Specjalnie na okoliczność rozgrywanych w połowie września zawodów European Rover Challenge 2019 i równoległej konferencji eksperckiej ERC Conference, do Polski przybył wicedyrektor NASA do spraw operacyjnych, Stephen Jurczyk. W rozmowie przed kamerą Space24.pl wiceszef amerykańskiej agencji kosmicznej opowiedział o ambitnych założeniach aktualnego programu księżycowego USA (ARTEMIS), a także o wyzwaniach i szansach kooperacyjnych, jakie stoją w tym zakresie przed społecznością międzynarodową - w tym także przed Polską.
W trakcie wywiadu udzielonego Space24.pl w Kielcach wiceszef NASA, Stephen Jurczyk przedstawił w pierwszej kolejności specyfikę amerykańskich planów trwałego powrotu na Księżyc. W tym kontekście dokonał porównania z legendarnym wzorcem, jakiego dostarczył przed laty przykład programu Apollo. "Jedną z dużych różnic między [programami - przyp. red.] Apollo i Artemida jest fakt, że nie wykonamy pięciu misji, by następnie na tym poprzestać" - zapewnił przedstawiciel amerykańskiej agencji kosmicznej. "Planujemy wykonać serię wypraw, przynajmniej po jednej na rok - przez kilka lat, a nie całą dekadę - tak, by ustanowić stałą obecność na Księżycu" - oświadczył.
Wskazując dalsze wyróżniki programu Artemida, Jurczyk podkreślił wyjście poza schemat aspiracji narodowych i ukierunkowanie na wspólny, wielopaństwowy wysiłek. W tym zakresie dostrzegł również atuty i możliwości zaangażowania przedstawicieli polskiego sektora kosmicznego i naukowo-badawczego.
Duża różnica między Apollo a Artemidą to nacisk na międzynarodową współpracę, więc w inauguracyjnej misji na powierzchnię, w ramach fazy pierwszej będziemy współpracować z Kanadą przy konstrukcji robotycznego ramienia dla Gateway. Z ESA produkujemy moduł mieszkalny zwany I-HAB, umożliwiający nam przedłużenie naszego pobytu na Gateway i naszej obecność na powierzchni z 1 tygodnia do 1 miesiąca.
Chcemy także uruchomić moduł użytkowo-naukowy na pokładzie Gateway, którego dostarczenie zapowiada ESA, mając pomysł na zapewnienie przestrzeni badawczej i być może opcji rozmieszczania ładunków przez śluzę kosmiczną. Następnie, gdy przejdziemy już do dłuższych pobytów na powierzchni, będziemy poszukiwać okazji do współpracy z ESA i naszymi innymi partnerami: z JAXA, Roskosmosu i dalszymi, pod kątem przygotowania modułów mieszkalnych dla bazy księżycowej, systemów transportu na powierzchni, a także technologii do wykorzystania zasobów wodnych.
Oprócz tego, wiceszef NASA podkreślił szczególne zainteresowanie podjęciem wysiłków na rzecz eksploatacji zasobów księżycowych - w zakresie bardzo przypominającym zamierzenia, jakie próbowali bezskutecznie zrealizować w ostatnim czasie przedstawiciele indyjskiej agencji kosmicznej ISRO w toku misji Chandrayaan-2.
Rzeczą, która naprawdę nas interesuje, jest współdziałanie w zakresie rozwoju technologii łazików, które mogą udać się na biegun południowy Księżyca i sprawnie docierać do trwale zacienionych kraterów i dokonywać rozpoznania występujących tam zasobów lodu wodnego. Wiemy dzięki teledetekcji, że jest mnóstwo zamarzniętej wody na księżycowych biegunach. Chcemy sprawdzić, na ile ściśle woda jest związana z glebą, aby ocenić, czy możliwe będzie wyodrębnienie i przetworzenie surowca na wodę, tlen, paliwo itp.
Ciekawe ile MY mozemy z tego miec?
Czy obcy z innych planet na to pozwolą?
pytanie, jaki ma to sens? czysto naukowy czy również gospodarczy albo strategiczny?
Właśnie. Dobre pytanie. Sprecyzuję, o co mi chodzi w szczególności: zrozumiałem z przytoczonego fragmentu wypowiedzi, ze ma to być misja miedzynarodowa, czyli Ameryka sfinansuje to wszystko i dalej nie będzie miała własnej bazy na Księżycu, aby tam prowadzić tajne swoje badania to samo co mają teraz z międzynarodową właśnie ISS teraz.
Wydaje się ze skoro można było polecieć na księżyc w czasach gdy komputer zajmował cały pokój, to tymbardziej nie powinno być problemu dzisiaj. Wystarczy na miejscu postawić jakiś hangar z produkcją tlenu i można tam siedzieć. Coś jak misję na koło podbiegunowe. Przy dzisiejszej technice i mniaturyzacji największym problemem bylo by chyba przetransportowanie wystarczającej ilości materiałów na budwe bazy ale to też może dało by się łatwo rozwiązać. Istotniejsze pytanie brzmi czy eksploatacja księżyca nie będzie stanowiła zagrożenia dla Ziemi. Lżejszy księżyc moze zacząć zachowywać się inaczej niż obecny i mieć inny wpływ na ruch ziemi czy plywy.
Dzięki lotem w kosmos ziemia też staje się chwalisz a i jakoś się nic nie dzieje jak na razie na księżycu nic się nie opłaca wydobywać i przesyłać to na ziemięnawet gdyby było złoto w bryłkach 10 kg i tak nie byłoby to sensu ekonomicznego
Księżyc może stanowić zagrożenie gospodarcze dla Ziemi, bo prawdopodobnie dojdzie do wąskiego ukierunkowania dużych zasobów. No a przebywanie tam przez dłuższy czas jest rzeczywiście niebezpieczne dla zdrowia, choćby ze względu na poziom promieniowania.
Na księżycu jest inne polemagnetyczne. Aż tak długo w zdrowiu tam nie pożyją.
Eksploatacja tego, co w kosmosie to podstawa jeśli nie chcemy wrócić na drzewa i później wyginąć niczym dinozaury. Martwić powinniśmy się tym, że nie było załogowej ekspedycji na Marsa, choć do tej pory powinna i mogła już być.