SATELITY
Kontrowersje wokół chińskiej zabudowy na spornym pograniczu
Według satelitarnych analiz obrazowych amerykańskiej firmy Maxar Technologies, w naznaczonym roszczeniami terytorialnymi himalajskim regionie przygranicznym (uznawanym za ziemie Bhutanu, około 2 km od spornej granicy z Chinami) powstała w krótkim czasie znacznych rozmiarów nadrzeczna osada. Stworzona na przestrzeni 2020 roku infrastruktura nie jest jednak kojarzona z władzą zwierzchnią Bhutanu nad tym terytorium - zbudowana został przez chińskich konstruktorów, równolegle do powstałego nieopodal (już w obrębie chińskich ziem) militarnego składu zaopatrzenia. Dodatkowego kolorytu całej sprawie nadaje fakt, że zaledwie 11 km od nowo powstałej „wioski” przebiega też granica Chin z Indiami, a sam obszar był niedawno areną 70-dniowego klinczu militarnego między tymi mocarstwami.
Ujawnione chińskie zabudowania znajdują się na spornym pograniczu oddzielającym Chiny, Bhutan i Indie (w himalajskim regionie Doklam), leżącym w znacznej części w otulinie rezerwatu przyrody nad rzeką Torsa (Torsa Nge Czen Rangdżung Sungkjop - znanego również jako Ścisły Rezerwat Jigme Khesar). Swoje roszczenia mają do tego obszaru zarówno Chiny, jak i Bhutan - co było m.in. przyczyną silnych napięć jeszcze w 2017 roku, gdy stanęły tam naprzeciw siebie oddziały chińskie i sprzymierzone z Bhutanem siły indyjskie.
Chiny próbowały wówczas przeprowadzić domniemaną rozbudowę drogi leżącej na pograniczu z Bhutanem, co spotkało się ze sprzeciwem drugiej strony. W obliczu swoich zobowiązań sojuszniczych, Indie zareagowały 16 czerwca 2017 roku militarną blokadą chińskich prac - dokonaną z zaangażowaniem kilkuset żołnierzy i dwóch buldożerów wyprowadzonych naprzeciw personelu chińskiego. Doszło wówczas do trwającego przeszło dwa miesiące klinczu, w trakcie którego miały miejsce okazjonalne, nieregularne starcia. Ostatecznie, po negocjacjach obie strony ugodowo podjęły decyzję o wycofaniu swoich sił ze spornego rejonu.
W kontekście obecnej sytuacji tło rysuje się zgoła inaczej. Sprawa z domniemanym wkroczeniem chińskich ekip budowlanych ponad 2 km w głąb terytorium Bhutanu nabrała międzynarodowego rozgłosu w obliczu udostępnienia analizy obrazowej z zasobów firmy Maxar Technologies. Stworzona została na podstawie serii zobrazowań satelitarnych wykonywanych do 28 października 2020 roku. Bazując na tych danych, stwierdzono „wyraźną aktywność budowlaną”, jaka miała miejsce „na całej długości obszaru doliny rzeki Torsa" (Amo-cz'u). Jak odnotowano w cytowanym przez zagraniczne media komunikacie firmy, w rejonie płaskowyżu Doklam zauważono też powstanie "nowych militarnych bunkrów magazynowych”.
Czytaj też: "Podziemny Wielki Mur" podporą nuklearnego kontrataku Chin. Opinia dawnego oficera ChAWL
Przedstawiciele Maxar twierdzą, że na zdjęciach widoczna jest nowo wybudowana wieś Pangda, mieszcząca się wyraźnie i w całości po bhutańskiej stronie granicy - co należy tutaj podkreślić, spornej i kwestionowanej w przeszłości przez obie strony. Z kolei wybudowany równolegle (też tego roku) skład zaopatrzenia umieszczony jest już po stronie chińskiej.
