NAUKA I EDUKACJA
Polak ze SpaceX. "Chciałbym wrócić i pomóc przy Starshipie" [WYWIAD]
„Ciągnie mnie do ponownej pracy w SpaceX, ze względu na Starshipa. Zazdroszczę inżynierom, którzy maja teraz okazję pracować nad tym systemem”[…]”Dla młodych osób z naszego kraju jest wiele ścieżek rozwoju, szczególnie dlatego, że polscy studenci we wszystkich technologicznych dziedzinach są bardzo cenieni na całym świecie” – mówił w wywiadzie dla Space24 Tomasz Czajka, jeden z najbardziej utytułowanych programistów na świecie oraz były pracownik SpaceX.
Chyba większość z nas kojarzy zdjęcie z 1997 r., które przedstawia słynną „imprezę informatyków”. Jedną z osób, która została wtedy uwieczniona był Tomasz Czajka, jeden z najlepszych programistów na świecie, który miał okazję pracować m.in. dla Elona Muska. W dużym stopniu przyczynił się także do stworzenia obecnie niezawodnej kapsuły Crew Dragon, która regularnie odbywa loty na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Oprócz tego pomagał także przy innych projektach w SpaceX, o czym dowiecie się Państwo z poniższej rozmowy.
Mateusz Mitkow, redaktor prowadzący Space24: Jesteś uznawany za jednego z najlepszych programistów na świecie. Czy już od dziecka planowałeś związać z tym swoją przyszłość?
Tomasz Czajka: W podstawówce oraz liceum myślałem o sobie bardziej jako o matematyku niż programiście, tak naprawdę trochę na boku uczyłem się programować, a przede wszystkim skupiałem się po prostu na matematyce. Brałem udział w różnych konkursach, również międzynarodowych, w których udawało się osiągać sukcesy. W pewnym momencie zaczęły pojawiać się konkursy programistyczne, więc zacząłem próbować swoich sił i wyszło na to, że radziłem sobie w nich nawet lepiej niż w tych matematycznych, więc się w tym wyspecjalizowałem. Podjąłem się później studiów matematyczno-informatycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Na tamten moment nie wiązałem swojej przyszłości z branżą kosmiczną.
Po skończonych studiach w Warszawie pojechałem kontynuować swoją edukację w USA. Chciałem zrobić doktorat, natomiast w pewnym momencie zrezygnowałem z tego pomysłu, gdyż nie widziałem siebie w świecie naukowym. Zamiast tego podjąłem prace w Google. Pracowałem tam 6 lat, a następnie zacząłem szukać innego miejsca zatrudnienia. Interesowałem się różnymi start-upami, byłem na kilku rozmowach w firmach z Doliny Krzemowej, ale odezwali się ze SpaceX i podjąłem decyzje, że podejmę się tej pracy.
Jak do tego doszło, że rozpocząłeś swoją przygodę w firmie Elona Muska?
Napisała do mnie rekruterka ze SpaceX. Nie chcieli mi powiedzieć, jak mnie znaleźli, ale wydaje mi się, że przez ludzi z Googla, bo kilka osób przeniosło się właśnie do SpaceX, więc pewnie mnie polecili. Niektórzy kojarzyli mnie także z konkursów kodowania, które swego czasu wygrywałem. Na tamten moment szukali odpowiedniego człowieka do programowania komputera pokładowego statku Dragon i ocenili, że pasuje do tego projektu, pomimo że wtedy nie miałem doświadczenia z kosmosem. Zabawne, bo na tamten moment nie wiedziałem nawet co to jest SpaceX. Dostawałem wiele propozycji pracy i całe szczęście, że akurat ta oferta nigdzie mi nie zginęła wśród innych maili.
Kiedy dowiedziałem się, że firma planuje wysłać ludzi w kosmos, mocno się tym zainteresowałem. Od dziecka ciekawiły mnie loty w kosmos, ale nie od strony technicznej, tylko bardziej jako ogólna tematyka podróży międzyplanetarnych. Większość ludzi, którzy pracują w SpaceX to inżynierowie np. lotnictwa, ja pochodziłem z trochę innego świata.
