Reklama

Europa sfinansuje nowe rakiety. To szansa dla Polski [WYWIAD]

Europa, Rocket Factory Augsburg, rakiety, kosmos
Wizualizacja rakiety nośnej od firmy Rocket Factory Augsburg w ramach europejskiego projektu Protein.
Autor. Rocket Factory Augsburg

Europejska Agencja Kosmiczna ogłosiła nabór do programu European Launcher Challenge (ELC). Jego celem jest wsparcie rozwoju nowych systemów nośnych. „ELC to szansa dla Polski i rodzimych firm sektora kosmicznego.” - podkreślił w rozmowie z naszą redakcją Kuba Hajkuś, ekspert ds. technologii kosmicznych oraz prowadzący kanału To jakiś kosmos!

Europa od wielu lat zmaga się z problemem dostępu do przestrzeni okołoziemskiej. Rozwiązania opracowywane na Starym Kontynencie mają przywrócić niezależności w tym zakresie przy jednoczesnym dopasowaniu do potrzeb rynku. Zainicjowany w listopadzie 2023 r. program European Launcher Challenge ma w tym pomóc.

Reklama

Program może zapewnić nawet 169 mln EUR każdej firmie, która zakwalifikuje się do Inicjatywy. Początkowo ESA skupi się na rozwoju mniejszych systemów nośnych, jednak ostatecznym celem jest opracowanie następcy dla rakiety Ariane 6. Jest to ogromna szansa dla europejskiego przemysłu kosmicznego, w tym polskich podmiotów. Propozycje muszą zostać złożone do 5 maja 2025 r.

Dlaczego polski rząd powinien zainteresować się tą inicjatywą i umożliwić w niej udział podmiotom polskiego sektora kosmicznego? Odpowiedzi w tym temacie udzielił naszej redakcji Kuba Hajkuś, ekspert ds. technologii kosmicznych oraz prowadzący kanału To jakiś kosmos!.

Mateusz Mitkow, redaktor prowadzący portalu Space24.pl: Europejska Agencja Kosmiczna ogłosiła nabór do programu ELC (European Launcher Challenge). Jakie są jego główne cele i dlaczego jest ważny dla Europy?

Kuba Hajkuś: ELC to inicjatywa Europejskiej Agencji Kosmicznej, która ma na celu pozyskanie nowych europejskich systemów nośnych do wynoszenia rządowych oraz instytucjonalnych ładunków w kosmos. Firmy, które zakwalifikują się do programu zyskają gwarancje zamówień na starty orbitalne w latach 2026-2030. Opcjonalnie będą mogły też wziąć udział w drugim komponencie programu. Komponent ten finansuje ulepszenie udźwigu rakiety oraz wykonanie lotu testowego do 2028 roku.

Obecnie europejski przemysł dysponuje rakietami Ariane 6 oraz Vega C. Ostatnie lata ich eksploatacji pokazują, że systemy te nie gwarantują Europie wystarczającej konkurencyjności i niezależności. Klienci, zwłaszcza ci europejscy sięgają do oferty amerykańskiego SpaceX oraz indyjskiej agencji ISRO.

ELC ma pomóc urozmaicić europejski rynek rakietowy. Program zyskał nowe znaczenie w perspektywie ostatnich miesięcy, gdy ochłodziły się relacje USA z Europą. Dostęp do amerykańskich rakiet, głównie SpaceX, może stać się elementem gry politycznej. W czasie trwającego konfliktu Rosji z Ukrainą rośnie potrzeba dostępu do obserwacji satelitarnych oraz Internetu satelitarnego. Do stworzenia kosmicznych konstelacji niezbędny jest pewny dostęp do rakiet orbitalnych.

Reklama

Jakie będą największe wyzwania technologiczne przy budowie nowych rakiet orbitalnych w ramach programu ELC?

Europa posiada pełne zaplecze i możliwości techniczne do budowy rakiet orbitalnych na skalę podobną do USA i Chin. Dysponujemy niestety mniej korzystnymi warunkami geograficznymi. Starty na wschód z kontynentalnej Europy są praktycznie niemożliwe ze względów bezpieczeństwa (obszary zamieszkałe). Problem ten rozwiązuje Gujański Port Kosmiczny leżący w Ameryce Południowej, a formalnie należący do Francji i jednocześnie Unii Europejskiej.

Starty ze Starego Kontynentu, bez potrzeby przewożenia ładunku i rakiety do Gujany nadal są możliwe. Satelity obserwacyjne wymagają najczęściej orbit polarnych, czyli startu na azymut północny lub południowy. W dogodnych europejskich lokalizacjach powstają lub już powstały platformy startowe. Jedna z nich jest norweska Andøya. W tej chwili trwają tam przygotowania do wystrzelenia nowej niemieckiej rakiety Spectrum.

    Z punktu widzenia startupów rakietowych wyzwania są te same od lat. Zmagali się z nimi też obecni operatorzy rakietowi tworząc kiedyś swoje pierwsze konstrukcje oraz wdrażając nowe modele. Proces projektowania i testowania rakiet orbitalnych jest niewybaczający. Lata pracy są brutalnie weryfikowane na platformie startowej. Wiele podsystemów da się sprawdzić w laboratoriach i na hamowniach napędów rakietowych, ale próba generalna rządzi się swoimi prawami. Firmy rozpoczynające zmagania w sektorze rakiet orbitalnych muszą być uzbrojone w cierpliwość i znaczne środki finansowe.