Indyjskie media i lokalni komentatorzy eksponują tutaj dodatkowo wątek przeznaczenia nowo powstałej chińskiej osady. Ich zdaniem, ma ona zakamuflowane zastosowanie militarne, pełniąc rolę posterunku poszerzającego strefę oddziaływania ChRL na terytoria jej nie podlegające.
W kontekście tak zarysowanej sytuacji pewnym zaskoczeniem może być reakcja Bhutanu. Jak donosi CNN, ambasador tego państwa w Indiach, gen. Vetsop Namgyel oświadczył, że „wewnątrz Bhutanu nie ma chińskiej wioski”. Sprawy nie komentuje wprost także rząd Indii, co przedstawiciele lokalnych ośrodków i agencji informacyjnych tłumaczą obojętną postawą sojusznika - z założenia krępującą Indie w kwestii dyplomatycznego i militarnego reagowania na ewentualne naruszenie jego suwerenności.
W odpowiedzi cytowanej przez CNN, przedstawicielstwo resortu spraw zagranicznych Chin miało natomiast stwierdzić, że sprawa dotyczy „normalnej działalności budowlanej Chin na własnym terytorium". Jak wskazano, jest to "całkowicie przedmiotem suwerenności Chin i nie ma w tym nic złego”.
Sytuacja na płaskowyżu Doklam będącym pograniczem pomiędzy wspomnianymi trzema państwami ma duże znaczenie dla Indii. Sporny region leży w bezpośrednim sąsiedztwie strategicznego terytorialnego przesmyku łączącego indyjskie północno-wschodnie stany z pozostałą częścią państwa. Wskazuje się, że jego utrata spowodowałaby odcięcie od macierzy dziesiątek milionów obywateli i wielu linii zaopatrzeniowych. „Przemierzając zaledwie 130 kilometrów, chińskie siły zbrojne mogłyby odciąć Bhutan, Bengal Zachodni i północno-wschodnie stany Indii. Około 50 mln osób w północno-wschodnich Indiach byłoby odciętych od kraju” – ocenił analityk Syed Fazl-e-Haider w artykule opublikowanym przez australijski think tank, Lowy Institute.
Wcześniejszy kryzys z 2017 roku wybuchł, gdy Bhutan zarzucił Chinom budowę drogi na bhutańskiej ziemi i „bezpośrednie naruszenie” zobowiązań traktatowych. Chiny, które nie utrzymują z Bhutanem formalnych relacji dyplomatycznych, zaprzeczyły tym zarzutom - twierdząc, że obszar ten leży w granicach ChRL.
Bhutan uznawany jest tradycyjnie za sojusznika Indii i blisko współpracuje z nimi w polityce zagranicznej. Wskazuje się przy tym, że postawa tego państwa staje się bardziej ambiwalentna i pasywna, zwłaszcza w związku z nasileniem napięć w stosunkach między Pekinem a Delhi.
W sytuację tę wpisują się liczne tarcia graniczne w innych rejonach spornych między Indiami i Chinami. Zwłaszcza w Himalajach doszło w tym roku do znacznej eskalacji trwającego od dekad sporu terytorialnego. Na 70-kilometrowym frontowym odcinku granicy w regionie Ladakh od miesięcy stacjonują dziesiątki tysięcy chińskich i indyjskich żołnierzy wyposażonych w artylerię, czołgi i samoloty. W 2020 roku dochodziło już zresztą tam do krwawych walk, które wcale nie wymagały zaawansowanego uzbrojenia - jak w czerwcu br., gdy w starciach wręcz i z użyciem prowizorycznych środków (pałki, kamienie) zginęło w sumie po obu stronach kilkudziesięciu żołnierzy.
Brytyjski dziennik „Daily Telegraph” podał z kolei na początku listopada, powołując się na anonimowych polityków w Nepalu, że chińska armia zajęła ponad 150 hektarów terytorium tego państwa, przesuwając słupki graniczne i budując na zajętym terenie bazy wojskowe. Chińskie MSZ określiło te doniesienia jako „całkowicie bezpodstawne plotki”.
Opracowanie: PAP/S24