NAUKA I EDUKACJA
Uznański: kosmos jest otwarty dla każdego [WYWIAD]
„W Polsce nie uświadamiamy sobie jeszcze jak ogromną częścią gospodarki jest rozwój technologii kosmicznych (…) Mamy duży potencjał inżynierski, którego nie wykorzystujemy. Ludzie wyjeżdżają, aby budować technologie za granicą. Myślę jednak, że mamy szansę, aby stworzyć do tego odpowiednie warunki w naszym kraju.” – mówił w wywiadzie dla Space24.pl dr Sławosz Uznański, rezerwowy astronauta Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA).
Mateusz Mitkow, Space24.pl: Zacznijmy od tego jak w ogóle to się stało, że zgłosiłeś się do rekrutacji Europejskiej Agencji Kosmicznej. Co Cię do tego skłoniło i czy taka idea, że chciałbyś zostać astronautą pojawiła się u ciebie już w dzieciństwie?
Dr Sławosz Uznański, rezerwowy astronauta Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA): Na pewno, to było marzenie małego chłopca. Konsekwentnie dążyłem do jego realizacji. Jestem absolwentem uczelni technicznych, a kończąc studia projektowałem systemy elektroniczne. Pracę doktorską pisałem na temat budowania technologii elektronicznych i kosmicznych. Po studiach rozwijałem swoją karierę zawodową i cierpliwie czekałem na rekrutację. Wiedziałem, że jak tylko ESA ogłosi nabór, będę aplikował.
A jak wyglądał proces rekrutacyjny i czy był on bardzo wymagający? Jaki był dla ciebie najtrudniejszy moment w trakcie tej rekrutacji, kiedy pomyślałeś, że może być ciężko, aby osiągnąć to co Ci się udało?
Proces był długi, trudny i trwał półtora roku. Aplikowało ponad 22 tysiące kandydatów, a zostało wybranych 17 osób. Zaczęło się od przygotowania listu motywacyjnego, CV, wypełnienia wielu formularzy i przeprowadzenia badań medycznych. Sama optymalizacja tych dokumentów zajęła mi kilkadziesiąt godzin. Tyle bowiem trwało wybranie przykładów z życia, które najlepiej będą ilustrowały moje kompetencje. Rekrutacja była pięcioetapowa, a każdy z nich odbywał się w różnych miejscach Europy. Do drugiego etapu kandydatów zaproszono do Hamburga. Odbyły się tam testy percepcyjne, czyli jak przetwarzamy informacje z otaczającego nas świata, jaka jest nasza pamięć wzrokowa, słuchowa, koordynacja ruchowa. Sprawdzana była także wiedza z zakresu matematyki fizyki, a także języka angielskiego. Do tego dochodziły także ćwiczenia na symulatorach lotów.
Trzecim etapem były testy psychologiczne i komunikacyjne, które sprawdzały, jak się komunikujemy w grupie, jak reagujemy w stresujących sytuacjach i w momencie zagrożenia życia. Największym wyzwaniem był czas w jakim musieliśmy zrealizować zlecone zadania. Kolejnym, czwartym etapem były testy medyczne, tak więc w zeszłym roku swój urlop spędziłem w szpitalu na badaniach.
Czytaj też
Ostatni etap, to dwie rozmowy kwalifikacyjne. Pierwsza z nich to trudny test sprawdzający jak reagujemy w sytuacjach gdy musimy np. odpowiadać na skomplikowane i niewygodne pytania dotyczące bądź to sfery osobistej, bądź zagadnień co do których nie mamy odpowiedniej wiedzy. Komisja oceniała w ten sposób jak tę wiedzę budujemy i jak analizujemy pozyskane informacje, by finalnie dojść do rozwiązania.Druga rozmowa i zarazem ostatni punkt całej rekrutacji, czyli taka „wisienka na torcie", to spotkanie z udziałem dyrektora generalnego Europejskiej Agencji Kosmicznej, z dyrektorem załogowych lotów kosmicznych, a także z dyrektorem europejskiego centrum szkolenia astronautów i dyrektorem zasobów ludzkich. To był etap powiedziałabym bardziej polityczny, dotyczył ESA jako instytucji – jej roli i pozycji, czy chociażby budowania relacji w Europie. Całość procesu rekrutacyjnego zakończyła się wraz z ogłoszeniem wyników 23 listopada ubiegłego roku.