Zatrudnili Cię do projektu kapsuły Dragon. Co było twoim głównym zadaniem i czy miałeś okazję bezpośrednio współpracować z Elonem?
Nie pracowałem z nim bezpośrednio, ale kilka razy rozmawialiśmy. Mieliśmy wspólne spotkania, ale przeważnie pracowałem tylko z zespołem zaangażowanym w projekt Dragona. Zajmowałem się głównie pisaniem kodu do GNC (Guidance Navigation Control), czyli systemu odpowiedzialnego za Naprowadzanie Sterowanie i Nawigację, przy której robiłem najwięcej. Często oglądam realizowane obecnie misje i mogę powiedzieć, że czuje dumę, tym bardziej, że jest to obecnie najważniejszy pojazd do transportu na Międzynarodową Stację Kosmiczną.
Pomagałem też trochę przy rakietach z serii Falcon, oczywiście nie był to mój główny cel pracy, ale moje umiejętności przydały się również w tym zakresie. Chodzi o to, że była wtedy bliska współpraca między zespołami zaangażowanym w oba projekty. Oglądałem algorytmy lądowania, nie pisałem tam akurat za dużo kodu, bardziej byłem tym, który weryfikował to co inni pisali. Uczestniczyłem także w dyskusjach, których celem było omówienie tego, co można zrobić, aby dolne stopnie rakiet Falcon 9 oraz Falcon Heavy lądowały z większą dokładnością. Przez parę lat Falcony się rozbijały przy lądowaniu z różnych przyczyn. Był to ciągły temat dyskusji, a więc trzeba było ulepszyć algorytmy.
Mało ludzi zwraca uwagę, że wiele pracy było też przy platformach morskich, na których stopnie lądują – to także jest aktywny element systemu, który w czasie rzeczywistym musi się dokładnie ustawić i reagować na to co się dzieje. Dołożyłem w tym swoją cegiełkę, może nie byłem w to mocno zaangażowany, ale sprawdziłem trochę kodu i poprawiłem niektóre rzeczy. Ogólnie mówiąc miałem dużo pracy. Siedziałem często od rana do wieczora, ale zrozumiałem, że tak jakby poświęcam się dla świata, a poza tym po prostu lubię to robić. Ludzie często pytają, dlaczego już nie pracuje w SpaceX, a ja po prostu czuję dumę z tego co zrobiłem do tej pory i uważam, że zasługuje na trochę odpoczynku od tak intensywnej pracy, choć ciągnie mnie do powrotu ze względu na Starshipa.
W jednym ze swoich ostatnich wywiadów mówiłeś, że pomagasz także przy projekcie Starlink. Mógłbyś zdradzić na czym polega twoje zaangażowanie w tym zakresie?
Tak to prawda, trochę pomagałem. W 2020 przez większość roku pomagałem przy Starlinkach na miejscu. To był trudny czas dla nas wszystkich, ze względu na COVID, który uniemożliwił mi wtedy powrót do Polski. Stwierdziłem, że skoro utknąłem tam na jakiś czas to przynajmniej pomogę w SpaceX. Moje zaangażowanie również dotyczyło systemu pokładowego i nawigacji. Chodziło o to, żeby Starlinki nie zderzały się ze sobą na orbicie, żeby obracały się w odpowiednim kierunku. One działają zupełnie inaczej niż, np. Dragon. Dużo wolniej się poruszają, są tam inne urządzenia. Przede wszystkim jestem dumny z Dragona, Starlink to z kolei projekt, w którym pomogłem po prostu swoim doświadczeniem, pisaniem algorytmów, sprawdzaniem stworzonych linijek kodu.