    Jeśli już dojdzie do zwrotu z inwestycji, to przychodzi on późno. Dlatego tak ważne jest wsparcie inwestorów oraz instytucji. Pod tym względem Europa nadrabia zaległości. Rosnące europejskie startupy od kilku lat są zasilane znacznym kapitałem inwestorskim i lokalnych rządów. Program ELC to mocny filar tego procesu.

    Reklama

    Dlaczego program ELC to także ogromna szansa dla Polski? Które podmioty mogą na tym skorzystać?

    ELC to szansa dla Polski i rodzimych firm sektora kosmicznego. Chociaż zgłoszenia nadal objęte są tajemnicą, to z pewnością już teraz jest tam duża konkurencyjność. To daje małą szansę na zakwalifikowanie się polskim podmiotom, które mogłyby zbudować rakiety orbitalne w całości. Program ELC ma jednak swoją specyfikę, która daje Polsce i naszym firmom wytrych do udziału w nim. 

      W Polsce rakiety sondujące (pierwszy krok do opracowania systemów orbitalnych) rozwijają Space Forest oraz Instytut Lotnictwa - Sieć Badawcza Łukasiewicz. Ze względu na ramy czasowe (starty od 2026) ESA będzie preferować firmy, które są na końcowym etapie budowy swoich rakiet. Takimi są na przykład Rocket Factory Augsburg, czy Isar Aerospace. Wspomniane polskie firmy oraz wiele innych z sektora space ma, mimo to nadal możliwość pośrednio uczestniczyć w Programie i kształtować go.

      Jakie konkretne działania powinna podjąć Polska, aby zapewnić sobie jak największy udział w programie ELC?

      Ustalenia budżetowe ELC powstaną w ramach Rady Ministerialnej ESA na jesień 2025. Państwa członkowskie zadeklarują swój wkład finansowy, a ten zgodnie z regułami geograficznymi będzie musiał w większości wrócić od tych krajów w postaci zamówień. Hiszpania, Francja, czy Niemcy mogą tym sposobem zagwarantować finansowanie dla swoich startupów rakietowych. Jeśli w selekcji do ELC nie będzie polskich firm, to może wydawać się, że nie mamy zatem powodów do finansowego udziału w programie. Niekoniecznie.

      Jeśli Ministerstwo Rozwoju i Technologii zaangażuje się budżetowo w program, to zobowiąże zakwalifikowane startupy do nawiązania współpracy z polskim przemysłem. Nasze środki będą musiały być wydane w Polsce. Daje to szanse do nawiązania poważnego partnerstwa i powiązania polskich firm z łańcuchami dostaw sektora rakiet orbitalnych.

      Reklama

      Jak oceniasz obecne działania i przyszłość europejskich podmiotów pracujących nad systemami nośnymi? Czy któryś z nich może kiedyś okazać się poważną konkurencją dla amerykańskich firm?

      Przez lata w Europie trwał dziwny monopol Grupy Ariane (dawniej ArianeSpace) w obszarze wynoszenia ładunków orbitalnych. Ariane nawiązała partnerstwo z włoskim Avio, dostawcą rakiet Vega oraz rosyjskim Roskosmosem, dostawcą Sojuzów. Mimo, że europejscy klienci mogli pozwolić sobie na zakup startu poza Europą, to na Kontynencie nie kiełkowały żadne niezależne projekty rakiet orbitalnych. Kupując start w Europie do wyboru była tylko oferta Ariane.

      ESA oraz rządy krajów, z których pochodzili udziałowcy Ariane stawiali wyłącznie na jej ofertę. Ten schemat prawdopodobnie skutecznie zniechęcał startupy i inwestorów do podjęcia się niezależnych projektów. Sytuacja zmieniła się kilka lat temu. Dynamiczny rozwój sektora rakiet w USA i w Chinach pokazał, że model europejski jest przestarzały i nieefektywny. Firmy, takie jak SpaceX, czy Rocket Lab stały się przykładem dla europejskich startupów i inwestorów. Z czasem przełamało się podejście rządów krajowych. Chociaż ESA nadal silnie wspiera Grupę Ariane, to program ELC jest dowodem na to, że i w tej instytucji bastion starego podejścia zaczyna ustępować.

      Osiągnięcie zdolności szybkiego i ekonomicznego wynoszenia ładunków w kosmos na miarę USA, czy Chin zajmie Europie jeszcze lata. Dogonienie podobnego poziomu innowacyjności może okazać się dużo trudniejsze i zająć jeszcze więcej czasu. Trudno dzisiaj powiedzieć jak daleko zajdą europejskie startupy. Duże perspektywy dają niemieckie RFA i Isar oraz hiszpański PLD Space. Historia pokazuje, że początkowe sukcesy to nie wszystko. Virgin Orbit (USA\UK), Astra (USA), czy Relativity Space (USA) dostarczyły swoje rakiety na platformy startowe. Finalnie Virgin Orbit upadł, a Astra i Relativity przebudowują swoje biznesy i po raz kolejny próbują wejść do sektora rakiet.

      Reklama

      Europejki klimat sektora rakiet orbitalnych jest w tej chwili sprzyjający. Decydenci odrobili lekcje, a nasz rynek już działa, żeby osiągnąć niezależność w dostępie do orbity. Program ELC to symptom pozytywnych zmian i szansa na przetasowania na mapie operatorów rakiet orbitalnych. W tym roku rozstrzygnie się, czy na tej mapie znajdzie się też Polska.

      Dziękuje za rozmowę!

      Reklama

      Komentarze

        Reklama