Czytaj też
Jak dobrze wiemy jesteś inżynierem, który od wielu lat pracuje w ośrodku badawczym CERN. Czy doświadczenie zdobyte tam pomogło Ci w dostaniu się do ESA i czy obecne obowiązki bardzo kolidują z tym, czym musisz zajmować się właśnie w CERN?
Nie będę ukrywał, że staram się wydłużyć dobę. Od listopada ubiegłego roku doszły mi nowe obowiązki związane z ESA i są dość wymagające czasowo. Jednak moim podstawowym miejscem pracy jest CERN, gdzie buduję systemy elektroniczne, systemy kontroli, jak również jestem członkiem zespołu operacyjnego akceleratorów.
Team operacyjny w CERNie pracuje na zmianę 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Staramy się wykorzystać infrastrukturę praktycznie do granic możliwości, aby zoptymalizować jak najwięcej danych naukowych i przekazać je do ośrodków naukowych z którymi współpracujemy. Praca astronauty na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, wiadomo, są to długie godziny pracy nad rozbudowaną infrastrukturą naukową i w dodatku unikalną, gdzie trzeba posiąść ogromną wiedzę z zakresu funkcjonowania różnych systemów np. podtrzymania życia, kontroli lotów czy zasilania, a także dotyczących eksperymentów naukowych. Również w tym kontekście moja praca obecnie jest podobna i moje kompetencje mogą być wprost przeniesione na pracę astronauty.
Dużo ludzi zastanawia się, co tak naprawdę oznacza określenie „rezerwowy astronauta" i jakie warunki musiałby zostać teraz spełnione, aby faktycznie aktywowali Cię do misji?
Chciałbym być w składzie podstawowym, ale to zależy m.in. od tego czy nasz kraj będzie miał wolę i cel, by posiadać reprezentanta w składzie podstawowym astronautów, a także od nakładów finansowych. Trzeba jednak wyraźnie podkreślić, mówiąc o finansach, że taki wydatek jest niczym innym jak inwestycją technologiczną Polski.
Wszyscy widzimy, że zastosowania technologii kosmicznej bardzo szybko się rozwijają i to jest dochodowy biznes. Jego wartość globalna szacowana jest na ok. 450 miliardów USD. W przypadku Europy, możemy mówić o ok. 160 - 180 miliardów EUR. Każdy udział w tym „kosmicznym torcie" byłby ogromnym przychodem dla Polski. Jednak obecnie jest to dla nas jeszcze nieosiągalne. Powodem jest zbyt niska składka jaką odprowadzamy do Europejskiej Agencji Kosmicznej. Jej zwiększenie jest niezbędne dla rozwoju polskiego przemysłu kosmicznego. ESA stosuje zasadę zwrotu geograficznego, czyli ile dany kraj wpłaca do budżetu ESA, tyle do gospodarki danego państwa wraca. W przypadku Polski zwrot wynosi ok. 96% naszej kontrybucji. Wyższa składka oznaczałaby więc, że do sektora kosmicznego, który dopiero raczkuje i rozwija się wróciłyby większe niż obecnie pieniądze.
Czy wybór Ciebie do misji miałby duży wpływ ogólnie na rozwój polskiego sektora kosmicznego?
Zdecydowanie tak, natomiast mogę powtórzyć - warunkiem jest większe finansowanie ze strony polskiej. Mamy duży potencjał inżynierski, którego nie wykorzystujemy. Ludzie wyjeżdżają, aby budować technologie za granicą. Myślę jednak, że mamy szansę, aby stworzyć do tego odpowiednie warunki w naszym kraju - abyśmy byli producentem technologii, którą możemy sprzedawać za granicę. Wszyscy najwięksi tego świata mają świadomość, że to bardzo dochodowa i perspektywiczna część gospodarki. W zeszłym miesiącu uczestniczyłem w Międzynarodowym Forum Ekonomicznym w szwajcarskim Davos, gdzie technologia kosmiczna i infrastruktura kosmiczna były jednym z pięciu wiodących tematów tego wydarzenia, to o czymś świadczy, prawda?