Obecnie dla SpaceX najważniejszym projektem jest Starship. Za nami dwa loty testowe, póki co bez osiągnięcia orbity, ale widać postęp. Czy twoim zdaniem Starship pójdzie śladami Falcona 9 i zostanie najbardziej niezawodnym systemem nośnym na świecie, dzięki któremu możliwym będzie stworzenie bazy na Księżycu a w dalszej perspektywie na Marsie?
Jestem tego pewny. Tak jak powiedziałem, projekt Starshipa powoduje, że ciągnie mnie do powrotu pracy w SpaceX. Zazdroszczę trochę inżynieriom, którzy maja teraz okazję pracować nad tym systemem i szczerze mówiąc, nawet miałbym szanse wrócić i zaangażować się w prace nad Starshipem. SpaceX chciałoby, żebym wrócił pomóc przy Starlinkach, ale mnie bardziej fascynują rakiety. Moim zdaniem niewiele brakuje, aby SpaceX wykonywał bez problemów skuteczne misje Starshipem. Mimo zniszczeń stopni podczas dwóch ostatnich prób, prace w tym zakresie wyglądają naprawdę dobrze. Musimy pamiętać, że podobnie było z Falconami na samym początku.
Co ciekawe, jest to trochę nieintuicyjne, ale większymi rakietami steruje się nawet łatwiej niż mniejszymi. Łatwiej np. na palcu balansować większym ołówkiem, bo ma większy moment bezwładności i wszystko dzieje się wolniej, więc łatwiej jest sterować. Największe obawy miałbym w zakresie lądowania dolnego stopnia. Został on zaprojektowany tak, żeby opadać bokiem i później w ostatniej chwili bardzo szybko się obraca. To musi być o wiele bardziej precyzyjne lądowanie, niż w przypadku Falcona, bo przypomnijmy, że w planach jest, aby Starship był łapany na platformie startowej przez ramiona wieży tzw. Mechazilli. Wygląda to na niebezpieczny manewr i taki też jest, ale i to będzie zapewne dopracowane już w najbliższych latach. Myślę, że to kwestia 2-3 lat.
Co do drugiej części pytania, jak najbardziej Starship pomoże nam skolonizować Marsa, a wcześniej zapewnić stałą obecność człowieka na Księżycu. Trzeba tez pamiętać o realizowanych za pomocą niego nowych, większych wersji Starlinków, więc SpaceX jest uzależnione od tego, aby Starship w końcu zaczął latać, bo w innym wypadku firma będzie miała bardzo duże problemy. Mnie najbardziej interesują loty załogowe, dlatego śledzę co dzieje się w ramach programu Artemis. Specjalna wersja Starshipa (HLS) zabierze astronautów na powierzchnie Srebrnego Globu w ramach Artemis III, ale przed SpaceX jeszcze trochę roboty, szczególnie w tym roku. Osobiście bardzo mnie ciekawi, jak zostanie rozwiązana kwestia nawigacji niezbędnej do lądowania na Księżycu.
Wiem, że chcą zrobić system GPS wokół Marsa, a to będzie już zdecydowanie niezbędne w kontekście eksploracji Czerwonej Planety, bo bez tego ciężko jest lądować w zaplanowanym miejscu. W kontekście programu Artemis mogę jeszcze powiedzieć, że podczas pierwszej z misji programu, NASA udostępniała na żywo dane, w tym współrzędne nawigacyjne kapsuły Orion, więc sobie pisałem programy na swoim komputerze, żeby śledziły i analizowałem różne dane, robiłem wykresy, ale to tak bardziej z czystej zajawki. Niektórzy oglądają w wolnym czasie Netflixa, ja akurat lubię po prostu kodować.
Od kilku lat mieszkasz w Polsce. Niedawno zostałeś członkiem rady ds. sztucznej inteligencji w Ministerstwie Cyfryzacji. Na czym będzie polegała twoja praca w tej grupie?
