewnić, że system znajduje się w ścisłej czołówce w dziedzinie ograniczania kosmicznych śmieci na orbicie" – podkreślono w komunikacie firmy Elona Muska.
Misja Group 4-7 była już trzecim lotem zestawu urządzeń Starlink w 2022 r., a także trzecim startem w ciągu zaledwie trzech dni przeprowadzonym przez firmę SpaceX. Nowy zestaw miał dołączyć do ponad 1800 urządzeń Starlink znajdujących się obecnie w przestrzeni kosmicznej.
Firma posiada już pozwolenie od Federalnej Komisji Łączności (FCC) na wystrzelenie ok. 12 tys. satelitów Starlink, lecz jak na razie spółka koncentruje się na rozmieszczeniu i uruchomieniu 4 400 satelitów podstawowej serii. Firma ubiega się także o licencję FCC na system drugiej generacji składający się z około 30 tys. satelitów, który ma zostać wystrzelony przy użyciu opracowywanego w dalszym ciągu ciężkiego systemu nośnego Starship.