W Polsce nie uświadamiamy sobie jeszcze jak ogromną częścią gospodarki jest rozwój technologii kosmicznych. Trzeba pamiętać, że mają one wpływ na nasze codzienne życie. Wszyscy używamy technologii kosmicznych, czasami nawet nie będąc tego świadomym - począwszy od meteorologii, po komunikację z bliskimi, a nawet zwykłą podróż do pracy, używając przy tym Google Maps czy GPS, żeby dowiedzieć się jakie jest natężenie ruchu. Tak więc impakt technologii kosmicznych na nasze życie jest ogromny. Dobrze jednak, abyśmy jako Polska mogli te technologie dostarczać, zamiast zawsze je kupować. Niewątpliwie rozwijamy się jako kraj, ale pytanie czy tempo w jakim to robimy jest wystarczające, aby inne rynki nam zwyczajnie nie uciekły. Do tego jest potrzebne właśnie strukturalne finansowanie.
Jak oceniasz szanse dla innych naukowców z Polski w kwestii dostania podobnej możliwości czy też wzięcia udziału w projektach realizowanych przez ESA?
Wrócę raz jeszcze do finansowania. Aby mieć możliwość realizowania zamówień publicznych z ESA, a tym samym budować i rozwijać technologię w Polsce, musimy mieć dostęp do takich zleceń. Jest on definiowany przez wspominany zwrot geograficzny, inaczej mówiąc - mamy tyle dostępu, ile wpłacamy składki. Z drugiej strony, mamy ogromny potencjał i polskie firmy chcą kontrybuować. Są w Polsce podmioty gospodarcze które chcą sprzedawać autorskie rozwiązania technologiczne, a Europa Zachodnia jest nimi zainteresowana. Nie ma więc na co czekać, należy budować strategię finansowania. Dzięki temu pieniądze będą wracały do sektora prywatnego, a ten będzie się rozwijał dużo bardziej dynamicznie. Widzę w tym wszystkim także swoją rolę – przede wszystkim jako ambasadora technologii kosmicznych, który dopinguje i wspiera budowę sektora kosmicznego w Polsce.
Mamy w Polsce bardzo zdolnych ludzi. Już teraz budują np. łaziki marsjańskie i wygrywają międzynarodowe konkursy. Jest więc realne, aby wkroczyli na światową scenę kosmiczną – przynajmniej tę jej część, która specjalizuje się w budowie technologii robotycznych, czy do serwisowania systemów na orbicie. Ten rynek w latach '30 tego wieku, czyli za 10 - 15 lat będzie wart miliardy USD. Aby jednak potencjał ludzki rozwinąć, musimy stworzyć odpowiednie warunki, aby zdolni ludzie mogli rozwijać kompetencje. Muszą mieć szansę pracować na miejscu – w Polsce w ciekawych i nowoczesnych miejscach, gdzie będą mieli styczność z zaawansowaną technologią. A jak to zrobić? Poprzez to strukturalne, publiczne finansowanie, ale również poprzez strukturę Europejskiej Agencji Kosmicznej, która jest naszym naturalnym partnerem.
Czytaj też
Jaką masz radę dla młodych osób, które planują kiedyś zostać astronautami ESA? Czy polskie uczelnie zapewniają obecnie odpowiedni poziom edukacji, aby w ogóle o tym myśleć?
Lubię spotykać się z młodymi ludźmi i pytanie o to jakie studia wybrać, jak budować ścieżkę kariery, pada bardzo często. „Drzwi do kosmosu" otwarte są dla wielu różnych specjalizacji np. geologii, górnictwa, inżynierii, medycyny, a także botaniki i chemii. Po pierwsze, kluczowe jest, by wyspecjalizować się w określonej dziedzinie. Warto wybrać dobrą uczelnię, ale oczywiście największą pracę do wykonania i tak ma sam kandydat. To on musi określoną wiedzę posiąść i posiadać kompetencje na międzynarodowym poziomie. Po drugie, trzeba być ciekawym świata, uczyć się, być otwartym na wiedzę - niekoniecznie ze swojej specjalizacji, rozwijać się w różnych dziedzinach. Myślę, że to są dwa kluczowe elementy.