Moja rola jest bardziej doradcza niż wykonawcza, więc nie zajmuje mi to dużo czasu. Najbardziej skupię się na ogólnie rozumianym bezpieczeństwie, ale z naciskiem na sztuczną inteligencję, regulacjach AI, bo widzę w tym zakresie pewne zagrożenia nie tylko dla naszego społeczeństwa, ale i dla całej ludzkości. Widzę też bardzo duży potencjał w naszym kraju, żeby wejść w ten nowy świat, który tworzy się na naszych oczach i ważne jest, aby odpowiednio wykorzystać to, że przechodzimy prawdziwą transformację w związku z rozwojem sztucznej inteligencji. Mamy dostęp do tej samej technologii, wiemy, jak ona działa, więc nie widzę przeszkód, aby Polska nie mogła być liderem technologicznym. Próbuje doradzić, w jaki sposób rząd może w tym pomóc, ale nie wiem na ile mi się uda.
Kwestia zagrożeń to dla mnie sprawa bardziej długofalowa. Teraz jeszcze nie, ale za 10, 20 lat będziemy mieli komputery, które są równie inteligentne jak ludzie. Teraz nie powiedziałbym, że są, mimo wielu odmiennych zdań na ten temat. Według mnie jest to, póki co tylko złudzenie, np. Chat GPT sprawia wrażenie inteligentnego systemu, ale nie ma on niezwykłych możliwości. To co jest kluczowe w tej kwestii to fakt, że technologia bardzo szybko się rozwija i jestem przekonany, że za jakiś czas będziemy mieć komputery, które będą w stanie rozwiązać wszystkie umysłowe zadania tak samo dobrze jak ludzie. Ciężko przewidzieć, co się wtedy wydarzy, a szczególnie co będzie jeszcze później, gdy rzeczywiście będziemy mniej inteligentni od AI. Nie możemy jej w pewnym momencie oddać kontroli.
Jaką radę miałbyś dla młodych osób w naszym kraju, którzy również mają ambicje podjęcia pracy w największych firmach kosmicznych na świecie i tym samym zapisać się przy projektach, które mogą zmienić branże jak w twoim przypadku?
Ja akurat miałem taką sytuację, że mieszkałem w Stanach Zjednoczonych od dłuższego czasu zanim rozpocząłem pracę w SpaceX. Ogólnie bardzo ciężko jest dostać prace w tej firmie osobom, które np. mieszkają w Polsce. Pamiętam, że pierwsze pytanie jakie mi zadali na rozmowie rekrutacyjnej dotyczyło tego, czy posiadam Zieloną Kartę, czyli prawo stałego pobytu. Bez tego raczej nie chcą zatrudniać, bo to kosztuje dużo biurokracji, więc niekoniecznie polecałbym kopiować moją ścieżkę kariery, bo jest wiele innych możliwości. Dużo łatwiej zaangażować się np. w jakieś projekty realizowane przez Europejską Agencję Kosmiczną, Wydaje mi się, że prościej będzie także zdobyć pracę w NASA, niż w przypadku SpaceX.
Dla młodych osób z Polski jest wiele ścieżek rozwoju, szczególnie ze względu na to, że polscy studenci we wszystkich technologicznych dziedzinach są bardzo cenieni za granicą. Myślę, że jeśli ktoś studiuje temat powiązany np. z aerokosmonautyką spokojnie znajdzie prace, w którymkolwiek kraju będzie chciał. Najważniejsze jest, aby być dobrym w tym co się robi i przede wszystkim pasjonować się swoją pracą. Ja akurat wyspecjalizowałem się w optymalizowaniu algorytmów, umiałem szybko coś obliczyć, co miało ważne znaczenie w systemach, które działały w czasie rzeczywistym. Mało jest osób na świecie, które są wykształcone w takich dziedzinach, dlatego popyt na rynku międzynarodowym jest i będzie.
Dziękuje za rozmowę
Interesujesz się kosmosem i chciałbyś wiedzieć więcej na temat eksploracji, przemysłu, wojska i nowych technologii? Dołącz do grona naszej społeczności zapisując się do newslettera i zaobserwuj nas na social mediach, aby zawsze być na bieżąco!