Twoim prywatnym zdaniem, które z obecnych projektów ESA wydają się najbardziej fascynujące, interesujące?
Mam kilka takich projektów, które mnie fascynują i są mi bliskie. Jako pierwszy wymienię Lunar Gateway i program Artemis. Wracamy na Księżyc, jednak tym razem nie będzie to misja eksploracyjna. Chcemy być tam długotrwale obecni – przede wszystkim technologicznie, a także móc patrzeć dalej, w stronę Marsa. Wiemy, że powstanie nowa stacja kosmiczna na orbicie wokół Srebrnego Globu, która będzie platformą technologiczną z możliwością długoterminowego podtrzymania życia poza niską orbitą okołoziemską. Projekt ten fascynuje bardzo dużą część społeczeństwa międzynarodowego i mam nadzieję, że również w Polsce jest widoczny.
Kolejna misja nazywa się Vigil. Jest to sonda obserwujący Słońce, na którym jak wiadomo występują dynamiczne zjawiska np. wybuchy. Bezpośrednio oddziałują one na Ziemię, a ich skutki mogą być bardzo niebezpieczne. Mieliśmy taką sytuację w 1989 r., kiedy jedna prowincja Kanady została pozbawiona elektryczności, gdyż wybuch słoneczny spowodował awarię sieci energetycznej, jak również awarie w wielu satelitów telekomunikacyjnych meteorologicznych, etc. Infrastruktura na Ziemi jest niezwykle podatna na takie efekty, dlatego misja Vigil będzie systemem ostrzegania przed podobnymi zdarzeniami. Dodatkowo, projekt jest bardzo ciekawy technologicznie, ponieważ to jest jedna z pierwszych misji z wbudowanym systemem sztucznej inteligencji. Będzie on analizował dane i wysyłał alerty na Ziemię w czasie znacząco krótszym (nawet o kilka dni) niż w przeszłości. To ogromny postęp.
Czytaj też
Trzecim interesującym projektem kosmicznym jest Solaris - będący elementem programu technologicznego GSTP - który dotyczy generacji energii elektrycznej z paneli słonecznych na orbicie i przekazywaniem jej na Ziemię. Namacalnie przekonaliśmy się już o tym, że mamy do czynienia z kryzysem energetycznym. Jako Europa - pod względem energetycznym - jesteśmy zależni od węgla i gazu z Rosji. Natomiast już dziś możemy budować technologię generującą energię elektryczną z paneli słonecznych na orbicie. Oczywiście trzeba jeszcze rozwiązać kilka istotnych wyzwań towarzyszących procesowi związanych np. z przesyłaniem energii na ziemię, ponieważ mamy do czynienia ze zjawiskiem chociażby tłumienności atmosfery. Należy więc traktować tę misję długofalowo, w grę wchodzą raczej lata trzydzieste obecnego wieku. Myślę jednak, że dla Polski niezależność energetyczna jest bardzo interesującym zagadnieniem i dlatego powinniśmy uważnie obserwować rozwój tego projektu.
I ostatnie pytanie. Wymarzona misja, czyli jaka?
Jeden z elementów Międzynarodowej Stacji Kosmicznej – a dokładnie AMS (ang. Alpha Magnetic Spectrometer) czeka upgrade. Operacja będzie polegała na zainstalowaniu nowej części detektora. Jest to zaplanowane na 2025/26 r., choć jak wiadomo misje kosmiczne często są przesuwane w czasie. Pracuję w CERNie nad bardzo zbliżonymi technologiami, dlatego myślę, że byłbym idealnym kandydatem do tej misji.
Dziękuję za rozmowę.
Gall Anonim
Zwiększenie składki do ESA nie jest rozwiązaniem, które przełoży się na zwiększenie naszego udziału w kosmicznym torcie wspomnianym przez Sławosza Uznańskiego., bo brak jasno określonych priorytetów, co Polska chce robić w przestrzeni kosmicznej. Oddawanie suwerenności w działalności kosmicznej Polski dla ESA nie jest receptą na rozwój, bo kraje z bardziej rozwiniętym sektorem kosmicznym traktują ESA, jako jeden z rynków zamówień, na który sprzedają swoje rozwiązania.